NIK zauważa, że premier Mateusz Morawiecki wydał 16 kwietnia polecenie na podstawie ustawy covidowej, w której zlecił Poczcie Polskiej i PWPW rozpocząć przygotowania do druku i dystrybucji pakietów wyborczych.

Reklama

Premier wydał taką decyzję mimo negatywnych opinii prawnych departamentu prawnego KPRM i Prokuratorii Generalnej, po czym zamówiono opinie na zewnątrz, które ją uzasadniały. Stąd NIK uważa, że decyzja została podjęta bez podstawy prawnej. Zdaniem Izby premier wkroczył w kompetencje PKW tym bardziej, że ustawa o wyborach korespondencyjnych “leżakowała” w Senacie i weszła w życie dopiero w maju.

Głosowanie korespondencyjne

W ustawie covidowej była wprawdzie mowa o głosowaniu korespondencyjnym, ale miało ono mieć ograniczony charakter. Na podstawie pisma premiera własnych decyzji dla podległych spółek nie wydali ministrowie spraw wewnętrznych i administracji oraz aktywów państwowych. Co ciekawe, z jednej strony NIK zarzuca premierowi, że wydał decyzję bez podstawy prawnej, a z drugiej krytykuje szefów resortów, że nie wykonali decyzji. Natomiast spółki działały na podstawie decyzji premiera.

Reklama

Nawet sytuacje nadzwyczajne nie mogą stanowić powodu od odstąpienia od konstytucyjnej zasad praworządności - mówił prezes NIK Marian Banaś. Na razie NIK zawiadomił prokuraturę w sprawie spółek, natomiast w sprawie MAP, MSWIA czy Kancelarii Premiera, taki krok analizuje.

Reklama

Linia obrony

Rząd przyjął czytelną linię obrony: premier działał w stanie wyższej konieczności, by minimalizować ryzyko epidemiczne, a jednocześnie umożliwić przeprowadzenie wyborów. Piotr Müller mówiąc o kwestionowanej przez NIK decyzji premiera używał terminu “technicznego przygotowania do wyborów”. Ich celem były przygotowania głosowania dla osób, które zgodnie z prawem mogły to robić korespondencyjnie. Tyle, że PWPW wydrukowała pakiety wyborcze dla wszystkich wyborców, a ustawa covidowa rozszerzała taką możliwość na seniorów i osoby w kwarantannie. Ale zawsze rząd może się tłumaczyć, że nie wiadomo, kto mógł się znaleźć w kwarantannie.

Rzecznik rządu obficie cytował wspomniane przez NIK opinie uzasadniające, że działanie Mateusza Morawieckiego było zgodne z prawem.

Konkluzja: Premier działał na podstawie ustawy covidovej. Działania były zgodne z prawem, nie ma podstaw do dymisji premiera czy kogokolwiek działającego na jego polecenie. To klasyczny spór prawny.

Można powiedzieć, trawestując opinię rzecznika rządu, że to klasyczna linia obrony, znana od miesięcy. Podobnie jak zarzuty, jakie dziś pokazał NIK. To co się zmieniło, to przeniesienie sporu na wyższy poziom.

Dziś oficjalnie zarzuty podnosi instytucja wpisana do konstytucji, a nie jak do tej pory opozycja czy prawnicy. I trudno nawet zarzucić, że to może być zagrywka Mariana Banasia w sporze z PiS. Kontrolę przeprowadził departament dyrektora Bogdana Skwarki, wieloletniego nikowca, który na pewno nie jest nominatem obecnego prezesa.

A choć dziś była mowa o zawiadomieniach do prokuratury dotyczących spółek, to zapewne wcześniej czy później trafią kolejne wobec premiera i ministrów. Trudno sobie wyobrazić inny scenariusz, skoro NIK zarzuca w raporcie działanie bez podstawy prawnej. Na pewno rząd nie miał rok temu dobrego wyjścia, z jednej strony obstrukcja wobec wyborów opozycji i samorządów, z drugiej wizja nieudanego głosowania lub rosnącej liczby zakażeń, za którą politycznie będzie obwiniany.

Morawiecki postanowił zaryzykować, choć tego ryzyka nie podjęli już ani Jacek Sasin, ani Mariusz Kamiński.

Dlatego już w tej chwili można się zastanawiać, co zrobi z prokuratura z zawiadomieniami i to właśnie ta dalsza rozgrywka będzie istotna. Jej szef Zbigniew Ziobro robi wiele, by wysadzić z siodła Mateusza Morawieckiego. Ale w tym przypadku będzie pod wewnętrzną presją obrony premiera, który działał by zrealizować plan PiS wyborów korespondencyjnych.

Z drugiej strony opozycja i NIK będą zapewne robić wiele, by sprawy skończyły się w sądzie. Zresztą wydaje się, że rząd pogodził się z taką logiką. Szerokie używanie argumentu o sporze prawnym automatycznie nasuwa skojarzenia, że skoro spór to powinien zająć się nim sąd i zapewne taki będzie finał prawny. Polityczny zaś zależy od tego, kto wygra kolejne wybory.