Choć popyt na wycieczki sprzedawane w biurach podróży wzrósł znacząco w ostatnich tygodniach, to branża i tak boryka się z poważnymi problemami finansowymi - czytamy w "Rzeczpospolitej". Dlaczego? W maju część operatorów dopłacała do wyjazdów, by pokryć straty, jakie poniosła na wcześniejszych już wykupionych, ale niewykorzystanych przelotach i hotelach. Na przykład, do klientów lecących na greckie wyspy dopłacano nawet po 1,2 – 1,3 tys. zł. Niestety na niewiele się to zdało. "Upadnie pięciu, a może nawet dziesięciu touroperatorów. W tym kilku dużych' – twierdzi Krzysztof Łopaciński, prezes Instytutu Turystyki.

Reklama

>>> Przed wyjazdem sprawdź biuro podróży

Pierwszych upadłości możemy się już spodziewać za 2 miesiące, a to oznacza, że osoby, które zaplanowały wyjazd na jesieni, mogą niestety zostać w domu. Przełom sierpnia i września to czas, w którym biura podróży muszą uregulować swoje zobowiązania wobec hoteli i przewoźników. "Część firm już nie ma pieniędzy i działa jak piramida finansowa. Klienci biur z największymi stratami, którzy wcześniej wykupili wycieczki organizowane pod koniec sezonu, mogą nie wylecieć" – zakłada Jacek Dąbrowski, dyrektor finansowy biura turystycznego Triada. A to wszystko dlatego, że ci, którzy dziś płacą za wypoczynek we wrześniu czy październiku, finansują imprezę osoby wylatującej za kilka dni. " Gdy liczba nowych klientów zacznie spadać, biura zostaną bez pieniędzy" – tłumaczy były menedżer jednego z touroperatorów.

Do problemów biur w dużym stopniu przyczynił się niespodziewany spadek notowań złotego. Gdy na jesieni ubiegłego roku drukowano katalogi, euro kosztowało 3,8 zł, zaś w lutym niemal 5 zł. Poza tym, biura podróży przesadziły z zamówieniami i rezerwacjami, zakładając, że dotychczasowy boom na wyjazdy, będzie trwał.