"Działania w Gruzji na nowo obudziły obawy krajów leżących nad Bałtykiem związane z budową Gazociągu Północnego i energetycznym szantażem ze strony Rosji" - pisze komentator "FAZ".

Jego zdaniem, budowa liczącej 1200 kilometrów długości podwodnej rury to sprawa polityczna. "Nie tylko dlatego, że były prezydent Władimir Putin i były kanclerz Gerhard Schroeder pomagali przy narodzinach tego miliardowego projektu infrastrukturalnego" - czytamy w dzienniku.

Reklama

Według komentatora gazety, zarówno kanclerz Angela Merkel - która od początku popierała projekt - jak i Unia przyjęły pragmatyczne stanowisko. Jego powodem są szacunki, że do połowy następnej dekady niedobór gazu sięgnie 100 miliardów metrów sześciennych. Gazociąg Północny ma dostarczać 55 miliardów metrów sześciennych gazu, w połowie wypełniając tę lukę.

"FAZ" przypomina, że pomimo takiego politycznego wsparcia, konsorcjum budujące gazociąg jeszcze nie uzyskało wszystkich koniecznych pozwoleń w związku z obawami o zagrożenie środowiska naturalnego Bałtyku.

"Przeszkody związane z ochroną środowiska można jednak usunąć z drogi. Ale w przypadku obaw przed rosnącą zależnością i naciskiem ze strony Rosji jest to niemożliwe" - pisze komentator dziennika. Jego zdaniem, również w sprawie gazu potrzebna jest strategia polityczna, oparta na "zwiększaniu liczby dróg przesyłowych i dostawców energii".

"Ale i temu Moskwa staje w poprzek. Nawet, jeśli demonstracja siły w Gruzji nie była wymierzona w ropociągi i gazociągi prowadzące od Morza Kaspijskiego do Turcji, to dostawy już raz zostały przerwane" - ocenia komentator "Frankfurter Allgemeine Zeitung".