Upływa termin na uregulowanie zaległych kar za niezamknięcie kopalni Turów, nałożonych na Polskę przez Trybunał Sprawiedliwości UE - po 500 tys. euro dziennie. Pierwsze wezwanie do zapłaty Komisja Europejska (KE) wysłała Polsce 10 listopada, dotyczy ono okresu od 20 września (gdy karę nałożono) do 19 października ub.r., dając 45 dni na zapłatę. Rząd nie płaci, w związku z czym Bruksela 3 stycznia br. wystosowała tzw. list przypominający, z ostatecznym 15-dniowym terminem. Co dalej? - Suma kar wraz z odsetkami zostanie potrącona od jednej z nadchodzących, bieżących płatności - twierdzi źródło "Dziennika Gazety Prawnej" w Brukseli. Ogółem licznik kar za Turów wskazuje dziś niemal 60 mln euro.
Przedstawiciele obozu Zjednoczonej Prawicy liczą się ze scenariuszem, w którym wypłaty eurofunduszy dla Polski okażą się niższe od założonych. - Jesteśmy w stanie ponieść ten koszt, który zabezpieczy polskie rodziny przed wyłączeniem energii elektrycznej dla kilku milionów ludzi - powiedział w zeszłym tygodniu Piotr Müller, rzecznik rządu.

Szykowany jest też scenariusz na wypadek, jeśli Bruksela wstrzyma jakieś fundusze. W takiej sytuacji instytucje nadzorujące ich wydawanie, czyli np. resort, który okaże się stratny w wyniku zastopowania transferu, ma zwrócić się do Ministerstwa Finansów o rekompensatę. - Beneficjenci nie mogą zostać bez tych pieniędzy - tłumaczy rozmówca z kręgów rządowych.

Reklama