Imprezy integracyjne czy szkolenia z założenia mają służyć całej firmie. Motywują, integrują, pozwalają na budowanie trwałych więzi z pracodawcą. Nic więc dziwnego, że i szef, i współpracownicy oczekują, że aktywnie włączysz się w zabawy i konkurencje. Gdy jednak myśl o ekstremalnych wyczynach wywołuje w tobie dreszcze, zastanów się, czy warto aż tak się poświęcać.

Reklama

Odpuść sobie. "Do tej pory pamiętam szkolenie, na którym jedną z konkurencji było wspinanie się po cienkiej lince kilka metrów nad ziemią. I chociaż mam lęk wysokości, wzięłam w tym udział. Występowałam bowiem w roli konsultanta, więc czułam się odpowiedzialna. Gdy inni zobaczyli mnie na tej lince, przerazili się. Byłam zielona ze strachu!" - wspomina dr Mirosława Huflejt-Łukasik, psycholog z UW, która od ponad 15 lat prowadzi seminaria, warsztaty i treningi dla menedżerów i firm. "Dziś nie zrobiłabym już tego błędu. Odmówiłabym, nie przejmując się konsekwencjami. To był ogromny stres niewart aż takiego poświęcenia" - dodaje.

Ale wiele osób boi się powiedzieć przełożonemu o obawach i lękach. Podczas wyjazdów outdoorowych zazwyczaj panuje bowiem ogromna presja na zwycięstwo. Uczestnicy nie dość, że muszą jak jeden mąż brać udział w przygotowanych konkurencjach, to jeszcze robią wszystko, aby wygrać. Bo to gra zespołowa. Jeśli jednak wykonanie zadania przekracza czyjeś możliwości, ma problem. Trudno bowiem powiedzieć: to nie dla mnie, rezygnuję.

Nic na siłę. A przecież robienie czegoś pod presją może przynieść więcej szkody niż pożytku. "Albo lubimy pewne zadania, albo nie. Do tych wymagających dużej sprawności fizycznej i emocjonalnej nie wystarczy otwarty umysł i silna motywacja. Nawet jeśli instruktor udzieli nam wskazówek, możemy nie być w stanie zmierzyć się z tym na poziomie psychiki. I nie jest to zła wola czy niechęć. Tak mamy i kropka. W tej sytuacji zmuszanie kogoś do walki z własną fizycznością, na którą tak naprawdę ma mały wpływ, jest niebezpiecznym zadaniem" - podkreśla dr Huflejt-Łukasik.

Dlatego jeśli czujesz opór przed jakąś czynnością, bo np. nie lubisz, gdy ktoś obcy cię dotyka, powinieneś zdecydowanie odmówić jej wykonania. Nie będzie to wcale oznaczać, że jesteś złym pracownikiem.

Z łatką czy bez. Tylko jak to zrobić, aby inni nie obrazili się i aby nie zyskać łatki mięczaka? "O niechęci do danej konkurencji najlepiej poinformować cały zespół. Zaproponujmy: zróbcie to za mnie, a ja wtedy dwa razy wykonam następne zadanie. Pokażmy współuczestnikom naszą dobrą wolę. I dajmy coś w zamian" - radzi dr Huflejt-Łukasik. "Warto powiedzieć, dlaczego odmawiamy, spróbujmy się wytłumaczyć. W ten sposób nie pozwolimy na snucie domysłów. Jeśli pokażemy, że nam zależy, że chcemy, że walczymy, efekt będzie zupełnie inny" - dodaje.

Dużo zależy też od tego, jak długo zespół się zna. Im dłużej, tym lepiej. Wszyscy poznali już wzajemne kompetencje i charakter. Nikt nie wyrobi sobie o kimś negatywnej opinii tylko dlatego, że nie chce pograć w paintball. Gorzej, jeśli zespół jest nowy. Wtedy opinia mięczaka może ciągnąć się za pechowcem przez długi czas.

Trener pierwsza klasa. Bardzo ważna jest też reakcja szkoleniowca. "Dobry trener nie krytykuje, nie wywiera presji. Zachowuje zdrowy rozsądek. Przygotowując szkolenie, powinien zaproponować konkurencje dostępne dla każdego. A gdy coś okaże się za trudne, wskazać może jakieś inne ćwiczenia?" - mówi dr Huflejt-Łukasik. Ważny jest też dobór członków zespołu. Najlepiej, aby znalazły się w nim i osoby słabsze, i silniejsze. Przy trudnych, wymagających dużego wysiłku zadaniach zespołowych słabsze osoby będą mogły sobie pozwolić na opuszczenie jednej czy dwóch konkurencji. Bez żadnych konsekwencji.