Tadeusz Białek: Decyzje o sprzedaży kredytów frankowych podejmowały same banki. Zaś Związek Banków Polskich – mówił o tym wiele razy mój poprzednik – apelował do instytucji publicznych, by rozważyć wprowadzenie zakazu. Dostawaliśmy oficjalne odpowiedzi, że się nie da, że żadne ograniczenia dotyczące udzielania kredytów frankowych nie powinny być wdrażane.
Nie. Ale pracuję w ZBP od 2003 r., więc pamiętam ten czas. I pamiętam odpowiedzi polityków, m.in. minister Zyty Gilowskiej: dajmy Polakom ryzykować, dajmy wybór. Politycy nie lubią, kiedy im się przypomina te słowa.
Z oczywistych względów muszę od razu zareagować na sformułowanie, że „banki coś schrzaniły”. Albo że mamy do czynienia z oszustwem. Oszustwo to kategoria prawa karnego i wymaga udowodnienia, a dość łatwo się tym słowem w przestrzeni publicznej niektórzy posługują. Nie uważam, że w tej materii zostały popełnione błędy. Badaliśmy to w Europejskiej Federacji Bankowej. Kredyty frankowe, walutowe w ogóle, były udzielane w 17 państwach członkowskich UE przy tych samych uregulowaniach unijnych, tej samej dyrektywie 93/13 obowiązującej prawie 30 lat. Tylko w Polsce doszło do nadużycia całego instrumentu badania abuzywności. Banki w tamtym czasie jasno przestrzegały wytycznych nadzoru finansowego. Jeżeli wszystko odbywało się pod nadzorem państwowym, w zakresie jego wytycznych i oczekiwań, to trudno mówić, że banki naruszyły jakieś zasady. zaczęło się od spreadów...”,.