"Przy obecnych mocach produkcyjnych wytworzenie potrzebnej ilości monet zajęłoby nam około dwóch lat. Relatywnie krócej, jeżeli te mocy byśmy zwiększyli. Ale decyzji co do zwiększenia mocy produkcyjnych jeszcze nie ma" - powiedział "Rzeczpospolitej" Leszek Kula, dyrektor operacyjny Mennicy Polskiej.
To oznacza, że jeśli rząd na poważnie myśli o wprowadzeniu euro w 2012 roku, musi zacząć działać nie tylko w obszarze poprawiania wskaźników gospodarczych. Te też są ważne, by w ogóle wejść do ERM2 (czegoś w rodzaju poczekalni dla kandydatów, gdzie trzeba trzymać się sztywnych założeń makroekonomicznych). Jednak okazuje się, że Polska nie jest nawet przygotowana do akcesji w tak elementarnym obszarze jak bicie monet.
"Rzeczpospolita" pisze, że Polska będzie potrzebowała około 4-5 miliardów monet. To zdecydowanie więcej niż wynosiły potrzeby mniejszych krajów, które ostatnio wprowadzały u siebie euro. Banknoty nie będą problemem, bo - jak pisze gazeta - można je pożyczyć od innych krajów i później oddać. Schody zaczynają się przy monetach, które mają stronę narodową.
Mało tego, "Rzeczpospolita" twierdzi, że problemem może być też składowanie wybitego pieniądza, a także jego dystrybucja. To wszystko jest czasochłonne w przypadku tak dużego kraju jak Polska.
Rząd mówi o wejściu Polski do strefy euro w 2012 roku, ale nie pomyślał o jednym: jak zdążyć z produkcją monet, którymi mielibyśmy płacić za trzy lata. Nawet gdybyśmy zaczęli je bić w dniu podjęcia przez Brukselę decyzji o naszym członkostwie w eurolandzie (zwyczajowo decyzja zapada pół roku przed akcesją), to i tak nie zdążymy. Na bicie monet potrzebujemy dwóch lat.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama