To co dzieje się teraz z gospodarką Rosji to coś w rodzaju gospodarczego kaca spowodowanego niedoborami dewiz. Rosja bowiem nie jest aż tak silna, by odpływ kapitału nie wpływał na kondycję jej gospodarki. "Rola zagranicznych źródeł w zaspokajaniu potrzeb pożyczkowych rosyjskich przedsiębiorstw jest nieproporcjonalnie duża" - tłumaczy "Gazeta Prawna" w przedruku analizy z "Financial Times".
Rubel staniał, co oznacza, że nie cieszy się popularnością wśród zagranicznych inwestorów. Finansjera nie chce go trzymać, bo kalkuluje, że na późniejszej sprzedaży można tylko stracić. Pozbywając się rubli i rosyjskich obligacji, biznesmeni likwidowali lokaty dewizowe w bankach, co oznacza, że w systemie było coraz mniej pieniędzy.
Tak się działo od pierwszego dnia wojny w Gruzji. Z danych banku centralnego Rosji, które publikuje "Gazeta Prawna", wynika, że spadek tamtejszych rezerw walutowych wyniósł 16,4 miliarda dolarów. To jeden z największych spadków od ponad 10 lat.
Później doszły do tego problemy na giełdzie. Notowania giełdowe od 7 sierpnia spadły o 6,5 proc. Sam Gazprom staniał o 16 miliardów. Rosyjskie firmy nagle zaczęły mieć problemy z płynnością finansową. Inwestorzy stawiali spółkom ultimatum: albo sprzedacie nam swe obligacje na bardzo wysoki procent, albo w ogóle nie damy wam pieniędzy.
Przez wojnę w Gruzji, Rosjanie uruchomili bolesny dla gospodarki efekt domina. Inwestorzy sprzedali ruble, zabrali z banków swe dolary i wywieźli je za granicę. Biznes wycofał się też z giełdy. Efekt jest taki, że giełdowe firmy nie mają pieniędzy na rozwój i proszą banki o kredyty. Koło się zamyka - banki nie chcą ich udzielać, bo mają mniej pieniędzy w kasach.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama