Maklerzy tłumaczą spadek cen tym, że dramatycznie kurczy się zapotrzebowanie na ropę w zwalniającej, światowej gospodarce. I to kurczy się szybciej niż jej producenci tną dostawy. Na giełdzie towarowej w Londynie baryłka ropy typu crude kosztowała w poniedziałkowe południe 38,52 dol, a w Nowym Jorku 38,43 dol.

Reklama

W pierwszym tygodniu stycznia z powodu konfliktu izraelsko-palestyńskiego cena baryłki ropy przebiła 50 dol. I wyglądała, że nadal będzie rosnąć. Tym bardziej, że ograniczenia wydobycia wyższe niż zakłada samo OPEC zapowiedzieli tacy arabscy członkowie kartelu jak Kuwejt i Iran.

O cenie przeważyły jednak inne czynniki. W USA zapasy ropy rosły w ciągu 13 z ostatnich 15 tygodni, bo gospodarka mocno spowolniła, co pokazywały ostatnie dane zza oceanu o spadku produkcji i wzroście bezrobocia. Niekorzystne dla producentów są też prognozy. Analitycy Deutsche Banku oceniają, że zużycie ropy spadnie w tym roku o milion baryłek dziennie. Obecnie jest to ponad 85 mln.