Najbardziej ucierpiał handel stacjonarny, przemysł poradził sobie świetnie dzięki eksportowi, w całym sektorze przedsiębiorstw zatrudnienie spadło nieznacznie, a płace nawet wzrosły. Wstępne podsumowanie skutków listopadowego lockdownu, jaki wprowadzono w odpowiedzi na skokowy wzrost liczby nowych zakażeń, w oparciu o dane, które Główny Urząd Statystyczny publikował w ostatnich dniach, wypada całkiem nieźle.
Nie jest to oczywiście obraz pełny. W raportach GUS trudno znaleźć bieżące informacje o tym, co stało się w usługach, a to one są na pierwszej linii walki z COVID-19. O tym, że nie jest tam dobrze, świadczą badania koniunktury, a te są raczej odzwierciedleniem subiektywnych ocen pytanych firm i czasem nie mają potwierdzenia w twardych danych. Niemniej jednak można zakładać, że usługi otrzymały najmocniejszy cios, bo siłownie, restauracje i hotele są zamknięte najdłużej i nic nie wskazuje na to, żeby miały zostać szybko otwarte.
Lockdown wprowadzony w drugiej połowie listopada bezpośrednio uderzył w handel. Sprzedaż detaliczna, liczona w cenach stałych, spadła w poprzednim miesiącu o 5,3 proc. To lepszy wynik, niż oczekiwali ekonomiści, którzy obstawiali ponad 7-proc. spadek. Ale siła uderzenia była różna dla poszczególnych segmentów. Największe straty liczą sprzedawcy butów i ubrań, ich obroty w listopadzie były o ponad jedną piątą mniejsze niż rok wcześniej.
Reklama