Tkaniny z drewna, magazyny ciepła, w stołówkach jarzyny zamiast mięsa. To utopia tylko dla niektórych Finów, bo większość uważa, że powstrzymanie wzrostu temperatury na Ziemi to zadanie do wykonania tu i teraz.
– Kiedy ogłaszaliśmy program neutralności klimatycznej, w zasadzie wszyscy byli za. Problemy zaczęły się, gdy przeszliśmy do konkretów, gdy zaczęliśmy ograniczać podawanie mięsa w stołówkach czy likwidować miejsca parkingowe – mówi Kaisa Reeta Koskinen z ratusza w Helsinkach, które od roku realizują program neutralnego klimatycznie miasta. – Entuzjazm osłabł, ale generalnie większość Finów popiera walkę z globalnym ociepleniem i jest świadoma, że trzeba działać – podkreśla.
Potwierdzają to badania. Przed kwietniowymi wyborami parlamentarnymi 70 proc. Finów zadeklarowało, że chce, by klimat stał się priorytetem dla kolejnego rządu. Dlatego nowy gabinet już w pierwszym miesiącu pracy ogłosił, że cały kraj osiągnie neutralność klimatyczną w 2035 r. Wówczas będzie pochłaniać tyle samo gazów cieplarnianych, co emituje.
To bardzo ambitny cel. Choć coraz więcej państw decyduje się na wyznaczenie terminu, w którym ich gospodarki przestaną wpływać na podnoszenie temperatury na Ziemi, Finlandię ze wszystkich krajów na świecie przebija jedynie Norwegia. Sąsiedzi Finów chcą być neutralni klimatycznie już w 2030 r. Jednak Oslo planuje osiągać balans pomiędzy emisją a pochłanianiem gazów cieplarnianych, wspomagając się instrumentami finansowymi takimi jak kredyty węglowe. Założenie jest takie, że w ramach Banku Światowego prywatne przedsiębiorstwa i całe państwa będą mogły kompensować swoją emisję dwutlenku węgla, zasilając fundusz, z którego finansowane będą projekty mające na celu walkę z globalnym ociepleniem w krajach rozwijających się. Szwecja, która ogłosiła osiągnięcie neutralności klimatycznej w 2045 r., również zamierza wyrównywać klimatyczne straty, posiłkując się instrumentami finansowymi. Ale Finlandia z kredytów węglowych nie zamierza korzystać.
Nadal za mało, nadal za wolno
Pomimo ambitnych celów kraj nad Bałtykiem wciąż ma dużo do zrobienia. W fińskim wyścigu o klimat kluczową rolę odgrywają Helsinki, bo mieszka w nich prawie co piąty mieszkaniec liczącego 5,5 mln obywateli kraju. Dla fińskiej stolicy ta walka to nie nowość. Miasto oficjalnie ogłosiło szczegółową strategię osiągnięcia w 2035 r. neutralności klimatycznej w zeszłym roku, ale przymierzano się do tego już od sześciu lat, testując różne rozwiązania. Chociaż stolica się rozrasta i mieszkańców przybywa, ratusz chwali się, że do tej pory udało się ograniczyć emisję o jedną czwartą w stosunku do stanu z 1990 r. Oznacza to, że w przełożeniu na jednego mieszkańca emisja zmniejszyła się o 42 proc., uwzględniając wzrost liczby ludności.