Polska była jednym z 17 państw UE, które w ubiegłym roku wykorzystywały węgiel jako surowiec energetyczny i należała do zdecydowanej czołówki w jego imporcie z zagranicy. Zależność od dostaw z Rosji i Białorusi sięgała powyżej 80 proc. w ubiegłych latach, jednak wojna w Ukrainie zdecydowanie przyspieszyła zapowiadany od dawna przez rząd PiS proces energetycznego uniezależniania się od Moskwy. Już na początku marca, tydzień po rozpoczęciu rosyjskiej agresji w Ukrainie polski rząd zapowiedział chęć wprowadzenia embarga na import rosyjskiego węgla. Ostatecznie zostało ono wdrożone do porządku prawnego ustawą o szczególnych rozwiązaniach w zakresie przeciwdziałania wspieraniu agresji na Ukrainę oraz służących ochronie bezpieczeństwa narodowego podpisaną 14 kwietnia przez prezydenta.
Na jej mocy do Polski nie można zarówno przywozić węgla i koksu pochodzących z Rosji i Białorusi, ale także dokonywać tranzytu tych surowców przez terytorium kraju. Przepisy miały bardzo krótkie, bo zaledwie jednodniowe vacatio legis, dlatego weszły w życie już 15 kwietnia. Po wejściu w życie ustawy wicepremier i szef resortu aktywów państwowych Jacek Sasin szacował, że w wyniku embarga w Polsce może zabraknąć około 8 mln ton węgla rocznie, a niedobór ten będzie musiał zostać zastąpiony alternatywnymi dostawami.
Embargo uzgodniono w kwietniu
Tymczasem embargo na poziomie całej UE zostało uzgodnione w kwietniu przez unijnych liderów, a weszło w życie dopiero 11 sierpnia. W okresie od połowy kwietnia do prawie połowy sierpnia spółki węglowe mogły wciąż przeprowadzać transakcje, które były realizacją kontraktów zawartych przed przyjęciem unijnego embarga po to, aby wszystkie zobowiązania ze strony państw członkowskich wobec Rosji i Białorusi zostały zrealizowane. Obecnie cała "27" stara się dywersyfikować swoje źródła dostaw nawet z najbardziej odległych krańców świata.
Jak poinformowało DGP Ministerstwo Klimatu i Środowiska w pierwszym półroczu 2022 r. import węgla do Polski odbywał się z ponad 15 państw. Wśród dostawców surowca nad Wisłę znalazły się m.in.: Australia, Białoruś, Chiny, Indonezja, Kanada, Kazachstan, Kirgistan, Kolumbia, Mozambik, Norwegia, RPA, Rosja, Stany Zjednoczone, Ukraina, Wielka Brytania. Aktualnie nie występuje import z Rosji ani Białorusi – zapewnił nas w odpowiedzi na pytanie DGP resort klimatu.
Import węgla do Polski wzrósł
Formalnie zakaz sprowadzania rosyjskiego i białoruskiego węgla wszedł w życie dopiero w czwartym miesiącu tego roku, zatem przez cały pierwszy kwartał spółki węglowe mogły zgodnie z obowiązującymi przepisami importować surowiec ze wschodnich kierunków. Dziś praktycznie cała UE bije na alarm przed zimą, w trakcie której może dojść do dużego kryzysu energetycznego. Dane przekazane nam przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska pokazują jednak, że import węgla do Polski w tym roku wzrósł, a nie zmalał, jak mogłoby wydawać się w wyniku wykluczenia z rynku największego dostawcy. W pierwszym półroczu 2022 r. – jak poinformował nas resort - spółki węglowe zaimportowały łącznie 7,6 mln ton, podczas gdy w analogicznym okresie w ubiegłym roku było to 7,1 mln ton przy 12,7 mln ton, które Polska łącznie zaimportowała w 2021 r.
Po dwóch tygodniach KE nie odnotowała nadużyć ze strony europejskich spółek węglowych, jeśli chodzi o przystosowanie się do unijnych sankcji. Z Warszawy nie płyną na razie żadne sygnały o nieprzestrzeganiu embarga, podobnie jak ze strony wszystkich największych importerów węgla: Holandii, Niemiec, Włoch czy Francji. Choć w odpowiedziach przesłanych DGP przez różne resorty w rządach poszczególnych państw europejskich, dominuje podkreślanie roli prywatnych spółek węglowych w imporcie, to Bruksela stoi niezmiennie na stanowisku, że to krajowe służby odpowiadają za zapewnienie przestrzegania wszystkich sankcji. Łącznie - według wyliczeń KE - embargo węglowe ma pozbawić Rosję wpływu ok. 8 mld euro rocznie. UE odpowiadała bowiem za około 70 proc. rosyjskiego eksportu węgla opałowego i ponad połowę eksportu węgla w ogóle.