Wystarczyła sugestia szefa OPEC Chakiba Khelila, że organizacja może ciąć wydobycie, a cena baryłki ropy od razu poszła w górę. Na nowojorskiej giełdzie zdrożała do 43,36 dolarów (o 2,55 dol.), a na londyńsiej do 42,25 dolarów (o 2,51 dol. ).
To wprawdzie i tak niewiele w porównaniu do letniego szczytu, gdy baryłka kosztowała niemal 150 dolarów. Jednak koncerny naftowe oraz dystrybutorzy paliw chętnie usprawiedliwią swą podwyżkę tymi wzrostami.
Jak bardzo OPEC może ograniczyć wydobycie ropy? Tego Khalil nie sprecyzował. Jednak redukcja jest bardzo prawdopodobna. Tym bardziej, że świat obawia się pogorszenia sytuacji gospodarczej w Chinach. Jeśli recesja zawładnie także tamtym rynkiem, popyt na ropę spadnie drastycznie. A wtedy mocno spadnie cena baryłki. Po to, by zabezpieczyć się przed takim scenariuszem, OPEC prawdopodobnie zredukuje wydobycie już na szczycie 17 grudnia.
Rynek handlu ropą jest tak skonstruowany, by chronić interesy producentów paliw, a kosztami kryzysu obciążać kierowców. Organizacja wydobywców ropy - OPEC - chce pozamykać część swych szybów, by mniejszą podażą znów podnieść ceny na giełdach surowcowych. Skutek? O ile koncerny nie spieszyły się dotąd z obniżką cen na stacjach, tak teraz je pospiesznie podniosą. Będą miały pretekst.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama