- Rozmowy trwają, ale nie ma żadnych ustaleń - mówi nam Tomasz Głogowski, rzecznik PGG. Nie ma ustaleń, bo nie ma też konkretów. Związkowcy bowiem nie określili, o jakich podwyżkach mowa. Chcą najpierw dostępu do danych z funduszu płac.
- Średnia płaca w PGG jest najniższa i to nie ulega wątpliwości, nie dziwi więc, że górnicy jak mogą, uciekają np. do Jastrzębskiej Spółki Węglowej - mówi nam Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego górników w Polsce.
W Bogdance górnicy też zażądali podwyżek. Początkowo 10-procentowych, teraz już tylko jednocyfrowych - w poniedziałek w spółce trwały negocjacje płacowe, a obie strony twierdziły, że "zbliżają się do porozumienia".
Gdyby w grę wchodziła podwyżka na poziomie na przykład 5 proc., to Bogdanka musiałaby na to wygospodarować ok. 19 mln zł. W przypadku PGG wzrost płac o 5 proc. to już koszt rzędu 160 mln zł w skali roku.
Podwyżki - będą czy nie?
Na czym jednak stanie w PGG, nie wiadomo. Z naszych informacji wynika, że 5 marca ma dojść w Katowicach do rozmów płacowych z udziałem wiceministra energii Grzegorza Tobiszowskiego. Najpierw o godz. 10 ma on wziąć udział w posiedzeniu górniczego zespołu trójstronnego, potem w rozmowach w PGG. - Podczas obrad niewątpliwie poruszymy temat wynagrodzeń - potwierdza Czerkawski, który współprzewodniczy obradom zespołu. PGG na razie terminu rozmów nie potwierdza, ale nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że 5 marca to realna data i wtedy również należy się spodziewać konkretnych kwot, jakich mogą zażądać związkowcy. Gdy jednak pytamy o sprawę podwyżek w PGG w resorcie energii, ten odsyła nas do spółki.
A co z JSW? - U nas nie ma mowy o podwyżkach płac, ponieważ od 1 marca tego roku przywracamy zawieszone przed kryzysem świadczenia - mówi nam Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Chodzi m.in. o zawieszone na mocy trzyletniego porozumienia z 2015 r. "czternastki" i deputat węglowy. Przywrócenie tych świadczeń to jednak nie podwyżka, a powrót do płac sprzed kryzysu. Ruch ten ma kosztować w tym roku JSW ok. 350 mln zł.
Jeszcze ciekawiej jednak jest w kopalniach miedzi należących do KGHM. Mimo iż zarząd spółki zgodził się na podwyżki o 6,1 proc. (taka wielkość wynika z układu zbiorowego pracy), to związkowcy nie są zadowoleni. Oczekiwali bowiem wzrostu o 7,6 proc. i nie składają broni. - Sprawa negocjacji płacowych została zamknięta - mówi nam jednak Justyna Mosoń, rzeczniczka KGHM. W Polskiej Miedzi wynagrodzenia są znacząco wyższe niż w górnictwie węgla kamiennego - średnie pensje brutto oscylują bowiem wokół 9,7 tys. zł.
O ile jednak w KGHM czy Bogdance podwyżki wynikają z wynegocjowanego między związkowcami a zarządem tzw. układu zbiorowego pracy (dokument taki określa m.in. sposób wynagradzania i przyjęte do tego wskaźniki), tak w PGG i JSW wciąż trudno się takich dokumentów szukać. W obu spółkach układ zbiorowy miał być gotowy w ubiegłym roku. Jastrzębska tłumaczy, że trzeba jeszcze doprecyzować parę punktów porozumienia. Z kolei w PGG sytuacja wydaje się patowa. 26 lutego związkowcy wysłali pismo do prezesa Tomasza Rogali w tej sprawie. Żądają wznowienia w trybie natychmiastowym negocjacji dotyczących ustalenia zapisów układu zbiorowego pracy. "Sugestie rządzących i zarządzających PFF jakoby trwały intensywne prace nad tym układem, wprowadzają w błąd opinię publiczną i pracowników PGG. Strona społeczna wielokrotnie deklarowała, że jest gotowa do negocjacji, jednak obecnie nie są prowadzone jakiekolwiek rozmowy" - czytamy w dokumencie, w którym przedstawiciele strony społecznej domagają się także pisemnego stanowiska zarządu PGG, które określi termin zakończenia negocjacji układu pracy.