Jeszcze nigdy w Polsce nie powstawało naraz tyle tuneli. Do ich drążenia wzięła się przede wszystkim Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Po oddaniu pod koniec zeszłego roku tunelu trasy S2 na warszawskim Ursynowie, o długości 2,3 km, teraz kierowcy czekają na ukończenie kolejnych dziewięciu podziemnych przejazdów o łącznej długości 11 km.
Pod koniec roku wreszcie będzie można pojechać samochodem pod masywem góry Mały Luboń na zakopiance. Teraz mamy tu przerwę w ciągłości prowadzącej w stronę Tatr ekspresówki. Dwie wydrążone obok siebie dwukilometrowe rury z jezdniami zostaną jednak udostępnione z aż dwuletnim opóźnieniem. Przyczyn tak dużego poślizgu jest kilka. Początkowo wskazywano na trudne warunki geologiczne. Chodzi o dominujący na południu Polski flisz karpacki, czyli niejednorodną, składającą się z wielu warstw skałę. W czasie drążenia przejazdu od strony południowej zaczęły się osuwać skarpy. Prace w tym rejonie trzeba było przerwać i znaleźć sposób na zabezpieczenie zboczy.
Potem pojawiły się kolejne przeszkody. To m.in. finansowe kłopoty głównego wykonawcy, włoskiej firmy Astaldi. Z kolei w 2020 r., po wybuchu pandemii COVID-19, wśród pracowników doszło do dużej liczby zakażeń, co na kilka tygodni też niemal zatrzymało roboty. Wykonawcy nie udało się dotrzymać także ostatniego terminu zakończenia prac, który minął w czerwcu. – Prace wreszcie finiszują. Ich zaawansowanie wskazuje, że jesienią kierowcy powinni pojechać nowym odcinkiem zakopianki – mówi DGP wiceminister infrastruktury Rafał Weber.
Najpewniej przed przyszłorocznymi wakacjami otwarty zostanie inny tunel, który także będzie miał duże znaczenie turystyczne. Chodzi o podziemny przejazd pod rzeką Świną, który usprawni dojazd na wyspę Uznam, czyli do Świnoujścia. Po oddaniu inwestycji znikną długie kolejki do promów, w których w sezonie wakacyjnym trzeba czekać nawet przez kilka godzin. Drążony tarczą tunel został w całości przebity we wrześniu zeszłego roku, teraz trwa jego czasochłonne wykańczanie. Ta inwestycja też jednak ma wyraźne, niemal roczne opóźnienie. Również w tym przypadku jednym z głównych powodów kłopotów jest pandemia, przez którą m.in. o kilka miesięcy opóźniła się dostawa tarczy drążącej.