Na razie wszystko jest pod kontrolą: sama inflacja w maju wyniosła 2,4 proc., czyli prawie tyle, ile wynosi cel inflacyjny Narodowego Banku Polskiego. NBP chciałby, aby ceny rosły w tempie ok. 2,5-proc., według niego to optymalny poziom dla gospodarki. Zdaniem ekonomistów presja inflacyjna rzeczywiście narasta, ale do drożyzny – rozumianej jako powszechny wzrost cen w całym przekroju koszyka najczęściej kupowanych towarów i usług – jeszcze daleko.
Jeśli jednak przyjrzeć się poszczególnym składowym tego koszyka, to są w nim towary, które podrożały bardzo wyraźnie, wręcz skokowo. I, co gorsza, jest to żywność, na którą przypada mniej więcej jedna piąta wszystkich wydatków konsumenckich. W maju jej ceny były o 5 proc. wyższe niż przed rokiem. Z opublikowanych w piątek danych GUS wynika, że najmocniej do inflacji dołożyły się ceny warzyw i mięsa. To, jak bardzo podrożały niektóre z nich, widać choćby w zestawieniu zintegrowanego systemu rolniczej informacji rynkowej. Dla przykładu hurtowa cena kapusty jest obecnie o 289 proc. wyższa niż rok temu, za cebulę płaci się 247 proc. więcej. Cena kilograma ziemniaków wzrosła z ok. 80 gr za 1 kg w połowie czerwca ub.r. do około 2,54 zł obecnie. Drogie warzywa to efekt ubiegłorocznych kłopotów rolników z utrzymaniem stanu upraw w warunkach długotrwałej suszy. Produkcja była mniejsza, więc i zapasów było mniej, szybciej się wyczerpały i podaż warzyw silnie spadła. – Bieżący rok także nie rozpieszcza. Susza, silne wiatry, przymrozki, a następnie ulewy i grad – już dawno nie było takiej kumulacji negatywnych zjawisk atmosferycznych na początku sezonu wegetacji – zauważa Marta Skrzypczyk, dyrektor BNP Paribas Bank Polska.
Eksperci z Rynku Hurtowego Bronisze dodają, że z tego powodu część producentów musiała dokonać podwójnych wysiewów warzyw, co przełoży się na koszty ich wytworzenia, a w efekcie na ceny.
Susza z poprzedniego roku wpłynęła też m.in. na kondycję zbóż, przez co dziś trzeba więcej płacić nie tylko za pieczywo (za chleb 0,5 kg niemal 12 proc. więcej r/r), ale i piwo (o 5,4 proc.). Z kolei drożejąca wieprzowina (jej ceny w maju były o ok. 12 proc. wyższe niż rok wcześniej) to efekt drastycznego spadku produkcji w Chinach, które walcząc z epidemią afrykańskiego pomoru świń, masowo likwidują hodowle.
– Prognozuje się, że w Chinach produkcja spadnie w całym roku o ok. 30 proc. r/r To jakby wybić wszystkie świnie w USA. Tak drastyczny spadek pogłowia spowoduje silny wzrost importu wieprzowiny do Chin. To wpłynie na wzrost cen skupu trzody chlewnej, co z kolei przyczyni się do wzrostu cen pozostałych gatunków mięsa, będących substytutami wieprzowiny, czyli w szczególności drobiu – wyjaśnia Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole.
Efekt: polski obiad typu schabowy z ziemniakami i kapustą kosztuje o ponad 30 proc. więcej niż rok temu.
Zdaniem Jakuba Olipry dynamika cen żywności osiągnie swoje maksimum w III kwartale roku i może ukształtować się na poziomie nawet 6,5 proc. wyższym r/r – Głównym czynnikiem ryzyka dla takiego scenariusza są warunki agrometeorologiczne wśród kluczowych światowych producentów żywności oraz w Polsce, a także dalszy rozwój sytuacji związanej z ASF w Chinach – podkreśla.
Ostatnie warunki pogodowe będą bowiem miały wpływ już nie tylko na warzywa, ale też owoce, w przypadku których na razie mamy do czynienia z deflacją. Zdaniem Jakuba Olipry w III kwartale dojdzie do odwrócenia tej sytuacji. Marta Skrzypczak dodaje, że będzie to widoczne przede wszystkim w przypadku truskawek, czereśni, malin oraz, w dalszych miesiącach, jabłek.
Eksperci dodają, że do wzrostu cen w kolejnych miesiącach przyczyni się również podatek handlowy, który najprawdopodobniej wejdzie w życie w sierpniu wraz z uprawomocnieniem się wyroku TSUE. – Oczekujemy, że w znacznym stopniu zostanie on przerzucony na konsumentów – mówi Olipra.
Dlatego to w sklepach można oczekiwać w kolejnych miesiącach największych wzrostów, bo na bazarach i targach już są widoczne. Producenci z powodu podwyżek cen surowców próbują obecnie renegocjować z sieciami kontrakty. Efekty rozmów poznamy najwcześniej za miesiąc. – Tyle minimum trwa zmiana warunków. Bywa nawet, że osiągnięcie porozumienia zajmuje kilka miesięcy – dodaje Witold Choiński, prezes związku Polskie Mięso.
Ale nawet jeśli ceny żywności podbiją jeszcze inflację, nie powinno to zdestabilizować całej gospodarki. Tak przynajmniej uważa Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. – Nawet jeśli inflacja przekroczy 3 proc., a na początku przyszłego roku pewnie 3,5 proc., bo podrożeje energia, a rząd nie będzie już tego kompensował, to ciągle nie jest to szczególnie wysoki poziom – mówi.
Według niego Rada Polityki Pieniężnej nie zdecyduje się teraz na podwyżki stóp procentowych, żeby tłumić wzrost cen. Bo oprócz tego, że taka decyzja byłaby spóźniona (jej skutki widoczne byłyby dopiero za rok, półtora), to jeszcze jej pośrednim skutkiem mogłoby być pogłębienie spowolnienia gospodarki, które wciąż przed nami.