Minister infrastruktury jest zainteresowany utrzymaniem portu Warszawa – Modlin – napisał wiceminister Mikołaj Wild w obszernej odpowiedzi dla młodzieżówki Platformy Obywatelskiej, która pytała resort o przyszłość portu i sensowność budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Wild twierdzi, że nawet po oddaniu CPK Modlin jest potrzebny, by obsłużyć dynamicznie wzrastający ruch lotniczy na Mazowszu. Tym samym resort uciął spekulacje, że dąży do zamknięcia Modlina.
Taka deklaracja może cieszyć. Tylko za tym muszą iść czyny. Minister Wild powinien w końcu wpłynąć na podległe mu przedsiębiorstwo Porty Lotnicze, by przestało blokować rozbudowę terminalu – mówi Marcin Danił, wiceprezes lotniska w Modlinie. – Podstawową potrzebą portu jest powiększenie przestrzeni terminala o powierzchnię odprawy pasażerskiej i poczekalni oraz handlową, która umożliwi uzyskiwanie przychodów pozalotniskowych – potwierdza Mariusz Rutz, prezes JSK Architekci, projektant portów lotniczych.
PPL, które ma blisko jedną trzecią udziałów w podwarszawskim porcie, od zeszłego roku nie chce się zgodzić na emisję obligacji wartych 60 mln zł. Kwota ta miałaby być przeznaczona przede wszystkim na rozbudowę zapchanego terminala. Inwestycja miałaby zwiększyć jego przepustowość z 3 do 6 mln pasażerów rocznie.
Reklama
Szef PPL Mariusz Szpikowski nie zgodził się na nią, bo według niego skorzystałby przede wszystkim Ryanair, jedyny przewoźnik w Modlinie, który przed laty wynegocjował dla siebie niezwykle korzystne stawki opłat lotniskowych. Przy 3 mln podróżnych, którzy rocznie korzystają z usług portu, irlandzki przewoźnik za każdego z nich płaci zaledwie 5 zł.
Nie jest tajemnicą, że rosnąca siła irlandzkiego przewoźnika w Modlinie jest z kolei nie w smak LOT-owi, który już kilka lat temu został wyprzedzony przez Ryanair w liczbie pasażerów obsługiwanych w Polsce. Od pewnego czasu władze Lotniska Chopina starają się mocno sprzyjać naszemu narodowemu przewoźnikowi.
Władze lotniska w Modlinie w związku z brakiem porozumienia z udziałowcem szykują teraz plan B. Liczą, że jutro zapali się zielone światło dla inwestycji. Rada nadzorcza portu zajmie się bowiem propozycją wzięcia kredytu na kwotę 40 mln zł. Za te pieniądze będzie można postawić tymczasowy terminal, w którym odprawiani będą pasażerowie odlatujący do krajów spoza strefy Schengen – przede wszystkim do Wielkiej Brytanii, a wkrótce także na Ukrainę. Część tej kwoty ma być przeznaczona na przebudowy płyt postojowych, gdzie mają zostać wyznaczone kolejne stanowiska dla samolotów.
Mamy już konkretną propozycję ze strony banku. Według obliczeń budowa terminalu będzie oznaczać wzrost rocznych przychodów z 60 do 90 mln zł. Wszystko dzięki zwiększeniu powierzchni komercyjnej. Teraz nie ma tam zbyt wielu sklepów i kawiarni, na co narzekają podróżni. Ze strony najemców mamy zaś ogromne zainteresowanie nowymi powierzchniami handlowymi – mówi Marcin Danił.
Dodaje, że w tym przypadku na inwestycję nie będzie potrzebna zgoda walnego zgromadzenia udziałowców. Wystarczy zdobyć poparcie większości członków rady nadzorczej. Zaznacza, że kluczem przeforsowania pomysłu jest zgoda dwóch przedstawicieli Agencji Mienia Wojskowego, która ma także jedną trzecią udziałów w lotnisku.
Członkowie rady nadzorczej z ramienia Agencji Mienia Wojskowego są w trakcie analizowania przedstawionej przez zarząd spółki propozycji. Będzie ona dopiero przedmiotem rozmów podczas piątkowego posiedzenia – informuje rzeczniczka AMW Małgorzata Weber.
Słychać też głosy, że decyzję w sprawie kredytu dla spółki agencja może przeciągać do wyborów samorządowych. Niewykluczone, że władze na Mazowszu (kolejny udziałowiec Modlina) od koalicji PSL–PO przejmie PiS.
Marcin Danił przekonuje, że tymczasowy terminal może powstać w rok. W przypadku zdobycia wszystkich zgód na jesieni obiekt byłby gotowy na przełomie 2019 i 2020 r.
Niedawno Ryanair zapowiedział chęć dofinansowania portu. Część ekspertów uważa jednak, że to była taka medialna oferta, za którą nie pójdą konkrety.