O planie redukcji zatrudnienia o maksymalne 300 osób poinformował Allianz. Część zwalnianych otrzyma wypowiedzenia zmieniające, a część definitywne. Harper Hygienics, producent wyrobów higieniczno-kosmetycznych, m.in. pod marką Cleanic, zgłosił zamiar zwolnienia 67 osób, czyli ok. 11 proc. załogi. To odpowiedź spółki m.in. na kryzys na rynkach wschodnich, politykę cenową dyskontów i osłabienie złotego wobec walut, którymi firma płaci za surowce. – Utrzymywanie się takiej sytuacji w dłuższym okresie, w połączeniu z zapowiadanym wprowadzeniem dodatkowego opodatkowania banków i sieci handlowych, może mieć negatywny wpływ na warunki funkcjonowania firmy. Chcemy być do takiego scenariusza jak najlepiej przygotowani – tłumaczy Robert Neymann, prezes Harper Hygienics.
Konsekwencji wprowadzenia podatku od handlu obawia się też PSB, grupa zakupowa skupiająca przedsiębiorców prowadzących ponad 200 sklepów typu dom i ogród i 400 składów materiałów budowlanych. Bogdan Panhirsz, dyrektor zarządu Grupy PSB, twierdzi, że bez zmian w projekcie podatku przedsiębiorcy prowadzący sklepy detaliczne pod tą marką będą zmuszeni do wystąpienia z grupy. To uderzy w ich rentowność i zagrozi ponad 13 tys. zatrudnionych.
Nie najlepszy rok zapowiada się też dla pracowników banków. W 2015 r. zasypały one wręcz rynek zapowiedziami zwolnień. Tylko w listopadzie 2015 r. Wojewódzki Urząd Pracy w Warszawie odnotował zgłoszenia trzech: PKO, Getin Noble Banku i Raiffeisen Polbanku. Teraz do optymalizacji zatrudnienia obejmującej do 1706 osób szykuje się BPH. Zdaniem analityków to nie koniec takich doniesień. – Koniunktura w sektorze bankowym nie jest teraz najlepsza, co przekłada się na zatrudnienie – wskazuje Marcin Materna z Millennium DM.
Reklama
Jednak eksperci rynku pracy spodziewają się utrzymania tendencji spadkowej w zwolnieniach grupowych. – Polska gospodarka się rozwija, co przekłada się na spadek bezrobocia. Szacujemy, że na koniec tego roku jego poziom wyniesie 9,1 proc., czyli o 0,7 pkt proc. mniej niż na koniec 2015 r. Przewidujemy też utworzenie 150 tys. nowych miejsc pracy – komentuje Krzysztof Inglot, pełnomocnik zarządu Work Service, największej w Polsce agencji pracy.
W 2015 r. w ramach zwolnień grupowych przedsiębiorcy zamierzali zwolnić w 14 województwach (łódzkie i małopolskie nie odpowiedziały na naszą ankietę) 22 tys. osób. To znaczący spadek wobec 2014 r., kiedy wpłynęły zawiadomienia obejmujące ponad 37 tys. pracowników. Ostatecznie ubiegłoroczne cięcia objęły znacznie mniej osób – 12,9 tys., wobec 15,2 tys. rok wcześniej.
Zwolnienia grupowe, w obecnych warunkach, przestały być znaczącym problemem – twierdzi Arkadiusz Piecyk, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Kielcach. Arkadiusz Kaczor z WUP w Katowicach wskazuje, że jeszcze dwa lata temu samych zgłoszeń zwolnień grupowych było sześciokrotnie więcej. – W 2015 r. pracodawcy zdecydowanie częściej zatrudniali, niż zwalniali pracowników. Liczymy na to, że ta tendencja się utrzyma – podkreśla.
Krzysztof Inglot dodaje, że już od końca 2014 r. rynek pracy w Polsce jest rynkiem pracownika i przybywa regionów, które zmagają się z deficytem chętnych do przyjmowania ofert pracy. Obecnie to największy problem dla województw dolnośląskiego, mazowieckiego, pomorskiego i wielkopolskiego.
Eksperci przyznają jednak, że można wymienić sfery gospodarki, w których zwolnienia grupowe nadal będą odczuwalne. Mowa przede wszystkim o tych sektorach, które czeka restrukturyzacja, czyli kolejowym, energetycznym, górnictwie oraz hutnictwie borykającym się z wahaniami na rynku inwestycji infrastrukturalnych, co prowadzi do mniejszego zapotrzebowania na stal. Gdyby nie dynamicznie rozwijający się przemysł stoczniowy, zwolnienia w tej branży postępowałyby jeszcze szybciej. Dalszy duży spadek liczby zwolnień grupowych powinien być widoczny w budowlance. Tu spodziewany jest raczej wyraźny wzrost zatrudnienia.
Czy tendencję spadkową mogą odwrócić zmiany prawa, które szykują się w tym roku? Na przykład podatek od handlu.
Każde nowe obciążenie podatkowe wprowadza chaos w rytm życia branży. Nie wydaje mi się jednak, by zmiany w przepisach dały natychmiastowy efekt – komentuje dr Kazimierz Sedlak z firmy doradczej HR Sedlak & Sedlak. Podobnie ocenia konsekwencje ograniczenia czasu trwania oraz liczby zawieranych umów na czas określony. Te zmiany wejdą w życie 22 lutego. – Co prawda podniosą koszty dla pracodawców o kilka procent, ale wydaje mi się, że spowodują raczej większą ostrożność przy zatrudnianiu – dodaje Sedlak.