Politycy Lewicy na konferencji prasowej w Warszawie wystąpili na tle bilboardu z wizerunkiem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, prezesa NBP Adama Glapińskiego oraz premiera Mateusza Morawieckiego i napisem 'Winni drożyzny w Polsce”.

Reklama

Współprzewodniczący Partii Razem Adrian Zandberg mówił, że Lewica nie pozwoli politykom PiS uciec od odpowiedzialności za drożyznę w kraju. Kiedy pan prezes (Adam) Glapiński i pan premier (Mateusz) Morawiecki próbują wmówić Polakom, że oni nie mają nic wspólnego z drożyzną to trzeba nazwać to otwarcie, to jest bezczelność, to jest bezczelne kłamstwo – mówił.

Zdaniem lidera Partii Razem, zarówno Glapiński, jak i Morawiecki powinni szybciej zareagować i powstrzymać drożyznę.

Po pierwsze marże firm energetycznych. Firmy energetyczne i paliwowe rozdmuchały swoje marże i zyski do skandalicznych rozmiarów. Wydoiły miliardy złotych z kieszeni polskich rodzin i przyspieszyły bardzo mocno tempo inflacji. Można było tego uniknąć, ale rząd bał się tego nie zrobić. To jest odpowiedzialność rządu – dodał.

Reklama

W ocenie Zandberga, drugim czynnikiem, który wpłynął na drożyznę w kraju były niskie stopy procentowe. Pan prezes Glapiński najpierw zaspał, a później wdał się w histeryczną licytację, kto podniesie stopy najszybciej w Europie – wymienił.

Jak dodał, taka polityka uderzyła przede wszystkim w ludzi, którzy spłacają kredyty mieszkaniowe. Zandberg ocenił, że działania prezesa NBP były nie tylko spóźnione, ale również nieracjonalne.

W ocenie polityka, kolejną kwestią są inwestycje w energetykę odnawialną i jądrową. Zandberg stwierdził, że kraje, które wcześniej niż Polska zainwestowały w te źródła energii, lepiej sobie poradziły z kryzysem. My tego nie zrobiliśmy, bo rząd nie chciał, żeby w Polsce budowano wiatraki. Rząd przez lata stał w miejscu, jeżeli chodzi o budowę elektrowni jądrowych i dzisiaj za te zaniedbania rządu płacimy cenę – mówił.

"Nie pozwolimy im się wyślizgać"

Zandberg przyznał, że po części inflacja i drożyzna związane są z wojną. Z przerwanych łańcuchów dostaw, ale rząd i Narodowy Bank Polski dołożyły do tego swoje. I z tej odpowiedzialności nie pozwolimy im się wyślizgać – stwierdził lider Partii Razem.

Obecny na konferencji poseł Nowej Lewicy Tomasz Trela podał, że w sobotę mija 746. dzień bez pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy. Dodał, że pieniądze z KPO miały m.in. wzmocnić złotego oraz przyczynić się do spadku inflacji. Trela przypomniał, że w unijnych dokumentach zapisana jest kwota 270 mld zł, które miały trafić do Polski.

To 120 mld zł dotacji i 150 mld zł niskooprocentowanych pożyczek. Gdyby ponad 700 dni temu te pieniądze zaczęły trafiać do Polski dzisiaj byśmy skończyli niektóre inwestycje. Np. w odnawialne źródła energii, te pieniądze mogłyby być przeznaczone w modernizację placówek edukacyjnych, żłobków czy instytucji publicznych. Moglibyśmy mieć niższe rachunki za prąd. Moglibyśmy też rozpocząć budownictwo mieszkaniowe na wynajem – wyliczył poseł.

Trela mówił również, że NBP został wciągnięty do kampanii wyborczej PiS.

Prezes NBP powinien być niezależnym specjalistą, który dba o polską złotówkę. Nie wiem, co zrobiła prezesowi Glapińskiemu polska złotówka, że on się tak nad nią pastwi. Prezes Adam Glapiński, biorąc pod uwagę jego ostatnie dokonania, powinien być szefem firmy marketingowej, powinien działać na zlecenie ulicy Nowogrodzkiej. On jest znakomity w wywieszaniu banerów, na których są nieprawdziwe informacje. Nie robi nic, aby Polkom i Polakom żyło się lepiej – powiedział poseł.

"To są arcykłamcy polskiej RP"

W ocenie Treli, za to, że "Polakom żyje się z każdym dniem coraz gorzej" odpowiadają Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki i Adam Glapiński. To są arcykłamcy polskiej Rzeczypospolitej, to są arcykłamcy dzisiejszej polskiej złotówki – stwierdził polityk. Trela zapowiedział, że Lewica bilbordami będzie przypominać, że za drożyznę w kraju odpowiada nie tylko Putin i covid, ale to wina przede wszystkim "tych trzech arcykłamców”.

Na konferencji obecny był również współprzewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty, który mówił m.in. o waloryzacji 500+ do kwoty 800 zł.

Z jednej strony to jest tak, że ludzie chcą wziąć więcej pieniędzy, ale z drugiej czują fałsz. Dlatego, że to świadczenie jest od kilku lat i nie było waloryzowane. Nagle, przed wyborami PiS mówi: zagłosujcie na nas, po wyborach podniesiemy do 800 zł. Ludzie czują fałsz – mówił.

Czarzasty dodał, że "w tej sprawie nie da się Polek i Polaków oszukać”. Jakby to było robione na bieżąco, waloryzowane bez przerwy, bo jest inflacja, to ludzie czuliby prawdę, a tak czują fałsz – zaznaczył Czarzasty. (PAP)

Autor: Wojciech Huk