Ozusowanie umów-zleceń - jak obecnie to wygląda?

Ministra przyznała w rozmowie z money.pl, że celem zapowiadanych zmian jest walka z uśmiecowieniem rynku pracy oraz zwiększenie bezpieczeństwa emerytalnego osób, które nie pracują na etacie. Agnieszka Dziemianowicz-Bąk uważa, że oskładkowane powinny być także umowy o dzieło, przynajmniej te, które są jedynym źródłem dochodu. Osoby pracujące na podstawie takich umów, nie mają na ten moment żadnego zabezpieczenia i skazują się albo na bardzo niskie emerytury, albo ich brak.

Reklama

Obecnie składki społeczne są odprowadzane tylko jeśli umowa-zlecenie jest jedynym źródłem dochodu. Jeżeli wartość tej umowy przekracza wysokość minimalnego wynagrodzenia, a kolejne umowy nie są zawarte z pracodawcą, nie muszą być oskładkowane. Ministra twierdzi, że ozusowanie umów-zleceń nie budzi kontrowersji, choć wprowadzenie obowiązkowych składek będzie wiązać się z kosztami. Jej zdaniem należy jednak potraktować je jako inwestycję w przyszłe emerytury.

Wysokości kosztów przyjrzała się Małgorzata Samborska, doradca podatkowy i partner w Grant Thornton. Podzieliła się obliczeniami na swoim profilu w serwisie X.

Ile będzie kosztować zmiana? Wynagrodzenia Polaków znacznie się obniżą

Obowiązek opłacania składek na ubezpieczenie społeczne zaowocuje większymi wpływami do ZUS. Będzie miał również poważne konsekwencje dla pracodawców i pracowników, choć ostatecznie wszystko zależy od tego, w jaki sposób do tematu podejdzie właściciel firmy. Obłożenie umów-zleceń dodatkowymi daninami może skutkować wzrostem kosztów pracodawcy, spadkiem wynagrodzenia netto zleceniobiorcy lub kompromisowym rozwiązaniem. W ostatnim scenariuszu zleceniodawca poniesie nieco wyższe koszty, a jednocześnie zmniejszy się wynagrodzenie netto zleceniobiorcy. Małgorzata Samborska obliczyła wysokość pensji dla każdej z tych opcji.

  • Obecnie osoby, które zarabiają 2000 lub 5000 zł brutto i nie opłacają składek społecznych, otrzymują na rękę odpowiednio 1628 zł i 4070 zł. Koszty pracodawcy wynoszą dokładnie 2000 lub 5000 zł.
  • Przy założeniu, że zleceniobiorca i zleceniodawca podzielą się kosztami wprowadzenia zmiany, wynagrodzenie obniży się do 1405 zł i 3512 zł. Koszty zleceniodawcy wyniosą z kolei 2410 i 6024 zł.
  • Jeśli zleceniodawca zdecyduje się wziąć na siebie koszty ozusowania, tak aby wynagrodzenie “na rękę” zleceniobiorcy nie zmieniło się, w sumie jego wydatki wyniosą odpowiednio 2795 zł i 6988 zł. Oznacza to dla niego wzrost kosztów o 39,76 proc.
  • Z punktu widzenia zleceniobiorcy najgorsza sytuacja będzie wtedy, gdy zleceniodawca nie zechce ponieść wyższych kosztów, tylko zostać przy wspomnianych na początku kwotach 2000 i 5000 zł. W takim przypadku wynagrodzenie wyniesie odpowiednio 1166 i 2915 zł, co oznacza, że zmniejszy się o 28,38 proc.

Autorka wyliczeń zaznaczyła, że należy potraktować je jako przykład, który daje wyobrażenie o skali zmian. Na ten moment nie ma jeszcze projektu ustawy, dlatego ciężko rozmawiać o szczegółach. Małgorzata Samborska przyznała również, że wspomniany przez ministrę termin wydaje się być nierealny, a przedsiębiorcy powinni mieć więcej czasu na przygotowanie. Agnieszka Dziemianowicz-Bąkzaznaczyła z kolei, że ozusowanie umów-zleceń było zapowiadane od dawna. Póki co zostało pół roku. O ostatecznym terminie wejścia zmian w życie zadecydują jednak procesy rządowe oraz to, kiedy projekt znajdzie się w wykazie prac legislacyjnych.