Brytyjczycy zaskoczeni wzrostem gospodarczym Gliwic

Brytyjski The Telegraph opublikował pod koniec ubiegłego tygodnia dość ciekawy artykuł. Autorzy wspomnianego tekstu - Eir Nolsoe oraz Hans van Leeuwven - zdecydowali się na zestawienie ze sobą dwóch miast: brytyjskiego Darlington oraz polskich Gliwic. W głównej mierze chodziło o zestawienie różnic w rozwoju obu miejscowości.

Reklama

Wynik takiego porównania? Wyjątkowo zaskakujący i wskazujący bardzo jasno na korzyść jednego ze śląskich miast. Gliwice są bowiem przykładem miasta, które idealnie wręcz obrazuje cały, ponad 20-letni okres ekspansji gospodarczej całego kraju. Przez autorów tekstu właśnie to miasto określane jest przedstawicielem "polskiego pasa rdzy', który pokazuje "cud rozwoju gospodarczego".

Jest to termin całkiem ciekawy i dosyć adekwatny. Pierwotnie nazywano tak obszary, które zawdzięczały swój dobrobyt przemysłowi ciężkiemu, a które straciły na przejściu gospodarki na bardziej industrialny model.

Zestawione z Gliwicami Darlington zaś jest przypadkiem, który stoi po drugiej stronie skali. To położone w północno-zachodniej Anglii miasto nadal ma poważne problemy z tym, aby odnaleźć się w postprzemysłowej rzeczywistości. W efekcie tego, mieszkańcy Gliwic, którzy jeszcze 10 lat temu mogli z zazdrością spoglądać na warunki życia w takim mieście, dziś są bogatsi od ludzi mieszkających w Darlington o średnio 45%. Jak do tego doszło i co ten przypadek mówi nam o rozwoju Polski i Wielkiej Brytanii?

Brytyjski marazm i Polska droga do bogactwa. Przykład Gliwic

Mimo podobnych uwarunkowań to Gliwice tkwiły przez prawie 50 lat w komunizmie i to one mierzyły się też z dziką transformacją ustrojową w latach 90. To skutecznie hamowało możliwości rozwoju miasta oraz bogacenia się jego mieszkańców. Do tego dochodziły także zmiany w trendach gospodarczych, co sprawiło, że wydobycie i przetwórstwo metali także straciło na znaczeniu.

Gliwice dały jednak radę zaadaptować się do nowej rzeczywistości i zyskały dzięki biznesom z branży IT, lotnictwa, obronności oraz przemysłu kosmicznego. To sprawiło, że to śląskie miasteczko potroiło swoje PKB od 2005 roku, a znaki tego widać w całym mieście. Nie jest ono już szare, brudne i zaniedbane, z roku na rok widać, jak wraz z bogactwem poprawia się także prezencja tegoż miasta.

Reklama

Darlington, mimo że nie jest miastem, które radzi sobie najgorzej (autorzy wskazują, że w o wiele gorszej sytuacji jest Middlesbrough czy Hartlepool), nie jest w stanie dogonić Gliwic. Według wyliczeń standard życia jest tam niższy o 14% od polskiej średniej, podczas gdy jeszcze dwa lata temu w tej miejscowości żyło się prawie 2,5 raza lepiej niż w jakimkolwiek innym polskim mieście.

Jest to bardzo symptomatyczny obraz tego, jak dwa kraje, które w XXI wiek wchodziły z zupełnie innym bagażem doświadczeń, radzą sobie w nowej rzeczywistości. Silniejsza gospodarka polski sprzyja rozwojowi miast takich jak Gliwice i daje szansę na lepszą przyszłość. W tym samym czasie gospodarcza stagnacja Wielkiej Brytanii takich szans nie daje. Dodatkowo zmiany, jakie zostawały wprowadzane do obu miast na przestrzeni ostatnich dwóch i pół dekad, pokazują, kto lepiej adaptuje się do rzeczywistości.

– Kiedy na początku XXI wieku polscy hydraulicy, kelnerzy i osoby zbierające owoce tłumnie przybywali w te strony, brytyjski standard życia był ponad dwukrotnie wyższy niż w ich ojczyźnie. Dziś przepaść zmniejszyła się do zaledwie szczeliny. Polacy mogą wkrótce zacząć mówić o masowym napływie brytyjskich hydraulików – spekulują autorzy artykułu The Telegraph. Czy tak faktycznie może być?

Polska zawstydza brytyjskie elity?

W tym miejscu warto odwołać się do innego tekstu, który pojawił się na łamach The Telegraph. Tekst zatytułowany Poland’s economic success has put Britain’s decadent elite to shame autorstwa Roberta Jenricka pokazuje, jak w dwie dekady daliśmy radę zasypać ogromną przepaść między nami a Wielką Brytanią.

Jeśli ten trend miałby się utrzymać przez najbliższą dekadę, to będziemy w stanie wyprzedzić naszych wyspiarskich sojuszników pod względem PKB per capita. Autor tekstu wskazuje, że powinien być to ostrzegawczy sygnał dla rządu w Londynie, jednak nie ma nadziei na taką interpretację tych danych. Dlaczego?

Jenrick twierdzi, że brytyjskie elity zobojętniały na własny sukces. W tekście pada nawet teza, że uważają oni swoje prosperity jako coś oczywistego, co znacznie rozleniwiło rządzących.

"Tymczasem nasi liderzy i instytucje byli obojętni na nasz sukces. Uważali, że to coś oczywistego, a nie zasłużone, i oddawali się wygodom, na które kraj nie mógł sobie pozwolić. Jak bardzo się mylili." - pisze Jenrick w tekście.

Konkluzja, która płynie z obu przytoczonych tekstów, jest dość jasna. Jako Polska jesteśmy w bardzo dogodnej sytuacji, bo zbierając frukta ostatnich dwóch dekad, dokonaliśmy ogromnego przeskoku, który wprowadza nas do światowej czołówki i jesteśmy w zasadzie o krok od tego, aby dogonić to, do czego aspirowaliśmy. Dla Wielkiej Brytanii jest to też bardzo jasny znak, że albo przystąpią do poważnych reform, albo czekają ich czasy jeszcze trudniejsze, niż obecnie.