Umowy z PKP Intercity dotyczą gruntownej modernizacji 163 wagonów. Na ich zawarcie przewoźnik czeka rekordowo długo, bo przetargi zostały rozstrzygnięte już we wrześniu zeszłego roku. Okazało się jednak, że Pesa, która popadła w tarapaty finansowe, nie była w stanie m.in. zdobyć od ubezpieczyciela tzw. gwarancji należytego wykonania umowy. Wiąże się to z koniecznością wniesienia zabezpieczenia stanowiącego 5 proc. wartości zamówienia, czyli w tym przypadku blisko 50 mln zł. Pesa zapewnia, że wreszcie zdobyła gwarancje od konsorcjum, z PZU na czele. Według Macieja Grześkowiaka, rzecznika bydgoskiej firmy, kontrakty na remont wagonów dla państwowego przewoźnika mają być podpisane w przyszłym tygodniu. – To realny termin – potwierdza DGP Jarosław Oniszczuk, wiceprezes PKP Intercity.
Nowy prezes Pesy Krzysztof Sędzikowski ocenił niedawno, że banki i firmy ubezpieczeniowe zmieniły podejście do firmy po tym, jak zaczęła prowadzić rozmowy z Polskim Funduszem Rozwoju na temat przyszłości fabryki. Po odrzuceniu oferty czeskiej Škody to właśnie ta państwowa spółka prowadzi od ponad miesiąca z Pesą wyłączne negocjacje, których przedmiotem są ewentualne inwestycje w firmę. Maciej Grześkowiak twierdzi, że powinny się one skończyć w ciągu kilku tygodni. Teraz trwają rozmowy m.in. na temat wielkości udziałów, które PFR obejmie w spółce.
Państwowy fundusz ma dokapitalizować firmę, która w zeszłym roku znalazła się na krawędzi bankructwa na skutek m.in. zbyt dużej liczby zamówień, które wzięła na swoje barki. Z części z nich, np. produkcji tramwajów dla Warszawy czy pociągów Dart dla PKP Intercity, nie potrafiła się wywiązać na czas, co skończyło się karami finansowymi.
Pod koniec zeszłego roku pomocną dłoń podało firmie konsorcjum banków, z PKO BP na czele, które udzieliło 200-milionowego kredytu umożliwiającego bieżącą realizację kontraktów. Warunkiem przyznania pożyczki było jednak szybkie pozyskanie inwestora.
O poprawie kondycji firmy mają świadczyć inne zdobyte zamówienia. Według rzecznika Pesy w maju ma ona podpisać wartą 310 mln zł umowę na dostawę 13 pociągów dla warszawskiej Szybkiej Kolei Miejskiej. Firma musi też skupić się na realizacji zamówień zleconych w poprzednich latach. Nad niektórymi z nich wisi widmo kary za opóźnienia. Wielkim wyzwaniem będą zwłaszcza dostawy spalinowych pociągów Link dla Deutsche Bahn. Według umowy pierwsze składy miały dotrzeć do przewoźnika w połowie 2016 r., ale znacznie przedłużyło się uzyskanie w niemieckich urzędach odpowiednich homologacji, które dopuściły składy do ruchu po niemieckich torach. Według ostatnich zapowiedzi pierwsze Linki dotrą za Odrę w maju. Pesa będzie próbowała negocjować z Niemcami wysokość kar za opóźnienia.
Bydgoska firma z poślizgiem realizuje też zamówienie na pociągi Elf dla Kolei Śląskich. Cztery podobne składy dla Przewozów Regionalnych przekazała w marcu – z blisko czteromiesięcznym opóźnieniem.
Jakub Majewski z fundacji ProKolej uważa, że na razie trudno wyrokować, czy Pesa rzeczywiście wraca na właściwe tory. – Pierwsze wypowiedzi nowego prezesa, który deklarował, że firma nie będzie ślepo walczyć o każdy kontrakt i ograniczy portfel produktów, brzmiały obiecująco. Kolekcjonowanie zleceń nie wyszło na dobre. Długie rozmowy z ubezpieczycielami pokazują, że firma nie jest chyba w najlepszej kondycji. Ale żeby w pełni ocenić sytuację, trzeba poczekać na zakończenie rozmów z inwestorem i ogłoszenie dokładniejszych planów – mówi Majewski.