Po wyborach parlamentarnych nowy rząd przyjął projekt budżetu przygotowany przez poprzedni gabinet i ponownie przesłał do Sejmu. Izba nie mogła pracować nad "starym" projektem ze względu na tzw. zasadę dyskontynuacji.

Reklama

Chlebowski skrytykował poprzedników za to, że w ciągu dwóch lat rządów zwiększyli zadłużenie o 58 mld złotych. A to oznacza, że w tym roku na jego obsługę państwo musi wydać 28 mld zł. Dodał, że wbrew zapewnieniom poprzedniego rządu wzrastały też podatki.

Poseł Platformy zarzucił też poprzedniemu rządowi, że "zamiótł pod dywan" 18 mld zł deficytu. Pieniądze te powinny zostać przekazane z budżetu do otwarych funduszy emerytalnych (OFE), czyli powinny powiększać deficyt. Tymczasem poprzedni rząd zapisał je do sektora środka publicznych.

Tysiące złotych dla urzędników, grosze dla nauczycieli

Jego zdaniem, błędem twórców projektu ustawy budżetowej jest także pozostawienie zbyt wielu pieniędzy w tzw. rezerwach celowych rządu. Kwota ta wynosi 32 mld złotych. Są to, na co zwrócił uwagę Chlebowski, pieniądze, na których wydatkowanie Sejm nie ma żadnego wpływu.

Reklama

Chlebowski ostro skrytykował też prowadzoną przez PiS politykę wynagrodzeń. Wyjaśniał, że poprzedni rząd zaplanował np. 13-proc. podwyżki dla pracowników Ministerstwa Edukacji, a tylko 3 proc. podwyżki dla nauczycieli. Podobnie jest w innych resortach, np. pracownicy Ministerstwa Rozwoju Regionalnego mieli otrzymać 46-proc. podwyżki. "To jest przykład solidarnej polityki kolesiów. Na odchodne załatwiliście urzędnikom solidne podwyżki" - powiedział Chlebowski. "Powinniście się ze wstydu spalić" - dodał.

Potrzebne są oszczędności

Reklama

Według polityka PO, nowy rząd nie ma czasu, żeby "zmienić budżet w sposób radykalny". "Trzeba poszukać oszczędności i znaleźć pieniądze na podwyżki dla nauczycieli. Potrzebne jest 2-3 mld zł, by wprowadzić 10-procentowe podwyżki" - powiedział.

Chlebowski przekonywał też, że możliwe jest jednoczesne zwiększanie płac oraz zrównoważenie budżetu, czyli zmniejszanie deficytu. Wyjaśniał, że w przyszłym roku dochody wzrastają o ok. 10 proc. w stosunku do tego roku, czyli o ok. 24 mld zł. Według niego, środki te można podzielić na obniżanie podatków, na podwyżki płac oraz na obniżanie deficytu. "To jest naprawdę realne, możliwe i łatwe do policzenia" - podkreślił.

Więcej na edukację i drogi

Minister finansów, Jacek Rostowski poinformował posłów, że rząd ma sześć priorytetów w polityce budżetowej. Są wśród nich ograniczenie długu publicznego do "stanu bliskiego pełnej równowadze budżetowej", uproszczenie systemu podatkowego, przeznaczenie większych środków na edukację, budowę dróg, przyspieszenie prywatyzacji oraz przygotowanie do wprowadzenia euro.

Zdaniem ministra wszystkie są równie ważne, żaden nie może być realizowany kosztem drugiego. "Ich równoczesna realizacja jest możliwa pod warunkiem, że będziemy działali rozważnie" - zaznaczył.

Mniejszy dług publiczny i niższe podatki

Rostowski zapowiedział, że do 2011 r. rząd chce obniżyć dług publiczny w relacji do PKB o 4-7 pkt. proc. Podkreślił, że ograniczanie długu będzie oznaczało mniejsze koszty jego obsługi dla budżetu, a środki publiczne będą mogły być używane do innych celów.

Dodał, że rząd jest zdecydowany utrzymać uchwaloną wcześniej przez Sejm obniżkę składki rentowej. Chce też utrzymać wchodzącą w życie w 2009 r. obniżkę stawek PIT. Zadeklarował, że w następnych latach rząd zamierza kontynuować obniżki stawek podatku PIT.

Zdaniem Rostowskiego, Polska jest obecnie "na ścieżce wysokiego wzrostu, bieżące wyniki wskazują jednak na pewne spowolnienie dynamiki wzrostu gospodarczego".

Aleksandra Natalli-Świat przemawiająca w Sejmie w imieniu klubu PiS, czyli de facto autorów projektu budżetu, opowiedziała się kontynuowaniem prac nad ustawą.

LiD nie poprze budżetu bez autopoprawki

Anita Błochowiak, reprezentująca klub Lewicy i Demokratów, zapowiedziała, że jej koledzy odrzucą projekt ustawy budżetowej, o ile rząd Donalda Tuska nie przygotuje autopoprawki. Jej zdaniem, projekt budżetu, który jest w tej chwili w Sejmie "jest nie do przyjęcia".

Rząd PO-PSL zdecydował, że nie będzie przygotowywał autopoprawki do projektu budżetu opracowanego przez poprzedni rząd. Prześle projekt ustawy budżetowej w takiej formie, w jakiej odziedziczył go od poprzedników, choć nie ocenia go zbyt dobrze. Koalicjanci zdecydowali, że postarają się poprawić ustawę podczas prac w komisjach sejmowych. Ich zdaniem, przygotowanie autopoprawki a następnie prace nad nią w Sejmie spowolniłyby tempo przyjęcia przyszłorocznego budżetu. To zaś mogłoby grozić, na co zwracał dziś także uwagę podczas wystąpienia w Sejmie Zbigniew Chlebowski, rozwiązaniem parlamentu i przyspieszonymi wyborami. Nieuchwalenie budżetu w konstytucyjnym terminie daje prezydentowi taką możliwość. Zdaniem koalicjantów Lech Kaczyński mógły z niej skorzystać.

"Nowy rząd musiał wnieść projekt budżetu do Sejmu, nie mając szans na jego autorskie przeredagowanie" - stwierdził Jan Łopata z PSL. Podkreślił przy tym, że jego klub zdaje sobie sprawę, iż budżet opracowany w okresie przedwyborczym może być, a wydaje się i dotychczasowa dyskusja na to wskazuje, że jest - zbyt optymistyczny.

PSL jest za dalszymi pracami nad ustawą budżetową.