Podstawową barierą dla pielęgniarek z Ukrainy i innych krajów postsowieckich są różnice w wykształceniu. W Polsce i w Unii pielęgniarka musi skończyć studia, tam wystarczy szkoła średnia. Jeśli chcą pracować w naszym kraju, muszą uzupełnić kwalifikacje. Choć z dyplomem tamtejszej szkoły średniej mogą podjąć studia w Polsce, zwykle muszą za nie zapłacić, a na pewno – utrzymać się w czasie nauki. A pracy w zawodzie podjąć nie mogą dopóty, dopóki nie uzyskają uprawnień. I koło się zamyka.
Konieczna szybka ścieżka
– Potrzebujemy systemowych rozwiązań, które by tym pracownikom ułatwiały wejście na rynek i pracę zgodnie z kwalifikacjami. Oczywiście ich uzupełnienie tak, by były zgodne z polskimi wymogami, jest istotne. Ale w przypadku osób, które już są pielęgniarkami, ten proces powinien być prostszy – przekonuje Justyna Segeš-Frelak z International Centre for Migration Policy Development (Międzynarodowego Ośrodka ds. Rozwoju Polityki Migracyjnej).
Jej zdaniem dla takich osób potrzebny jest specjalny tryb, bo nie muszą uczyć się od zera. – Rozwiązaniem byłaby przyspieszona ścieżka studiów biorąca pod uwagę ich wykształcenie – mówi ekspertka.
Wskazuje, że w innych krajach funkcjonują stypendia i dofinansowania, a także wsparcie w nauce języka, ułatwienia w łączeniu pracy i studiów, zdobyciu praktyki, poznaniu realiów działania szpitala i przychodni.
Rząd analizuje
Resort zdrowia zdaje sobie sprawę, że w związku z niedoborami kadrowymi w zawodach pielęgniarki i położnej potrzebne są rozwiązania systemowe. Zapewnia, że kwestia umożliwienia siostrom z krajów trzecich nauki na studiach pomostowych była wnikliwie rozpatrywana.
– Stanowisko Ministerstwa Zdrowia wychodzi naprzeciw potrzebom w zakresie zabezpieczenia opieki pielęgniarskiej oraz jest zgodne z działaniami rządu zapisanymi w „Polityce migracyjnej Polski” – informuje nas resort.
Wyjaśnia, że w strategii tej rekomenduje się tworzenie rozwiązań sprzyjających możliwie najkorzystniejszym warunkom pracy i pobytu studentów zagranicznych oraz absolwentów polskich uczelni.
– Powinno to zachęcać cudzoziemców do osiedlania się w Polsce – przekonuje ministerstwo.
Jeszcze w kwietniu wiceminister zdrowia Zbigniew Król mówił, że rząd pracuje nad tym, żeby uelastycznić zatrudnianie pielęgniarek i położnych zza wschodniej granicy – angażując je na odpowiedzialność dyrektora szpitala i ułatwiając nabywanie kompetencji praktycznych.
Inni szukają rozwiązań
Na pomysły rządu czekają samorządy, które deklarowały gotowość pomocy w uzupełnianiu kwalifikacji, np. z pomocą powiatowych urzędów pracy. Własne inicjatywy podejmują – na większą lub mniejszą skalę – organizacje pozarządowe.
Na własną rękę działają również pracodawcy zainteresowani współpracą z pielęgniarkami z Ukrainy. Dotychczas zatrudniali je w charakterze opiekunek, ale w sieci pojawiają się oferty oferujące uzupełnienie kwalifikacji. Przykładem jest Fundacja Zdrowia i Sportu z Bielska-Białej, która prowadzi projekt „Pracuj i studiuj w Polsce” adresowany głównie do pielęgniarek z krajów rosyjskojęzycznych. Chce ułatwiać im ukończenie studiów uzupełniających.
– Organizujemy kursy języka, aby uczestniczki mogły zdawać egzaminy po polsku. Pomagamy w znalezieniu zakwaterowania i pracy, którą można łączyć z nauką – mówi prezes fundacji Gustaw Pilch.
Dopóki nie uzyskają uprawnień, uczestniczki projektu nie mogą pracować jako pielęgniarki, najczęściej pracują więc jako opiekunki i salowe.
– Liczymy, że po zakończeniu kształcenia absolwentki będą pracować jako pielęgniarki u nas, wykonując usługi dla seniorów – przyznaje Gustaw Pilch pytany, co z tego ma fundacja.
Jak mówi, chciałby podjąć współpracę z uczelniami i namówić władze miast na włączenie się w projekt, np. na fundowanie stypendiów w zamian za gwarancję, że absolwentki będą pracowały w tamtejszych szpitalach. Nie ukrywa, że liczył na wsparcie ministerstw, którym podlegają te kwestie.
Pytany o to resort zdrowia podkreśla jednak, że nie firmuje inicjatyw tworzonych przez prywatne podmioty, a z fundacją nie prowadzi rozmów ani jej w żaden sposób nie wspiera.
Podopieczne fundacji miały rozpocząć studia na Wydziale Nauk o Zdrowiu Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej. Jego dziekan prof. Rafał Bobiński przyznaje, że uczelnia jest otwarta na taką współpracę, ale pod warunkiem spełnienia wymogów formalnych – m.in. dostarczenia odpowiedniej dokumentacji kandydatek i wykazania się przez nie znajomością języka na poziomie komunikatywnym.
Diabeł tkwi w szczegółach
Jak widać, proces jest skomplikowany. Jednak kierunek – zdaniem ekspertów – słuszny.
– Sprowadzanie do Polski pielęgniarek zza wschodniej granicy i pomaganie im w uzupełnieniu kwalifikacji to nisza na rynku, która czeka na zagospodarowanie – zauważa Justyna Segeš-Frelak.
Zwraca uwagę, że trzeba przyjrzeć się, jak wygląda działalność takich firm – m.in. jakie są warunki zatrudnienia i sposób współfinansowania studiów, np. czy pielęgniarki są zatrudniane przez zewnętrzną firmę czy bezpośrednio przez szpital, czy przychodnię, jakiego rodzaju umowy podpisują.
Stowarzyszenie Pielęgniarki Cyfrowe, które nie ukrywa zaniepokojenia działalnością Fundacji Zdrowia i Sportu oraz podobnych podmiotów, przekonuje, że Ukrainki nie są zainteresowane pracą w Polsce w zawodzie, bo lepiej zarabiają jako opiekunki.
– Straszy się nas pielęgniarkami ze Wschodu, ale my się nie boimy konkurencji, boimy się wyzysku – mówi Katarzyna Kowalska, prezeska stowarzyszenia.
Zastanawia się, dlaczego komuś opłaca się dopłacić do tego, by sprowadzić obywatelkę obcego kraju, a nie opłaca się zapłacić godnie polskiej pielęgniarce.
– Aby zabezpieczyć opiekę pielęgniarską w kraju, wystarczy zainwestować w nas tu i teraz – przekonuje.©℗