Obserwujemy tradycyjny brutalny konflikt zbrojny, w którym wygra ten, kto posiada więcej żołnierzy, artylerii i broni pancernej. Dlatego potrzebujemy co najmniej 300-tysięcznej armii i dlatego też zbudowaliśmy solidny fundament w postaci ustawy o obronie ojczyzny, by w najbliższych latach osiągnąć ten cel.
To oczywiste, że tak licznego wojska nie zbudujemy zaledwie w pół roku - bo tyle minęło od wejścia w życie nowych przepisów. Docelowej liczebności nie osiągniemy szybciej niż w ciągu pięciu lat i każdy, kto choć trochę zna się na wojskowości, ma tego pełną świadomość. Mierzymy się z wieloma wyzwaniami - generacyjnymi, demograficznymi czy też rekordowo niskim bezrobociem. Mimo tych wszystkich aspektów, które utrudniają pozyskiwanie nowych rekrutów do Wojska Polskiego, odnotowujemy na tym polu pierwsze sukcesy.
Zarzut, który pojawił się na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” (chodzi o tekst „Armia nie rośnie. Zawodowi żołnierze odchodzą” autorstwa Macieja Miłosza z DGP z 1.09 - red.) o nieznacznym spadku liczby żołnierzy, jest chybiony.
Reklama
Reklama
W czwartek do polemiki odniesie się autor tekstu