"Nie możemy traktować wkładu emerytalnego jako swego rodzaju rachunku oszczędnościowego na starość”. Takie oświadczenie wiceministra pracy Marcina Zielenieckiego wywołało konsternację podczas posiedzenia sejmowej komisji polityki społecznej, gdy omawiano rządowy Przegląd systemu emerytalnego – Informację Rady Ministrów dla Sejmu RP (druk nr 1206). W praktyce bowiem oznacza, że osoby, które nie będą miały 15 lat składkowych, nie dostaną emerytury. Nigdy też nie zobaczą pieniędzy wpłaconych do ZUS.

Reklama

Koniec kont

Od reformy systemu emerytalnego w 1999 r. wiadomo było, że wysokość wynagrodzenia ma wpływ na emeryturę. Im będzie ono wyższe, tym na indywidualnym koncie będzie wyższa kwota składek. Teraz jednak rząd chce zmian. W przeglądzie emerytalnym znalazł się zapis mówiący o tym, że "należy rozważyć kwestię prawa do emerytury dopiero po przepracowaniu określonego okresu, tj. 15 lat składkowych. Szczególnie że zasada solidarności grupowej, na której zbudowany jest system ubezpieczenia społecznego, wymaga określonych proporcji okresu udziału w tworzeniu funduszu i okresu korzystania z tego wspólnie tworzonego funduszu". Kropkę nad i postawił wiceminister Marcin Zieleniecki, który przekonywał posłów, że od lutego 2014 r. (kiedy to składki zostały przeniesione z OFE na subkonto w ZUS) "system emerytalny zrezygnował z kapitałowej metody finansowania świadczeń".

Reklama

– W ostatnich latach żaden z rządów nie kwestionował tego, że wpłacone do systemu składki określają wysokość przyszłej emerytury. Tym bardziej zaskakująca jest propozycja, żeby prawo do emerytury uzależnić od stażu składkowego. Jeśli tak by się stało, to w polskim systemie emerytalnym zacznie obowiązywać zasada, że zgromadzone składki są podstawą do emerytury, ale nie dla wszystkich, bo jeśli komuś zabraknie do wymaganego limitu np. roku pracy, to jej składki przepadną. Mam nadzieję, że rząd zastanowi się poważnie nad sensem prowadzenia takiej zmiany – mówi Piotr Lewandowski, prezes Instytutu Badań Strukturalnych.

Odsetki od składek

Eksperci nie mają wątpliwości, że propozycja zmian jest wyjątkowo niebezpieczna.

– To próba zawłaszczenia pieniędzy przyszłych emerytów. Skoro od 18 lat każdy ubezpieczony wie, że wysokość emerytury zależy od jego wpłat na konto w ZUS, to jakim prawem ma być to teraz zmienione – zauważa Andrzej Strębski, niezależny ekspert emerytalny.

Reklama

W czasie publicznych debat nad przeglądem emerytalnym pojawiały się propozycje, żeby ZUS jednorazowo wypłacał wpłacone składki, by w ten sposób uniknąć obowiązku wypłacania kilkuzłotowych emerytur. Ale strona rządowa nawet słowem nie wspomniała o przepadku wpłat. – Propozycja, żeby emerytury dostały tylko osoby mające 15 lat opłacania składek, oznacza, że ZUS nie ma pieniędzy na zwrot już otrzymanych składek, a rząd obawia się roszczeń dotyczących odsetek od nich. Skoro bowiem zakład ze składek korzystał, powinien za to zapłacić – dodaje Andrzej Strębski.

Związkowcy zwracają uwagę, że wprowadzenie obowiązku przepracowania 15 lat może skutkować totalnym bałaganem.

– Czy rezygnacja z systemu zdefiniowanej składki oznacza, że wróci system zdefiniowanego świadczenia? Czy emerytury będą liczone na starych zasadach? I co w takim razie ze składkami, które są w systemie? Czy to nie jest próba wprowadzenia emerytur obywatelskich? – zastanawia się Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ.

Emerytury obywatelskie to świadczenia wypłacane wszystkim, w takiej samej wysokości, bez względu na to, kto i ile czasu pracował. Według ekspertów wprowadzenie takiego systemu w naszym kraju może spowodować, że 95 proc. emerytów dostanie niższe świadczenie. Wiesława Taranowska dodaje, że OPZZ nie zgodzi się, by ubezpieczeni, którym zabranie kilku dni do 15 lat składkowych, nie mieli prawa do żadnej emerytury. Takie osoby będą bowiem skazane na pomoc społeczną.

Trudne rachunki

Eksperci zwracają uwagę, że nie wszyscy będą mogli udowodnić 15 lat opłacania składek.

– W takim bowiem przypadku obowiązuje zasada znana z emerytur pomostowych, że ZUS od okresów składkowych odejmuje każdy dzień chorobowego. Może się więc okazać, że pracodawca w świadectwie pracy zapisze 17 lat pracy, ale ZUS nie uzna całego okresu – uważa Bogusława Nowak-Turowiecka, ekspert ubezpieczeniowy w Związku Rzemiosła Polskiego.

Takie podejście może doprowadzić do sytuacji, że pracujący po uzbieraniu wymaganego stażu będą pracować na czarno. – Ludzie mogą się obawiać, że za kilka lat kolejny rząd może im zabrać ich oszczędności emerytalne – zauważa Bogusława Nowak-Turowiecka.

Nie wiadomo też, w jaki sposób mogą być potraktowane osoby opłacające dobrowolnie składki emerytalne. – Wiele z nich opłaca jednorazowo składki do wysokości trzydziestokrotności przeciętnego wynagrodzenia. W tej grupie są rentierzy wynajmujący nieruchomości, inwestorzy giełdowi czy twórcy. Zmuszenie ich teraz do płacenia składek przez 15 lat pod groźbą utraty już wpłaconych środków jest trudne do zaakceptowania – zauważa Krzysztof Pater, były minister polityki społecznej.