GUS opublikował właśnie dane o zasięgu ubóstwa w 2018 r. Wynika z nich, że skala tego zjawiska wyraźnie zmalała w ciągu ostatnich trzech lat. I to we wszystkich jego miarach. Jak mierzone jest ubóstwo? Na potrzeby tego badania wyróżniono trzy jego rodzaje. Pierwszy to ubóstwo warunków życia. Kryteria, jakie przyjęto do jego zdefiniowania, to przede wszystkim brak możliwości zaspokojenia wybranych potrzeb konsumpcyjnych, jakość mieszkania i jego wyposażenie. Dla przykładu 1,4 proc. gospodarstw domowych nie ma pralki, bo nie stać ich na jej zakup, ok. 2,2 proc. z tych powodów nie ma telewizora. Ale aż ponad 21 proc. uważa swoje mieszkanie za zbyt ciasne, a 26,5 proc. sygnalizuje trudności z utrzymaniem odpowiedniej temperatury. Tak definiowane ubóstwo wystąpiło w niemal 5 proc. gospodarstw domowych. W 2015 r. było ich 8,5 proc.
Inna miara to ubóstwo dochodowe. W takim ujęciu ubogim jest każdy, u kogo dochód był niższy niż 60 proc. przeciętnej dla całego kraju. Przy czym punkt odniesienia (granica ubóstwa) może być inny np. dla osób samotnych, a inny dla rodzin. A to dlatego, że waga uzyskiwanych dochodów jest inna w przypadku czteroosobowej rodziny (gdzie dzieci co prawda nie pracują i nie zarabiają, ale z drugiej strony dostają świadczenie 500 plus), a inna u osoby samotnej. W 2018 r. granica ubóstwa dochodowego dla gospodarstwa jednoosobowego wyniosła 1280 zł, a dla gospodarstwa domowego złożonego z dwóch osób dorosłych i dwojga dzieci do lat 14 – 2688 zł. Według tej metody 13,2 proc. gospodarstw domowych jest obecnie ubogich w porównaniu do 14,4 proc. w 2015 r.
Jeszcze inny sposób liczenia ubóstwa to stopień nierównowagi budżetowej. Chodzi o sytuację, w której gospodarstwo domowe nie ma wystarczająco dużo pieniędzy, by opłacić wszystkie niezbędne wydatki, i albo zalega z płatnościami, albo musi się ratować zewnętrznym finansowaniem, by im sprostać. W tym ujęciu ubogich jest 7,8 proc., w 2015 r. było to 11,1 proc.
GUS podał też dane o zasięgu ubóstwa wielowymiarowego. Są nim dotknięci ci, którzy spełniają kryteria wszystkich trzech miar. Ubogich w tym aspekcie jest 2,1 proc. gospodarstw domowych w porównaniu do 3,4 proc. przed trzema laty.
Przyczyny spadku zasięgu ubóstwa dość łatwo zidentyfikować. Tak przynajmniej sądzą ekonomiści zajmujący się badaniem tego zjawiska.
– Na pewno duży wpływ miał program „Rodzina 500 plus”, który ograniczył skrajne ubóstwo wśród rodzin z dziećmi. Ale też wprowadzenie godzinowej stawki minimalnej za pracę wraz z podwyższaniem płacy minimalnej oraz rosnące dochody z pracy i niskie bezrobocie też miały znaczenie. Podobnie jak wzrost minimalnej emerytury – mówi Michał Brzeziński, ekonomista z Uniwersytetu Warszawskiego, dodając, że nie sposób dziś określić, który czynnik był decydujący. Jego zdaniem obserwując rynek pracy, można stwierdzić, że dochody osób zarabiających mało rosły relatywnie szybciej niż lepiej uposażonych, głównie ze względu na kurczące się zasoby siły roboczej. Ale według niego są grupy społeczne, które w mniejszym stopniu miały udział w tym sukcesie. I w ich przypadku zasięg ubóstwa nie malał tak szybko.
– Dotyczy to gospodarstw domowych bez dzieci, osób samotnych, zwłaszcza starszych. Odpowiedzialni za politykę społeczną powinni się zastanowić, jak wesprzeć te grupy. Tym bardziej że coraz bardziej jaskrawy będzie problem niskich emerytur. Stajemy przed wyzwaniami odpowiedniego zabezpieczenia na starość – ocenia ekonomista.
Podobnie uważa Michał Myck, dyrektor Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA. Jego zdaniem takie programy jak 500 plus w połączeniu ze wzrostem funduszu płac w gospodarce (czyli sumy wypłat ze wszystkich etatów) podniosły średnią dochodów – co zepchnęło w kierunku ubóstwa tych, których te zmiany nie objęły. Czyli właśnie osoby w podeszłym wieku. Dzisiaj stosowane formy wsparcia – jak dodatek pielęgnacyjny – nie spełniają swojej roli. Powszechność dodatku sprawia, że z jednej strony zasiłek specjalnie nie pomaga osobom, które są w dobrej sytuacji materialnej, a dla tych, którzy wymagają intensywnej opieki długoterminowej, takie wsparcie zdecydowanie nie wystarcza.
– Biorąc pod uwagę szybko rosnącą liczbę osób, które będą potrzebowały takiej opieki, dostosowanie pomocy materialnej do ich potrzeb będzie dużym wyzwaniem, na które rząd będzie musiał w najbliższym czasie odpowiedzieć – uważa Michał Myck i dodaje, że żeby dalej skutecznie walczyć z ubóstwem, trzeba będzie dostroić politykę społeczną w tym właśnie kierunku. Bo dodatki na dzieci zakresu ubóstwa nie będą już zmniejszać. I lepiej nie liczyć na utrzymywanie się dobrej koniunktury, bo jej szczyt prawdopodobnie mamy już za sobą.
– Ważną sprawą jest zwiększanie zatrudnienia, zwłaszcza kobiet, bo tu – mimo wysokiej dynamiki wzrostu gospodarczego – mamy stagnację. Na razie nie ma wyraźnych sygnałów, że rząd postrzega to jako bardzo istotny problem – uważa dyrektor CenEA. I przypomina, że zła sytuacja materialna często dotyczy małżeństw, gdzie pracuje tylko jedna osoba, albo osób samotnych, a w szczególności rodziców samotnie wychowujących dzieci. Takie rodziny są też najbardziej narażone na duże wahania dochodu w przypadku utraty pracy głównego żywiciela.