Nowy mechanizm ma być wprowadzony zamiast dyskutowanego w kuluarach rządu jednorazowego dodatku dla emerytów czyli 500 plus. To gest wobec rzeszy emerytów o niższych dochodach i przekonania PiS, że po 500 plus dla rodzin obóz rządzący powinien wykonać materialny gest pod adresem seniorów.
Taki mechanizm oznacza, że wszystkie emerytury i renty zostaną podwyższone, ale cześć podwyżek będzie wyższa, a część niższa niż wynikałoby to z obecnych zasad. Dziś świadczenia podwyższane są wskaźnikiem na który składa się wysokość inflacji z poprzedniego roku, co rząd prognozuje na 2,6 proc. oraz 20 proc. wskaźnika realnego wzrostu płac, co według prognoz ma wynieść 0,66 pkt proc. Łącznie podwyżka planowana jest na 3,26 proc. Nowy wzór przewiduje, że każdy otrzyma podwyżkę tylko o wskaźnik inflacji czyli o 2,6 proc., ale nie może ona być niższa niż 70 zł.
W praktyce oznacza to, że na większą podwyżkę niż wynika z obecnego wzoru zapisanego w ustawie mogą liczyć osoby, których świadczenie dziś nie przekracza 2147 zł. Najbardziej zyskają oczywiście emeryci pobierający minimalną emeryturę, która urośnie do okrągłych 1100 zł. To 36 zł więcej niż gdyby świadczenia były waloryzowane według dotychczasowych zasad. Im wyższe świadczenie tym różnica mniejsza np. przy emeryturze na poziomie 1500 zł będzie do 21 zł więcej a przy 2 tys. zł niepełne 5 zł. Z kolei ci o wyższych emeryturach i rentach dostaną mniej niż wynikałoby z dzisiejszego wzoru. Emerytura w wysokości 2147 zł to poziom powyżej, którego świadczenie będzie wyliczane na mniej j korzystnych zasadach niż dziś. I tak podwyżka świadczenia 3 tys. zł byłby o niepełne 20 zł niższa a emerytury w wysokości 5 tys. zł o 33 zł niższa.
Obecnie przy określaniu waloryzacji emerytur i rent do stopy inflacji dodaje się 20 proc. wzrostu płac. Żeby zminimalizować
koszty planowanych zmian, rząd zdecydował się usunąć ze wzoru część wynikającą ze wzrostu płac. Zaoszczędzone środki zostaną przeznaczone na podwyżkę co najmniej 70 zł dla pobierających najniższe świadczenia. Z punktu widzenia budżetu nowy wzór oznacza przesunięcie korzyści w stronę osób o niższych świadczeniach. Z zapisanych w budżecie 6,9 mld zł koszt
podwyżki świadczeń zgodnie ze wskaźnikiem inflacji to 5,5 mld zł. Reszta, 1,4 mld zł, to wydatki wynikające ze wskaźnika wzrostu płac.
Dla budżetu ta
operacja może się okazać w 2019 r.
tańsza niż łączne koszty waloryzacji i wypłacenia jednorazowych dodatków nazywanych
500 plus dla seniorów. Poprzedni raz dodatki wypłacono w 2016 r. Wynosiły 50–400 zł i były wypłacane osobom, których świadczenia nie przekraczały 2 tys. zł. Kosztowały 1,4 mld zł. Nowy pomysł na waloryzację z punktu widzenia budżetu ma jedną wadę: podbija
bazę świadczeń i powoduje, że niższe świadczenia rosną szybciej, niż to wynika z dotychczasowego wzoru podwyżek.
Dla osób z minimalnymi emeryturami ten rodzaj waloryzacji oznacza podwyżkę świadczenia o prawie 7 proc. A to oznacza, że w przyszłości, gdy rząd wróci do dotychczasowego modelu, wydatki na wszystkie świadczenia będą rosły szybciej. Beneficjentami waloryzacji będzie ponad 5 mln emerytów, rencistów i rencistów rodzinnych z ZUS oraz ponad 1 mln emerytów i rencistów z KRUS. Nowy sposób wyliczania podwyżek świadczeń będzie natomiast mniej korzystny dla górników czy służb mundurowych, których świadczenia są z reguły wyższe niż przeciętne świadczenia w ZUS.
Choć nowy wzór może budzić niezadowolenie osób o wyższych świadczeniach, nie powinien budzić wątpliwości prawnych. „Ustawodawca ma znaczną swobodę w kształtowaniu mechanizmu waloryzacyjnego. Trybunał nie jest kompetentny, by ocenić, czy ustawodawca przyjął najbardziej trafne rozwiązania prawne w przedmiocie waloryzacji świadczeń zabezpieczenia społecznego. Ocena ta należy do wyborców, przed którymi parlament ponosi odpowiedzialność polityczną” – to fragment uzasadnienia Trybunału Konstytucyjnego do orzeczenia o zgodności z konstytucją waloryzacji kwotowej. W tym przypadku wątpliwości byłoby jeszcze mniej, gdyż wzór zawierający wskaźnik inflacji zapewnia, że świadczenia nie tracą na wartości.
Dotychczasowy wzór podwyżki świadczeń, w części oparty na wskaźniku wzrostu płac, miał dawać emerytom szansę na skorzystanie z owoców wzrostu PKB. Nowa propozycja to z kolei odpowiedź na rosnącą liczbę niższych świadczeń, co jest efektem m.in. obniżenia wieku emerytalnego. To także wyciągnięcie wniosków z dotychczasowych doświadczeń w Polsce, ale i z tego, co się dzieje w innych krajach.
W 2012 r. rząd Donalda Tuska zrobił kwotową podwyżkę świadczeń o 71 zł. Później w wyborczym 2015 r. przeprowadzono waloryzację mieszaną, gwarantując, że podwyżka świadczeń nie może być niższa niż 36 zł, ale zachowując dotychczasowy wzór wyliczania podwyżki świadczenia. Powodem była niska inflacja. Wreszcie PiS w 2016 r. obok ustawowej podwyżki wypłacił wspomniane wcześniej jednorazowe dodatki dla emerytów. ZUS analizował tendencje, jakie występują w innych krajach, i faktycznie modele bywają różne. Tak jest np. we Włoszech, gdzie najwyższe świadczenia są podwyższane tylko o wskaźnik inflacji.