Oczekuję, że roczna inflacja będzie w granicach 15– –16 proc. Ale muszę postawić gwiazdkę przy tych liczbach. To nie jest jeszcze właściwa dezinflacja. W ubiegłym roku inflacja rosła przeciętnie w miesiącu o 1,3 proc. W styczniu tego roku mieliśmy wzrost o 2,5 proc., a w lutym 1,2 proc. W stosunku do grudnia ceny wzrosły już o 3,8 proc. Po marcu tak mierzona inflacja mocno zbliży się do 5 proc. Dwa razy więcej niż cel inflacyjny. A to tylko I kw. Tylko niewyrobiony obserwator mógłby już myśleć o sukcesie w dezinflacji. Tymczasem z dużą pewnością można powiedzieć, że problem jest nadal bardzo duży.
Póki co dezinflacja, o którą pan pyta, wynika z dwóch rzeczy. Pierwsza to wysoka baza statystyczna. Użyjmy przykładu: jeśli cena oleju rzepakowego podniosła się z 5 zł do 10 zł, to mamy wzrost o 100 proc. Jeśli potem podrożał do 15 zł, to wzrost wynosi 50 proc. Czy o taką „dezinflację” chodzi? Oczywiście dobrze, że nie zdrożał do 20 zł, czyli o kolejne 100 proc. To właśnie taki „dezinflacyjny” mechanizm będziemy obserwować w najbliższych miesiącach.
Mrożenie cen administracyjnych. W lutym nie mieliśmy inflacji na poziomie 20 proc. wyłącznie dlatego, że dokonano pewnej interwencji w cenach paliw, a ponadto zamrożono ceny nośników energii. Gdyby ich ceny poszły w górę w styczniu o 20–30 proc., jak jeszcze pod koniec roku oczekiwali właściwie wszyscy analitycy, inflacja miałaby dwójkę z przodu.