Wskaźniki PMI z wyprzedzeniem pokazują, co się dzieje w gospodarce. Wczorajsze odczyty dla Europy są fatalne. Pokazują, jak boleśnie szok wywołany epidemią oraz rządowe decyzje o wstrzymaniu pracy wielu branż już uderzyły w biznes.
– Aktywność przedsiębiorstw w strefi e euro za-łamała się w marcu w skali przekraczającej nawet to, co widzieliśmy podczas apogeum globalnego kryzysu finansowego (ponad dekadę temu – red). Głęboki spadek odnotowano we Francji, w Niemczech oraz w pozostałych krajach strefy euro w reakcji na podjęte twarde środki, mające powstrzymać ekspansję koronawirusa– podkreśla Chris Wiliamson, ekonomista firmy badawczej IHS Markit, która opracowuje PMI na podstawie ankiet wśród menedżerów. Gdy wskaźnik jest powyżej 50 pkt, mówimy o ożywieniu. Poniżej tego poziomu wskazuje on na pogorszenie koniunktury. Obserwowany w tym miesiącu spadek jest jednak bez precedensu. Potwierdza, że przed recesją w strefie euro w tym roku nie ma ucieczki i wpadnie w nią także nasz największy partner handlowy, czyli Niemcy. To właśnie tam sprzedajemy ponad 27 proc. naszych towarów. Spadek PKB w Eurolandzie będzie najprawdopodobniej głęboki, a to oznacza, że także polska gospodarka po raz pierwszy od trzech dekad odnotuje recesję.
Badanie przeprowadzono między 12 a 23 marca. Wiele restrykcji związanych z epidemią jeszcze wówczas nie obowiązywało. Dziś przewidywania menedżerów mogłyby być więc tylko gorsze. Ale i tak na podstawie wówczas dostępnych danych PMI dla francuskiego sektora usług spadł do najniższego poziomu w 22-letniej historii indeksu. Tak samo jest z usługami w Niemczech. Wśród bardzo złych informacji nieco lepiej wyglądają wskaźniki dla przetwórstwa przemysłowego, jednak to tylko złudzenie. PMI dla tych sektorów również obniżył się, tyle że skala spadku nie jest jeszcze tak głęboka jak w usługach. To zasługa jednego z komponentów indeksu pokazującego wydłużenie czasu dostaw. W "normalnych" warunkach oznacza to, że popyt w gospodarce jest silny, a firmy nie nadążają z produkcją. Tym razem jednak jest to tylko dowód na pogłębienie się problemów z logistyką wywołanych zerwaniem globalnych łańcuchów dostaw.
Recesja jest już faktem. Pytanie, jak będzie duża
Trzeba się szykować na głębokie spadki PKB i wzrost bezrobocia. Problemy może złagodzić szybkie wprowadzenie pakietu antykryzysowego
Wskaźniki PMI pokazują, jakie są nastroje wśród menedżerów w firmach z różnych branż sektora produkcyjnego czy usługowego. Indeks powyżej 50 pkt to ożywienie, poniżej – sygnał dekoniunktury. Marcowe odczyty pokazały, że jest już źle i wszystko wskazuje, że kolejne miesiące przyniosą pogorszenie sytuacji.
Poprzedni kryzys pobity
Już teraz ogólny PMI dla strefy euro spadł z 51,6 do 31,4 pkt. To oznacza, że jest niżej niż podczas poprzedniego globalnego kryzysu w 2009 r. Na historycznym minimum jest indeks dla sektora usług.
We Francji PMI tąpnął do 30,2 z prawie 52 pkt w lutym. Eksperci IHS Markit, firmy, która oblicza wskaźnik, wskazują, że takiego pogorszenia ocen zamówień w historii badania jeszcze nie było. Są też poważne problemy w świadczeniu usług międzynarodowych. Tylko nieco lepiej wygląda sytuacja największej gospodarki europejskiej. Niemiecki PMI spadł do 37,2 pkt z 50,7 pkt miesiąc wcześniej. Podobnie jak we Francji w głębokich problemach są usługi w Niemczech.
– To ten sektor jak dotąd ponosił ciężar rządowych działań mających na celu powstrzymanie rozprzestrzeniania się COVID-19. Aktywność spadła najmocniej w ciągu prawie 23 lat gromadzenia danych – podkreśla Phil Smith, główny ekonomista IHS Markit.
Nie najlepiej jest także w niemieckim przetwórstwie przemysłowym. Oceny bieżącej aktywności oraz portfela zamówień są bardzo słabe i zbliżone do wyników z kryzysowego 2009 r. Przetwórstwo nie dołuje w PMI jeszcze tak mocno, bo indeks sztucznie podbijają m.in. wydłużające się czasy dostaw. Zwyczajowo sugerują, że firmy nie wyrabiają się z zaspokojeniem popytu na swoje dobra. Teraz są odbiciem zaburzeń wywołanych problemami w handlu międzynarodowym.
– Dane dotyczące produkcji przemysłowej i nowych zamówień są jednymi z najgorszych, jakie widzieliśmy w ciągu ostatniej dekady, choć nie są tak złe jak w sektorze usług – zwraca uwagę Smith. Dodaje, że załamanie PMI oznacza, iż nasi zachodni sąsiedzi zmierzają ku recesji i to bardzo głębokiej.
– Marcowe dane wskazują na spadek PKB o ok. 2 proc. w porównaniu z poprzednim kwartałem. Intensyfikacja działań mających na celu powstrzymanie epidemii wirusa oznacza, że powinniśmy się przygotować na pogłębienie recesji w II kwartale – uważa główny ekonomista IHS Markit.
Gospodarka całego Eurolandu staje niemal z dnia na dzień, a rządowe pakiety antykryzysowe dopiero zaczynają być wdrażane. Nadia Gharbi, ekonomistka z Pictet Wealth Management, pokusiła się o podliczenie działań mających ograniczyć szok gospodarczy, jaki wywołała epidemia. Niemcy są gotowi wydać dodatkowe 123 mld euro (3,6 proc. PKB), które trafią na wsparcie wynagrodzeń w firmach, pomoc finansową dla małych i średnich firm czy ochronę zdrowia. Do tego nasi sąsiedzi uruchomili nielimitowany program gwarancji i specjalnych funduszy, a wsparcie tymi instrumentami liczone jest już w setkach miliardów euro. Francuzi zapowiadają 45 mld euro nowych wydatków i dadzą 300 mld euro gwarancji kredytowych. Włosi i Hiszpanie, w których epidemia uderzyła jak do tej pory najmocniej, są gotowi również znacząco zwiększyć wydatki budżetowe o 1,4 proc. PKB, aby ochronić jak najwięcej firm i miejsc pracy.
Kierunek działań polityki gospodarczej jest zdaniem ekspertów słuszny, ale i tak nie uchroni to strefy euro przed recesją.
– Obecny konsensus jest taki, że najgorszy będzie II kwartał. Spadek PKB eurolandu będzie wtedy dwu, trzykrotnie głębszy niż w pierwszym kwartale po upadku banku Lehman Brothers, a całoroczny spadek PKB strefy euro wyniesie 7–9 proc. wobec ponad 4 proc. w 2009 r. – wskazuje Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.
Bezrobocie pójdzie w górę
Już dzisiaj wiadomo, że nawet najbardziej ambitne pakiety osłonowe dla pracowników nie powstrzymają utraty miejsc pracy w wielu branżach. Zapowiedź tego widać także w indeksach PMI.
– Zapotrzebowanie na wiele towarów i usług dramatycznie spadło, podczas gdy prawie rekordowe opóźnienia łańcucha dostaw utrudniają produkcję, a zamykanie firm oznacza, że coraz większa część gospodarki jest zablokowana. Zatrudnienie już spada w tempie niespotykanym od lipca 2009 r. – podkreśla Chris Williamson, główny ekonomista analizujący biznes w IHS Markit. Jego zdaniem nawet wysiłki rządów nie powodują poprawy nastrojów wśród przedsiębiorców i ich przewidywań dotyczących przyszłej sytuacji gospodarczej.
Wczoraj poznaliśmy dane o bezrobociu rejestrowanym w Polsce w lutym. To już historia, bo wtedy jeszcze nasza gospodarka funkcjonowała normalnie. Odsetek osób bez pracy wyniósł 5,5 proc., czyli tyle samo co w styczniu.
– Niska lutowa stopa bezrobocia jest najprawdopodobniej wynikiem, którego ponownie dość długo nie zobaczymy. Nie będziemy obserwować sezonowych spadków bezrobocia, w to miejsce pojawią się zapewne istotne jego wzrosty. Zakładając, że liczba bezrobotnych w związku z kryzysem gospodarczym wzrośnie w tym roku o 400–500 tys., stopa bezrobocia w grudniu może wynieść około 8–8,5 proc. – prognozuje Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
Monika Fedorczuk, ekspertka Konfederacji Lewiatan, uważa, że skala wzrostu bezrobocia będzie zależała od tego, jak szybko zostanie wdrożony rządowy pakiet antykryzysowy. Jeśli firmy nie dostaną wsparcia, to jej zdaniem odsetek osób bez płatnego zajęcia urośnie nawet do 10 proc. Ostatni raz tak wysokie bezrobocie było na początku 2016 r. Później dynamicznie się obniżało.
– Problemy branży motoryzacyjnej, hotelarskiej, turystycznej, eventowej, drobnych usług czy handlu i wielu innych, w związku z epidemią koronawirusa, będą skutkowały nieuchronną falą zwolnień w najbliższych miesiącach – podkreśla ekspertka.
Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju i współautor rządowego pakietu, mówił w TVN24, że czeka nas kilkuprocentowy wzrost bezrobocia, ale podkreślił, że wchodzimy w obecnych kryzys z historycznie najniższym bezrobociem.