Pakiet mobilności ma uregulować pracę kierowców ciężarówek. Wprowadzenie zbyt surowych przepisów mogłoby uderzyć w polskie firmy, które przewodzą w transporcie międzynarodowym w Europie. Dlatego nasi europosłowie, niezależnie od barw partyjnych, walczyli o to, by izba odroczyła prace nad pakietem i powróciła do niego już po wyborach.
Na ostatniej prostej zarzucili nawet europarlament ponad tysiącem poprawek, licząc na to, że decydowanie w sprawie tak dużej liczby zapisów będzie na tyle skomplikowane, iż izba zdecyduje się odroczyć prace. Był to fortel, ale – jak przekonywali nasi europosłowie – zgodny z regulaminem.
Pomimo tego izba zdecydowała się jednak procedować. Głosowanie poprawka po poprawce było na tyle czasochłonne, że po kilkunastu minutach połączono je w bloki. To, w ocenie polskich deputowanych, łamało zasady regulaminu, bo poprawki można łączyć tylko tematycznie. A wówczas zblokowano je ad hoc według grup politycznych – na podstawie tego, kto je złożył. PiS zapowiedział wtedy skargę na sposób procedowania pakietu mobilności do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. Nie przejmując się tym, europarlament swoje stanowisko przeforsował, popierając niekorzystne dla polskiego sektora transportu zapisy.
Reklama
Ale to nie koniec walki o pakiet mobilności. Elżbieta Łukacijewska, europosłanka PO wybrana na kolejną kadencję, mówi, że chociaż izba ustaliła stanowisko, to w ferworze walki zapomniano o mandacie upoważniającym przedstawiciela europarlamentu do udziału w rozmowach trójstronnych stanowiących dalszy etap prac legislacyjnych. Bez niego negocjacje nie mogą się rozpocząć. Teraz możliwości są dwie: albo izba szybko przyzna mandat, podtrzymując poprzednie stanowisko, albo zdecyduje, że sprawa jest na tyle kontrowersyjna, że powinna się nią zająć nowa Komisja Europejska. – To wariactwo legislacyjne przed wyborami było podyktowane kampanią wyborczą i potrzebą wykazania się przez naszych kolegów, zwłaszcza francuskich, że coś zrobili. Teraz jest nowa kadencja i czas na przyjrzenie się na chłodno wszystkim wątpliwościom, również proceduralnym – mówi. Jest to grzech, który nowy europarlament ma szansę jeszcze zmazać.
Jak dodaje Łukacijewska, ze skargą do trybunału w Luksemburgu należy się jeszcze wstrzymać do czasu ostatecznych rozstrzygnięć w europarlamencie. W jej ocenie szanse na korzystną decyzję są duże, bo wielu z eurodeputowanych, którzy w poprzednim rozdaniu zabiegali o pakiet mobilności, nie startowało w wyborach albo się nie dostało do nowej izby.