UOKiK do tego pilotażowego badania wybrał pięć sieci handlowych - to Auchan, Biedronka, Carrefour, Lidl i Tesco. W badaniu wzięto pod uwagę ceny ziemniaków, cebuli, jabłek, malin i wiśni. "Sprawdziliśmy, jaka część tej ceny, którą ostatecznie płacimy w sklepie, trafia do rolnika, pośrednika i sklepu" - poinformował w poniedziałek na konferencji prasowej prezes Urzędu Marek Niechciał.
Wicedyrektor oddziału UOKiK w Gdańsku Dariusz Łomowski poinformował, że badanie zostało wykonane na przełomie 2018/2019 r. przez wojewódzkich inspektorów Inspekcji Handlowej w Krakowie, Warszawie i Poznaniu. Zaznaczył, że wyniki mają charakter poglądowy, bo badano jedną partię produktu, stąd nie można ich odnosić do całego badania.
Z uśrednionych danych wynika, że w przypadku malin i wiśni rolnik dostaje niecałe 30 proc. końcowej ceny, jabłek - ponad 40 proc, cebuli - niecałe 40 proc., a w przypadku ziemniaków - niecałe 50 proc. Pośrednikom przypada 20-40 proc. ceny. Ala są to dane średnie - podkreślił prezes UOKiK. Dodał, że jeżeli przyjrzeć się cenom poszczególnych produktów w różnych sieciach handlowych, to w skrajnym przypadku rolnik za dostarczone jabłka dostawał tylko 14 proc. ceny płaconej w sklepie.
Pilotaż pokazał, że w większości przypadków między rolnikiem a sklepem występuje kilku pośredników, którzy mają znaczący wpływ na ostateczną cenę warzyw lub owoców w oferowanych w sklepach. W przypadku jabłek zysk pośredników wahał się od 10 do 77 proc., a sklepów - od 9 do 27 proc. Wydaje się, że te 14 proc. w żaden sposób nie rekompensuje wysiłku i ryzyka biznesowego rolnika - ocenił szef UOKiK. Zakładając, że kilogram owoców kosztował 2 zł, oznacza to, że mogło się zdarzyć, iż rolnik zarobił zaledwie 28 groszy, mimo ponoszonych ryzyk i ogromnego nakładu pracy.
W przypadku malin rolnicy otrzymali od 26 do 58 proc. ceny, którą płacił konsument, pośrednicy od 10 do 42 proc., a sieci handlowe - od 9 do 27 proc. Wiśnie sprzedawały tylko trzy ze sprawdzanych sieci. Udział tych sklepów w cenie na półce wynosił od 25 do 68 proc. W przypadku rolników ten odsetek wahał się od 15 do 50 proc., a pośredników - od 17 do 26 proc.
Zarobek producentów cebuli wynosił między 19 a 83 proc., pośredników od 43 do 52 proc. (w jednym przypadku pośrednicy sprzedali do sklepu produkt taniej niż kupili od rolnika), a sklepów - od 7 do 35 proc. Producenci ziemniaków dostawali zaś od 26 do 68 proc końcowej ceny, pośrednicy - od 3 do 53 proc., a zarobek sklepów wahał się od 7 do 36 proc. ceny na półce.
Jak zauważył Niechciał, rolnicy w przypadku sprzedaży szybko psujących się owoców otrzymywali więcej niż producenci jabłek, ziemniaków czy cebuli. Dodał, że UOKiK nie analizował, jaka jest przyczyna takiej sytuacji.
Jak podkreślił dyrektor z BGŻ BNP Paribas Bartosz Urbaniak, jest to pierwsze tego typu badanie - dotychczas żaden kraj tego nie zrobił. Jego zdaniem teoretycznie rolnik powinien otrzymywać 30-35 proc. ceny końcowej. Ale trzeba także wziąć pod uwagę to, co zawiera umowa - np. w przypadku sprzedaży malin najistotniejsze jest, kto bierze na siebie straty. Jeżeli pokrywa je kupujący, to 30 proc. wynagrodzenia dla plantatora można uznać za dobre - wskazał.
Ocenił, że inaczej będzie w przypadku ziemniaków. Jeżeli pośrednik odbiera je z gospodarstwa, myje je, pakuje i dostarcza do handlu, to 30-proc. udział w cenie dla rolnika będzie wystarczający; ale jeżeli robi to już grupa rolników, to ich udział w końcowej cenie powinien być wyższy. Niechciał wyjaśnił, że na razie UOKiK nie podejmie żadnej inicjatywy legislacyjnej w tej sprawie; liczy raczej na "samoregulację sieci handlowych", czyli doprowadzenie do takiej sytuacji, że znaczącą część ceny końcowej będzie otrzymywał rolnik.