Czy kupować teraz węgiel?

Na stronie Polskiej Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla (dalej: PIGSW) można przeczytać artykuł prezesa zarządu, Łukasza Horbacza, w którym podpowiada on, że jeżeli ktoś do tej pory nie kupił jeszcze węgla na okres zimowy, warto byłoby, gdyby zrobił to już teraz. "[…] jeżeli ktoś nie zrobił tego dotychczas, uważamy, że wskazane byłoby, aby w węgiel zaopatrzyć się już teraz. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że unikniemy w ten sposób konieczności kupowania opału w jeszcze wyższych cenach w sezonie grzewczym" – radzi Horbacz.

ZOBACZ kanał Dziennik.pl na WhatsAppie

Reklama

Jak wskazuje prezes PIGSW, kiedy spojrzy się wstecz, dość łatwo można wywnioskować, że z małymi wyjątkami (jakie miały miejsce na przykład w 2022 roku, kiedy wprowadzono embargo na węgiel z Rosji), węgiel zawsze najtańszy jest wiosną. Im bliżej sezonu grzewczego, tym ceny są wyższe. Zazwyczaj różnice w cenie między wiosną a jesienią wynosiły od około 15 do nawet 30 proc.

Reklama

Dlatego też na pytanie, czy kupić węgiel teraz, czy jeszcze poczekać, odpowiedź skłania się ku temu, aby zakupić go latem. Łukasz Horbacz wnioskuje, że mało prawdopodobny jest scenariusz, w którym węgiel będzie tanieć. Najpewniej koszty będą rosnąć, ze względu na to, że podaż nie zaspokoi popytu.

"Konkluzja wydaje się więc dość oczywista – prawdopodobieństwo wzrostu cen węgla ocenić należy jako wysokie. Stosownie do zasad ekonomii – im krótszy będzie okres, w którym konsumenci skupią się na zakupach »czarnego złota« w warunkach ograniczonej podaży, tym większa będzie presja na jego cenę" – pisze Horbacz.

Co sprawia, że ceny węgla będą wzrastać?

Na cenę węgla składa się wiele czynników i nie wszystkie z nich da się przewidzieć. Między innymi istotne są składy węgla. Przed 2022 roku funkcjonowało ich w kraju niemal 5 tys. Jak wskazują informacje przekazane przez PIGSW, dzisiaj aktywna jest znacznie mniejsza ich liczba – o 25 do nawet 50 proc.

Ponadto warto zwrócić uwagę na to, że węgla mamy zdecydowanie mniej, niż zapotrzebowania na niego. Choć coraz więcej osób rezygnuje z ogrzewania domu tym surowcem, to wciąż szacunki PIGSW wskazują, że w tym roku zapotrzebowanie to około 6,5 mln ton. Zapasy, które mają odbiorcy, oceniane są na średnio 1 mln ton. Do tak wysokiej liczny przyczyniają się między innymi lekkie zimy i robienie w ostatnich latach zakupów na zapas. Oznacza to więc, że realne zapotrzebowanie do średnio 5,5 mln ton.

Z kopalni krajowych w tym roku ma trafić na rynek około 3 mln ton węgla opałowego. Z racji tego, że na rynku są nadmiary materiałów, to producenci z Polski muszą zmniejszać wydobycie. Choć wskazuje się, że na zwałach jest dużo węgla, to warto mieć świadomość, że większość stanowi miał dla energetyki.

To oznacza, że jeśli chodzi o rynek krajowy, czekają nas niedobory węgla. Tym samym trzeba będzie go importować, a nie jest to proste. Towar trzeba przesiać, więc np. z zamówionych 4 do 6 mln ton otrzymać można ostatecznie 2.