Visa i MasterCard zamierzają handlować historiami zakupów swoich klientów. Pracują nad połączeniem swoich baz danych po to, by sprzedać je firmom reklamowym działającym w internecie – pisze „The Wall Street Journal”. Gdy eksperci biją na alarm w sprawie ochrony danych osobowych użytkowników, marketingowcy zacierają ręce w oczekiwaniu na rewolucję w branży.
Od tej pory uwadze specjalistów od reklamy nie ujdzie np. nasze zamiłowanie do jedzenia w fastfoodach. Gdy tylko zapłacimy kartą za hamburgery, możemy mieć pewność, że zaleje nas fala reklam promujących nowe diety i kluby fitness. To nieunikniony efekt udostępnienia naszej historii zakupów marketingowcom. Sprzedaż danych firmom reklamowym przez Visę i MasterCard, będących największymi na świecie operatorami systemów płatniczych, pozwoli szyć każdą ofertę reklamową na miarę poszczególnego użytkownika. Dotychczas specjaliści od promocji opierali się jedynie na informacjach, jakie użytkownik wbijał do internetowej wyszukiwarki.
– Historia zakupów pozwala na stworzenie o wiele bardziej precyzyjnego mechanizmu targetowania – komentuje Susan Grossman z MasterCard. Jak zapewnia „Wall Street Journal”, pomysł już wywołał wielkie zainteresowanie w branży reklamowej. Od początku roku MasterCard prowadzi rozmowy na ten temat z operatorami giełd danych cyfrowych – BlueKai i Exelate. Z kolei Visa w kwietniu tego roku złożyła wniosek do urzędu patentowego o objęcie ochroną technologii pozwalającej tworzyć profile użytkowników kart kredytowych nie tylko w oparciu o dane o historii zakupów, lecz także informacje z sieci społecznościowych czy firm ubezpieczeniowych.
Jak zapewniają przedstawiciele Visy i MasterCard, klienci wyrażają zgodę na przetwarzanie danych do celów marketingowych, kiedy ubiegają się o kartę płatniczą. Nie łagodzi to jednak kontrowersji krążących wokół pomysłu. Eksperci nie dają wiary zapewnieniom firm o tym, że wirtualny handel poufną informacją nie łamie praw ich klientów. Sporna pozostaje kwestia co do uprawnień operatorów systemów płatniczych do przekazywania danych stronom trzecim.
Ochrona danych osobowych staje się kwestią coraz bardziej drażliwą. Niedawno wybuchł skandal w sprawie nieprzestrzegania poufności danych klientów przez Facebooka. Największy na świecie portal społeczniościowy jest oskarżany o przetrzymywanie danych użytkowników, którzy wykasowali swój profil z portalu. Wcześniej dziennikarze „WSJ” odkryli także, że twórcy aplikacji do portalu, m.in. Zynga, przekazywali dane milionów amerykańskich użytkowników co najmniej 25 firmom reklamowym. Do masowego wycieku danych osobowych dochodzi także w Rosji. Latem do internetu trafiły dane osobowe klientów dokonujących zakupów w internetowych sex-shopach – od numerów paszportów po adresy zamieszkania.
Zaniedbań dopuścił się także Google. W lutym 2010 r. koncern został oskarżony o to, że w wyniku błędu osoby postronne uzyskały dostęp do danych użytkowników serwisu Google Buzz, poprzednika Google+. Kontrowersje budził fakt, że po zalogowaniu na Google Buzz z poczty Gmail użytkownika automatycznie importowała się lista jego kontaktów. Innymi słowy, odwiedzający jego profil internauci mogli dowiedzieć się, z kim ten się ostatnio komunikował.