"SE" zapytał ministra finansów o przypadek, gdy ktoś zarabia do 12 800 zł, ale w grudniu – pechowo – otrzymuje premię od swojego pracodawcy i przekracza tę magiczną granicę o 100 czy 200 zł, więc przepada mu cała ulga. "Dochodzimy więc do paranoicznej sytuacji, kiedy pracownik będzie prosił pracodawcę, by ten nie dawał mu premii" - ocenił "SE". Minister Kościński odpowiedział, że "przekroczenie tej granicy nie sprawi, że dany podatnik osiągnie w ciągu roku niższe wynagrodzenie netto, niż gdyby zrezygnował z wypłacenia premii". - Życząc wszystkim jak najwyższych premii, chcemy, by jej otrzymanie było czymś pozytywnym, a nie przyprawiało o ból głowy - dodał.

Reklama

"Dobra sytuacja finansów publicznych"

Zapytany, o to skąd tak niska inflacja w budżecie - na ten rok wpisano 3,3 proc. - przy tak wysokich odczytach: dane GUS wskazują, że w grudniu wyniosła 8,6 proc., a miesiąc do miesiąca wzrosła o 0,9 proc., Kościński zaznaczył, że kiedy powstawała ustawa budżetowa, taką inflację prognozowali NBP, Komisja Europejska czy Bank Światowy. Dodał, że założenia mieściły się w przedziale prognoz rynkowych.

- Świat się dużo szybciej zmienia i kiedy porównujemy rzeczywistość z prognozą, widać, jak wszyscy się z tą rzeczywistością rozminęli. Oczywiście będziemy aktualizować prognozy. Na pewno w kwietniu będziemy ogłaszali nasze prognozy makroekonomiczne, bo musimy je przesłać do Komisji Europejskiej. W tej chwili najważniejsze jest to, że mamy dobrą sytuację finansów publicznych i nie widzę potrzeby nowelizacji budżetu - zaznaczył minister Tadeusz Kościński.