Teczek z dokumentami osób bezrobotnych mamy tak dramatycznie dużo, że powstaje problem z umieszczeniem nowych kartotek. Niebawem może zabraknąć miejsca do ich przechowywania – mówi w rozmowie z DGP wicedyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Opolu Irena Lebiedzińska.
W całym powiecie opolskim mieszka – łącznie z dziećmi – ponad 250 tys. osób, z których aż 93 tys. ma założone teczki z historią ich bezrobocia. W innych powiatach bywa jeszcze gorzej. – W naszych rejestrach jest połowa mieszkańców powiatu – przyznaje dyrektor PUP w Kwidzynie Jerzy Bartnicki. Wśród osób zarejestrowanych po raz pierwszy jest bardzo wielu młodych. – Pracodawcy już od kilku lat z reguły nie zatrudniają absolwentów niektórych typów szkół, jeśli nie mają oni odpowiedniego stażu pracy – ocenia Irena Lebiedzińska, zaznaczając, że rejestracja w urzędzie pracy umożliwia odbycie takiego stażu.
ZOBACZ TEŻ: Ani pracownicy, ani pracodawcy. Fala fikcyjnych samozatrudnionych na rynku pracy>>>
– Jednak młodzi bezrobotni w wieku do 24 lat nie są głównym problemem na rynku pracy, bo na ogół dość krótko pozostają bez zajęcia. Prędzej czy później jakąś pracę znajdują – uważa prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny z Uniwersytetu Warszawskiego. Zdaniem prof. Czapińskiego bezrobocie związane z trudnościami przy poszukiwaniu pierwszej pracy nie wpływa szczególnie źle na psychikę młodych osób. – Gorzej jest z tymi, którzy trafiają do rejestru bezrobotnych w wieku ponad 40 lat – podkreśla nasz rozmówca. Według niego nawet jeśli po jakimś czasie odzyskują etat, fakt trafienia na bezrobocie odbija się bardzo silnie na ich społecznym funkcjonowaniu, osłabiając m.in. wiarę w siebie.
– Rejestracja w urzędzie pracy to dla wielu osób przyznanie się do problemu, którego samodzielnie nie są w stanie rozwiązać. To pozostawia po sobie ślad na całe życie – twierdzi dr hab. Marek Rymsza, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Wśród bezrobotnych – także tych, którzy rejestrują się po raz pierwszy – dużo jest również osób, które nie są zainteresowane legalnym zatrudnieniem, ponieważ mają zajęcie w szarej strefie. Status bezrobotnego jest im potrzebny tylko po to, aby uzyskać dostęp do bezpłatnej służby zdrowia albo otrzymać zasiłek z pomocy społecznej.
– Liczba rejestracji w urzędach pracy jest tak duża, że nie przynosi już ujmy tym, którzy to robią. Kontakt z pośredniakiem stał się niemal normą – ocenia dr Krzysztof Kosy, psycholog biznesu z Uniwersytetu Warszawskiego. Mimo to liczba 8,8 mln osób, które doznały bezrobocia, niekoniecznie reprezentuje pełnię zjawiska. Przecież nie wszyscy pozbawieni zatrudnienia rejestrują się w pośredniakach. Jednym nie pozwala na to ambicja. Inni uważają, że wizyta w pośredniaku to strata czasu, ponieważ nie znajdą tam dla siebie odpowiedniego etatu. Ponadto dużo osób w poszukiwaniu zajęcia zamiast do urzędu pracy udało się za granicę, zwłaszcza po 2004 r., gdy wstąpiliśmy do Unii Europejskiej.
Brak pracy przez dłuższy czas to prosta droga do biedy. Potwierdzają to liczne badania GUS. Według nich w 2013 r. wśród gospodarstw domowych, w których skład wchodziła przynajmniej jedna osoba bezrobotna, 14 proc. było zagrożonych skrajnym ubóstwem, czyli dwa razy więcej, niż wynosiła średnia dla całego kraju. A gdy stałego zajęcia nie miały przynajmniej dwie osoby, skrajna bieda gościła w co trzecim gospodarstwie.