Podróż Scholza do Chin jest postrzegana krytycznie nie tylko we Francji, Brukseli i Waszyngtonie, ale i w samych Niemczech, tymczasem kanclerz mówił o konieczności współpracy z Chinami mimo "różnych punktów widzenia" – pisze "Le Figaro".
Powiększanie przepaści między Niemcami a resztą Zachodu
Gazeta przypomina, że jest to pierwsza wizyta w Chinach któregoś z przywódców UE i G7 od początku pandemii oraz że dochodzi do niej w kontekście rosnącej nieufności Zachodu wobec chińskiego autorytarnego reżimu.
Kanclerz Niemiec coraz bardziej powiększa przepaść między swoim krajem a resztą Zachodu – podkreśla dziennik. Termin (tej wizyty) nie jest fortunny, a wysyłany (w ten sposób) sygnał nie jest dobry - komentuje wizytę dyrektor instytutu Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej (DGAP) Guntram Wolff, ubolewając nad "samotną podróżą kanclerza Niemiec bez francuskiego prezydenta, tuż po odwołaniu francusko-niemieckiej Rady Ministrów (na tle braku porozumienia między stronami w różnych kwestiach - PAP)".
Delegacja niemieckich przemysłowców
Chcemy porozmawiać o tym, jak możemy rozwijać naszą współpracę (...) w dziedzinach takich jak: zmiany klimatyczne, bezpieczeństwo żywnościowe i zadłużone kraje – wskazało niemieckie źródło dyplomatyczne w rozmowie z agencją AFP. Scholzowi towarzyszy w Chinach delegacja niemieckich przemysłowców, w tym szefowie Volkswagena i BASF, Deutsche Bank, Siemensa, BMW i BioNTechu.
Z Paryża Katarzyna Stańko