W kwestii długoterminowych zmian Polska już od dawna nie odróżnia się szczególnie od Europy Zachodniej. Miewa jedynie pewne opóźnienia. Chcąc to dostrzec, a przy okazji zauważyć jak owe zmiany szybko przebiegają oraz na ile są głębokie, wystarczy znaleźć dobry punkt odniesienia. Wręcz znakomitym jest osoba prof. Leszka Balcerowicza.

Reklama

Dzięki niemu widać jak bardzo zmieniła się Europa Zachodnia i zmienia Polska w ostatnim latach. Acz by dojść do ogólnych konkluzji najlepiej wyjść od jednego szczegółu z tego tygodnia. Oto Donald Tusk do programu wyborczego Platformy dodał obietnicę o nieoprocentowanym kredycie mieszkaniowym. Tak w praktyce zamierzając realizować hasło, iż: "mieszkanie jest prawem a nie towarem".

Balcerowicz: To powrót do PRL-u

Balcerowicz już wcześniej podkreślał, że dla niego ów slogan to: "powrót do PRL-u". Stwierdził to w rozmowie z Piotrem Witwickim dla portalu "Interia" w listopadzie ubiegłego roku. Dodając iż: ci, którzy operują tym sloganem, to w gruncie rzeczy, chcąc nie chcąc, proponują powrót do PRL-u. Minęło niecałe pół roku i Platforma Obywatelska wzięła na swe sztandary prawo Polaków do własnego dachu nad głową.

"Czy Tusk myśli, że zwolennicy PO nie lubią PiS, ale lubią PiS-owską politykę gospodarczą, tzn upolitycznianie (nacjonalizowanie) gospodarki oraz zwiększanie wydatków socjalnych, które prowadzi do wzrostu podatków, wzrostu jego deficytu i kosztów obsługi długu publicznego?" – skomentował woltę ideową lidera PO za pośrednictwem Twittera prof. Balcerowicz.

Reklama

Zauważmy, iż dokonuje jej polityk, który wspólnie z Janem Krzysztofem Bieleckim, Januszem Lewandowskim i Jackiem Merklem w czerwcu 1990 r. zakładał Kongres Liberalno-Demokatyczny. Najbardziej pro-balcerowiczowską oraz sławiącą neoliberalizm partię w ówczesnym obozie władzy.

W tamtym czasie, za sprawą sukcesów prezydenta Ronalda Reagana i premier Margaret Thatcher, świat zachłystywała się reaganomiką oraz thatcheryzmem, wywodzącymi się wprost z ekonomicznej szkoły chicagowskiej. Ta zaś głosiła konieczność ograniczania wpływów państwa na gospodarkę, na rzecz indywidualnych swobód, niskich podatków oraz wolnego rynku. Leszek Balcerowicz oraz KLD stali wówczas w Polsce najbliżej głównego nurtu ekonomicznego, jaki zdominował świat zachodni. Samo to wystarczało, żeby kreować najważniejsze zmiany. Przy czym należy dostrzec, jak się to odbywało w praktyce.

Balcerowicz i transformacja po 1989 roku

Mianowicie w powszechnej świadomości utrwaliło się, że za transformację Polski po roku 1989 odpowiedzialność ponosi wręcz samodzielnie i w całości Leszek Balcerowicz. Taka wiara jest wygodna dla tych, którzy widzą w tym, co się wtedy zadziało samo zło. Ma ono twarz Balcerowicza. Również głoszący, iż transformacja okazała się wielki sukcesem, triumfalny wieniec laurowy nakładają na głowę profesora. Nasz bohater się przed tym nie wzbrania. Właściwie wszyscy w III RP chcą, żeby to Balcerowicz był symbolem ówczesnych reform i tak się dzieje.

Tymczasem Polska po prostu popłynęła wówczas z głównym nurtem ekonomicznym świata zachodniego, ponieważ żaden inny kraj z Bloku Wschodniego oraz rozpadającego się ZSRR nie był ku temu bardziej predestynowany. Zaważyło na tym sporo czynników. To Polska okazała się największym bankrutem z wyżej wymienionego towarzystwa. Niezdolnym do spłacania wcale nie tak znów imponującego, bo (licząc w dolarach) ok. 40 miliardowego długu. Najbardziej potrzebowała finansowego wsparcia Zachodu i na dokładkę musiała zmagać się z hiperinflacją. Pierwsza też zdecydowała się na odejście od realnego socjalizmu na rzecz wolnego rynku, przyzwalając na rozwój prywatnych firm, Co uczyniono rękami ministra przemysłu Mieczysława Wilczka, jeszcze za rządów ostatniej nadziei PZPR premiera Mieczysława F. Rakowskiego.

Soros, Sachs…

Gdy Balcerowicz zostawał nieco przypadkowo ministrem finansów w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, to jak mają wyglądać przemiany ekonomiczne w III RP było z grubsza ustalone. Znakomicie udokumentował to prof. Antoni Dudek w monografii „Od Mazowieckiego do Suchockiej. Pierwsze rządy wolnej Polski”. Odbyła się mianowicie rozgrywka, czy transformacja zostanie przeprowadzona w wersji ultraliberalnej. Za czym lobbował w Waszyngtonie George Soros oraz opłacani przez niego doradcy ekonomiczni w Warszawie: Jeffrey Sachs i i David Lipton. Nieco delikatniejszej wersji reform, które i tak można określi mianem: "ściśle liberalnych", żądali szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego Michel Camdessus oraz prezes Banku Światowego Barber Conable. To, czy ich wskazówki rząd Mazowieckiego wciela w życie, nadzorował, rezydując od jesieni 1989 r. w Warszawie dyrektor departamentu europejskiego MFW Massimo Russo.

"Plan Balcerowicza"

Mając wytyczne od kluczowych instytucji finansowych świata Leszek Balcerowicz wraz ze swym zespołem przygotował szczegóły plan, dostosowany do polskich realiów. Zaprezentowano go w Waszyngtonie na dorocznej sesji MFW i Banku Światowego, z udziałem ministrów finansów grupy G-7, Następnie rządy najbardziej rozwiniętych krajów świata przekazały do Warszawy swą akceptację dla "planu Balcerowicza".

Co ciekawe w porównaniu z tym, czego pierwotnie chcieli Soros oraz Camdessus, był on umiarkowanie liberalny. Zachowano bowiem w III RP wiele zabezpieczeń socjalnych, a zmiany wprowadzano etapami. Jednak i tak przyniosły zwykłym Polakom wstrząs, jakiego się nie spodziewali. Odsunięty na boczny tor jeden z najwybitniejszych polskich ekonomistów prof. Tadeusz Kowalik skomentował cierpko, iż Mazowiecki wpatrzony w niemieckie państwo opiekuńcze: po recepty chciał jechać do Bonn, ale jego doradcy kupili mu bilet do Waszyngtonu i Chicago.

Jednak prof. Kowalik był wielkim miłośnikiem (podobnie zresztą jak Ryszard Bugaj) teorii Johna Maynarda Keynesa. Tymczasem keynesizm w latach 70. przegrał na Zachodzie starcie z neoliberalizmem. Nie zaoferował bowiem skutecznych recept na pokonanie stagflacji, trawiącej Europę Zachodnią oraz Stany Zjednoczone. Przestał więc kształtować główny nurt światowej ekonomii. Dlatego też prof. Kowalik i Ryszard Bugaj, tak uważnie słuchani przez elity "solidarnościowe" w latach 80., gdy nadeszła pora prawdziwych przemian, poszli w odstawkę i wylądowali na marginesie. Zupełnie tak, jak dziś ląduje Balcerowicz. Można zatem pospekulować, iż gdyby komunizm upadał 15 lat wcześniej, to keynesiści wytyczaliby kierunki zmian w III RP i wyglądałby one zupełnie inaczej.

Jednak tak się nie stało i to nie Tadeusz Kowalik, lecz Leszek Balcerowicz z wielką determinacją oraz szczerym przekonaniem co do słuszności wprowadzanych reform, wcielał je w życie. Biorąc też na klatę właściwie całą odpowiedzialność za to, jakie przyniosły skutki.

Ich ocena to temat na tysiące stron analiz. Bo z jednej strony po rozpoczęciu transformacji Polska zanotowała spadek PKB o ok. 19 proc. (dla porównania najazd Rosji przyniósł spadek PKB Ukrainy w 2022 r. o ok. 30 proc.).

Polska gospodarka ewenementem na skalę światową

Jednak od 1992 r. polska gospodarka stała się ewenementem na światową skalę, odnotowując przez trzydzieści lat nieprzerwany wzrost, co jest rekordem pobitym jedynie przez Chiny. III RP uniknęła zdominowania przez oligarchów oraz wielu innych patologii, tak charakterystycznych dla Europy Środkowo-Wschodniej. Z drugiej strony pod koniec dekady lat 90., wedle danych GUS wysokość realnej płacy netto stanowiła niecałe 80 proc. płacy, jaką statystyczny Polak otrzymywał w roku 1981. Zaś dochody co trzeciego obywatela stawiały go tuż pod granicą sfery ubóstwa. Skala masowego zubożenia społeczeństwa okazywała się gigantyczna. Dopiero po kilkunastu latach transformacji zaczęło się ono odczuwalnie bogacić.

Tusk i "mieszkanie jest prawem, a nie towarem"

Argumentów za i przeciw "planowi Balcerowicza" są setki i trudno o jednoznaczne rozstrzygniecie, bo ekonomia jako nauka bardziej od matematyki przypomina historię. Rzeczy niepodważalnie są w niej rzadkością, a spierać się o przeszłość można bez końca. Po czym tymczasowe zwycięstwo osiąga ten, kto płynie z głównym nurtem. Aż do pojawienia się zupełnie nowego trendu.

Widocznie dostrzegł to i Donald Tusk, bo nad ekonomiczne przekonania swego dawnego mentora, przedłożył hasło "mieszkanie jest prawem, a nie towarem". Co od dawana postuluje w Polsce lewica i z czym jednocześnie zgadza się PiS. Tym sposobem osiągnęliśmy polityczny konsensus, pchający mocniej III RP w stronę zmian, jakie zachodzą w skali całej Unii Europejskiej.

I tu, zgodnie z obietnicą daną na początku, docieram od szczegółu z tego tygodnia do ogólnej konkluzji.

W Europie Zachodniej odchodzenie od neoliberalizmu i wolnego rynku na rzecz rosnącej roli władz krajowych oraz unijnych posunęło się bardzo daleko. Już nie wolna konkurencja decyduje o tym, w jakim kierunku następuje rozwój poszczególnych gałęzi gospodarki, z branżami: motoryzacyjną, budowlaną czy energetyczna na czele. Zastąpiono ją przepisami, dyrektywami, zakazami i strumieniami dotacji.

Stary Kontynent i… gospodarka planowa

Proces ten mocno przyśpieszył po kryzysie w 2008 r. Stary Kontynent niepostrzeżenie staje się miejscem, gdzie zaczyna dominować gospodarka … planowa. A nawet - używając terminologii rodem z czasów przed 1989 r. – centralnie sterowana. Widać to dobrze, jeśli wsłuchać się w poglądy Leszka Balcerowicza, bo one są dokładnie takie same jak 30 lat temu. W odwrotności bowiem do otaczającego go świata profesor zupełnie się nie zmienia. Żeby było zabawniej, biorąc go jako punkt odniesienia, widać również, iż to PiS ze swą polityką gospodarczą wykreowaną przez Mateusza Morawieckiego, znakomicie wpisał się w ów główny, europejski nurt. Natomiast Platforma za sprawą Donalda Tuska dopiero usiłuje za nim nadążyć.

Jednak w tym coraz bardziej bezrefleksyjnym naśladownictwie zachodnich trendów brak jednego momentu zastanowienia. Zachód zmienia się tak w reakcji na wyzwania, jakie sam sobie narzucił. Coraz mniej swobód gospodarczych i wolnego rynku jest odpowiedzią na poczucie zagrożenia, które stwarza ocieplanie się klimatu, groźba odcięcia od paliw kopalnych, spodziewane uderzenia nowych fal migracji z południa, utrata pozycji ekonomicznej na rzecz Chin i Dalekiego Wschodu.

Unia Europejska stawia więc na ręczne sterowanie ekonomią, czego sztandarowym przykładem jest polityka klimatyczna. I tu rodzi się kluczowe pytanie, czy zachodnioeuropejskie biurokracje będą potrafiły lepiej sterować gospodarką niż wschodnioeuropejskiej przed 1989 r. Zważywszy jak w przeszłości kończyły zbyt scentralizowane twory można żywić obawy, że niekoniecznie. Dlatego w dłuższym okresie czasu może się okazać, iż będący obecnie już czymś na kształt żywej skamienieliny Leszek Balcerowicz, miał ostatnio w wielu kwestiach jednak rację.