Chodzi o sprzedawane przez Ministerstwo Finansów obligacje indeksowane inflacją. Ich konstrukcja polega na tym, że w pierwszym roku od zakupu mają z góry określone, stosunkowo niskie oprocentowanie, a w kolejnych latach odsetki są uzależnione od bieżącego wskaźnika inflacji, powiększonego o ustaloną z góry marżę. Dzięki temu chronią realną wartość pieniądza, ale w okresach wysokiej inflacji pokazują również wyjątkowo korzystną nominalną stopę zwrotu.

Reklama

Wysokość oprocentowania zmienia się co roku, w rocznicę zakupu

To oznacza, że papiery kupowane w różnych miesiącach mają różną rentowność.

Ostatni szczyt inflacji mieliśmy w październiku. roczne tempo wzrost cen wyniosło wtedy 17,9 proc. Wskaźnik wzrostu cen został podany finalnie przez Główny Urząd Statystyczny w połowie listopada. W obligacjach oszczędnościowych zaczął „obowiązywać” w seriach grudniowych. I to osoby, które kupowały detaliczne obligacje w grudniu w kolejnych latach są „szczęściarzami”.

Reklama

W obligacjach czteroletnich (COI) dotyczy to papierów kupowanych w ostatnim miesiącu 2019 roku. Dzięki marży wynoszącej 1,25 pkt proc. mają one teraz oprocentowanie wynoszące 19,15 proc. Osoby, które kupiły tego typu obligacje miesiąc później, czyli w styczniu 2020 roku, mogą w tym roku cieszyć się oprocentowaniem na poziomie 18,75 proc., czyli minimalnie niższym, ale finalnie to one mogą zarobić więcej. Przesądzone są już dochody kupujących na przełomie 2019-2020 roku. Ci z grudnia dostaną łącznie 33,95 zł odsetek z jednej obligacji (wartość nominalna 100 zł). Ci, którzy kupili obligacje miesiąc później, otrzymają 34,45 zł.

Tego typu papiery pod koniec 2021 r. kupił premier Mateusz Morawiecki

Wtedy marża wynosiła 0,75 pkt proc., co oznacza, że oprocentowanie jego papierów to obecnie 18,65 proc. Nie tylko on dostrzegł jednak okazję. W grudniu 2021 r. resort finansów sprzedał obligacje COI o wartości 1,1 mld zł.

Szef rządu kupował jeszcze papiery z odsetkami uzależnionymi od poziomu stóp WIBOR. Ich dochodowość wynosi obecnie 7,57 proc.

Reklama

10-letnie obligacje dają sporo zarobić

Jeszcze lepiej niż w papierach COI wygląda dochodowość obligacji 10-letnich (EDO), które były kupowane w ostatnim miesiącu lat 2013-2019. W ich przypadku - chodzi o papiery o wartości niespełna 480 mln - tegoroczne odsetki wyniosą 19,4 proc. Tu także nabywcy grudniowi zarabiają mniej niż ci ze stycznia, chociaż to ci drudzy mają niższą stawkę.

Przykładem mogą być papiery kupowane na przełomie 2013 i 2014 roku, które niedawno zaczęły ostatni rok "życia". Obligacje z grudnia 2013 roku “zarobią” łącznie 63,72 zł na jednej obligacji o wartości nominalnej 100 zł. Te ze stycznia 2014 roku, dadzą łącznie 64,51 zł.

Wiosną 2020 r. resort finansów ograniczył marżę doliczaną do inflacji z 1,5 pkt proc. do 1 pkt, dlatego nabywcy z końca 2020 czy 2021 roku mają nieco niższe oprocentowanie.

Opłaca się kupować obligacje za 500 plus

Na jeszcze wyższe odsetki niż właściciele „10-latek” mogą liczyć posiadacze papierów sześcioletnich (ROS) kupionych w końcówce lat 2017-2019 (wartość: niecałe 9 mln zł). Otrzymują teraz 19,65 proc. To dzięki marży, która do wskaźnika inflacji każe dodać 1,75 pkt proc. Dla kupujących od maja 2020 roku marża została zmniejszona do 1,25 pkt, choć od lutego 2022 r. podniesiono ją do 1,5 pkt.

Podobnie jak w innych typach papierów, tak i papiery kupowane miesiąc później, czyli w styczniu 2018 roku, chociaż mają minimalnie mniejsze oprocentowanie, to łączne odsetki są wyższe. W przypadku obligacji z grudnia 2017 roku wynoszą 51,12 zł. Papiery ze stycznia 2018 roku wypłacą łącznie 51,27 zł od 100 zł obligacji.

Obligacje ROS można kupować wyłącznie za pieniądze otrzymywane w ramach programu 500 plus.

Podobnie jest z papierami 12-letnimi (ROD). To ich posiadacze na swoich zakupach wychodzą, przynajmniej na razie, najlepiej. Pod warunkiem, że kupili te papiery w latach 2016-2019 (wartość: 12,7 mln zł). W ich przypadku marża wynosi bowiem 2 pkt proc. ponad inflację. Oznacza to, że ci, którzy kupowali grudniowe serie tego typu papierów, w tym roku otrzymują 19,9 proc. Osoby, które kupowały pierwsze serie takich papierów, jesienią 2016 roku, już mają naliczone odsetki przekraczające 50 zł od każdych 100 zł wydanych na obligacje.

Można się spodziewać, że te rekordy zostaną jeszcze pobite, a zyskowność niektórych serii obligacji detalicznych w nadchodzącym okresie odsetkowym przekroczy 20 proc. Powód: w lutym sama inflacja może znaleźć się w pobliżu tego poziomu. Po doliczeniu marży oprocentowanie z pewnością będzie więc miało „dwójkę z przodu”.

GUS ogłosi wskaźnik za luty w połowie marca. Powody do zadowolenia będą mieć „kwietniowi” nabywcy papierów z wcześniejszych lat. Kupujący papiery indeksowane inflacją powinni mieć świadomość, że tempo wzrostu cen zdaniem ekonomistów będzie się obniżać i pod koniec tego roku ma już nie przekraczać 10 proc.