Transport granitu z Chin na nagrobki droższy nawet o 300 procent

Z informacji, jakie Money.pl uzyskał od importerów granitu z Azji wynika, że w ostatnich miesiącach koszt transportu morskiego jednego bloku granitowego wzrósł o 200-300 proc. "Dzisiejsze ceny frachtu będą rzutowały na to, co przypłynie za kilkanaście tygodni. Importerzy wolą w tym okresie wstrzymać się od niekoniecznych dostaw, raczej nie napełniają placów, ale sprowadzają, co jest bezpośrednio zamówione pod konkretnych odbiorców. W takiej sytuacji towar będzie mniej dostępny albo ceny będą wyższe" - ocenia w rozmowie z tym portalem Krzysztof Skolak, szef Polskiego Związku Kamieniarstwa (PZK).

Ceny nagrobków utrzymają się, bo kamieniarze mają zapasy?

Reklama

Okazuje się, że ceny produktów z kamienia (np. kostki czy krawężników) i tak w ciągu ostatniego roku wzrosły. Było to jednak spowodowane głównie wzrostem kosztów pracy oraz energii elektrycznej. Jednak kolejne podwyżki, związane tym razem z sytuacją na Morzu Czerwonym, są w ocenie szefa PZK możliwe.

Reklama

Money.pl rozmawiał też z właścicielem podwarszawskiego zakładu kamieniarskiego. W jego opinii wzrostu cen można będzie uniknąć ponieważ branża ma nadwyżki surowca sprowadzonego jeszcze w okresie pandemii. Zapotrzebowanie na nagrobki było wówczas wyższe, granit z Azji sprowadzano często na zapas (mimo problemów z transportem i dostępnością, które w tamtym czasie także się pojawiały i windowały ceny). To wszystko sprawiło, że ceny pomników w pandemii wzrosły i do dziś nie wróciły do wcześniejszego poziomu. Efekt może być taki, że obecne zawirowania mogą nie przełożyć się na kolejne wzrosty cen. A jeśli już, będą one niewielkie. Alternatywą są też dostawy granitu z innych części świata.

Rozmówca Money.pl podkreśla jednak, że taka sytuacja ma miejsce w przypadku kamieniarzy, którzy sami produkują nagrobki. "Większy problem mogą mieć za to zakłady handlujące gotowymi pomnikami sprowadzonymi np. z Chin, jako swoimi wyrobami" – informuje portal.

Transport morski towarów z Chin do Europy a wojna w Strefie Gazy

Niepokoje na Morzu Czerwonym to pokłosie wojny w Strefie Gazy. Z punktu widzenia światowego handlu ważnym odsłoną tego konfliktu są ataki wspieranych przez Iran jemeńskich bojowników z plemienia Huti na statki handlowe przepływające przez Morze Czerwone. Oficjalnie ich celem są statki związane z Izraelem, ale w praktyce ofiarami ataków padały jednostki należące do wielu krajów, również do Chin. Efekt jest taki, że duża część armatorów przestała przewozić towary z Azji trasą przez Kanał Sueski (która jest najkrótszą drogą morską między Azją a Europą). Kontenerowce są kierowane do Europy trasą wzdłuż Afryki. To wydłuża czas transportu o ok. 2 tygodnie, a także – o czym już wspomnieliśmy – podnosi jego koszt.

Kilka dni temu polskie i światowe media podały, że bojownicy Hutu zapowiedzieli, że będą atakować wszystkie statki zmierzające do izraelskich portów; oznacza to, że ich celem staną się jednostki handlowe nie tylko na Morzu Czerwonym, ale również na Morzu Śródziemnym.