Legalnie, na podstawie licencji MF, w internecie działa na polskim rynku tylko pięciu bukmacherów: STS, Fortuna, Millenium, E-toto i Totolotek, którzy płacą w Polsce podatki.

Reklama

Tymczasem, według raportu Najwyższej Izby Kontroli zagraniczne firmy bukmacherskie, nie płacące u nas podatków, opanowały nawet 90 proc. polskiego rynku zakładów. Członkowie komisji chcieli więc wiedzieć, jakimi narzędziami prawnymi dysponuje resort finansów i co faktycznie robi, by przeciwdziałać nielegalnemu hazardowi w internecie.

- Ja podzielam pogląd, który tutaj został wypowiedziany, że mamy do czynienia ze swego rodzaju sytuacją patologiczną, jeśli chodzi o te strony internetowe obsługiwane przez serwery zagraniczne. W związku z czym dokonujemy bardzo głębokiej i pełnej analizy, aby temu przeciwdziałać. I myślę, że w niedługim czasie damy na to odpowiedź - mówił Banaś.

Przekonywał posłów, że celnicy odnieśli "pełen sukces", jeśli chodzi o zwalczanie nielegalnych stron umieszczonych na polskich serwerach, jednak - jak mówił - brakuje instrumentów, by wprowadzić blokadę w wypadku stron na serwerach zagranicznych.

Posłowie i obecni na posiedzeniu komisji eksperci pytali przedstawicieli resortu finansów, dlaczego nie wykorzystuje jednego z przepisów Prawa telekomunikacyjnego, który nakazuje przedsiębiorcy telekomunikacyjnemu na żądanie uprawnionych podmiotów niezwłoczne blokowanie połączeń telekomunikacyjnych lub przekazów informacji, jeżeli "połączenia te mogą zagrażać obronności, bezpieczeństwu państwa oraz bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu".

Jednak jak przekonywał Arkadiusz Łaba z Departamentu Kontroli Celnej, Podatkowej i Kontroli Gier MF, przepis ten dotyczy najpoważniejszych zagrożeń dla bezpieczeństwa państwa, takich jak terroryzm i w tym wypadku nie może znaleźć zastosowania.

Reklama

Grzegorz Janik (PiS) zwrócił uwagę, że być może dopisanie do tej listy przestępstw podatkowych pozwoliłoby wykorzystać ten przepis do walki z nielegalnymi stronami hazardowymi.

Z kolei szef komisji Ireneusz Raś (PO) zauważył, że gracze często świadomie wybierają nielegalne zagraniczne strony, gdyż opłaty na nich są niższe niż na legalnych polskich stronach. Choć w myśl polskiego prawa udział w zagranicznej grze losowej lub zagranicznym zakładzie wzajemnym jest zagrożony wysoką karą pieniężną (od 560 zł do 16.128.000 zł), albo karą pozbawienia wolności do lat 3, albo obu tym karom łącznie, to w praktyce gracze karani są rzadko i nie stanowi to środka odstraszającego.

Raś wskazał także, iż kilka krajów, np. Belgia, z dobrymi efektami blokuje zagraniczne strony. Zwrócił także uwagę na nową metodę walki z nielegalnym hazardem w internecie, jakim jest blokowanie kont bankowych.

- Wydaje mi się, że ta metoda mogłaby być w wielkim stopniu skuteczna, gdybyśmy ją zastosowali, oczywiście przy zastosowaniu rozmaitych technicznych informacji dla gracza, choćby takich, że gra na stronie nielegalnej. Bo jeśli gracz musiałby zdjąć tzw. kurtynkę, żeby dostać się na stronę nielegalnego operatora, to także Służbie Celnej dałaby ta osoba, żeby podjąć odpowiednie działania - mówił Raś.

Zapowiedział także zorganizowanie przez komisję konferencji poświęconej temu tematowi, która pozwoli przedyskutować możliwe rozwiązania i poznać zagraniczne sposoby na walkę z nielegalnym hazardem w internecie. (PAP)