Ubiegły rok był wyjątkowy dla rynku zamówień publicznych. Nie tylko urósł on znacząco w stosunku do wcześniejszych lat, ale stał się największy w całej dotychczasowej historii zamówień publicznych. Wcześniej rekordowy pod tym względem był 2010 r., kiedy to łączna wartość zawartych kontraktów wyniosła 167 mld zł. Potem rynek zaczął się kurczyć, aż w 2016 r. jego wartość wyniosła ledwie 107 mld zł. Po dwóch latach wzrosła prawie dwukrotnie, do rekordowych 202,1 mld zł.
– Prawdopodobnie duża w tym zasługa funduszy europejskich na lata 2014–2020. Aby zdążyć je wydać i rozliczyć, kontrakty musiały być zawarte najpóźniej w 2018 r., ostatecznie w tym roku. Przy czym znaczny udział mają tu z pewnością duże inwestycje infrastrukturalne – drogowe i kolejowe. Tak zresztą wynika też z informacji Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad oraz Polskich Linii Kolejowych, które w ubiegłym roku kończyły ciągnące się długo przetargi – mówi Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Z jednej strony wartość całego rynku podbija więc kilkadziesiąt największych inwestycji. Z drugiej jednak, poza wzrostem kwotowym, widać też wzrost liczby samych przetargów. W 2018 r. udzielono w sumie 151 tys. zamówień, o ponad 15 tys. więcej niż w roku wcześniejszym. Zdecydowana większość to postępowania poniżej progów unijnych (udzielono prawie 124 tys. takich zamówień). Tu jak zwykle prym wiodą samorządy.
Reklama
– To również w znacznej mierze może być związane z funduszami europejskimi, które są wykorzystywane do współfinansowania nie tylko dużych inwestycji, ale również tych mniejszych, na poziomie lokalnym – tłumaczy Marek Kowalski.

Mała konkurencyjność

Patrząc na rozszerzający się rynek zamówień publicznych, można by sądzić, że powinno to cieszyć polskich przedsiębiorców. Tymczasem coraz węższa ich grupa jest zainteresowana pozyskiwaniem tych zleceń. Ubiegły rok był rekordowy pod względem wartości publicznych zamówień, ale niestety również pod względem najniższej w historii konkurencyjności. W 2018 r. spadła ona do najniższego poziomu w historii. Przy zamówieniach poniżej progów unijnych (tylko te dane są publikowane w Biuletynie Zamówień Publicznych) składano średnio w jednym przetargu 2,19 oferty. To jednak nie oddaje całego problemu. Od tej średniej należy bowiem odjąć oferty odrzucane z przetargów. A wówczas okazuje się, że przeciętnie na jeden polski przetarg przypadało zaledwie 0,8 oferty. Mówiąc wprost – statystycznie jest więcej przetargów niż zainteresowanych nimi przedsiębiorców.
– Mamy do czynienia z atrapą konkurencyjności. Co więcej, obawiam się, że będzie jeszcze gorzej. Jednym z powodów jest niedoszacowanie inwestycji. Jeśli zamawiający obliczył jej wartość przed dwoma laty, a dzisiaj ogłasza przetarg, to trudno się dziwić wykonawcom, że nie są zainteresowani realizacją. Stąd coraz częstsze unieważnianie przetargów z powodu braku jakichkolwiek ofert – zauważa Łukasz Bernatowicz, ekspert do spraw zamówień publicznych Business Centre Club.
Dane zdają się potwierdzać jego spostrzeżenia. Najbardziej pogorszyła się konkurencyjność na rynku zamówień budowlanych. To o nie dotychczas najbardziej zabiegali przedsiębiorcy. Jeszcze w 2016 r. na jeden taki przetarg przypadało przeciętnie 4,32 oferty. W ubiegłym roku już tylko 2,41 oferty.

Nadchodzi spowolnienie

Boom inwestycji publicznych nie będzie trwał wiecznie. Analizując najnowsze dane, już można dopatrzyć się spowolnienia. Wyraźnie spada liczba ogłaszanych przetargów. W pierwszych czterech miesiącach 2019 r. wszczęto ich 43,5 tys., gdy w analogicznym okresie ubiegłego roku było to prawie 51 tys. ogłoszonych postępowań. Może to być spowodowane wyczerpywaniem się środków z unijnej perspektywy 2014–2020.
Dużo ważniejsza od wartości rynku jest jednak konkurencyjność. Początek roku przyniósł jej minimalną poprawę. Średnia liczba ofert przepadających na jeden przetarg wyniosła 2,38, co daje 0,9 po odjęciu odrzuconych ofert. Eksperci uważają, że aby naprawdę poprawić sytuację, trzeba zachęcić firmy z sektora MSP do startu w przetargach. Pewne ułatwienia mają wprowadzić nowe przepisy, choć coraz mniej czasu zostało na ich uchwalenie przed końcem tej kadencji parlamentu. Jak zapewniło nas Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, wciąż jest jednak na to szansa. Projekt nowego prawa zamówień publicznych ma zostać uchwalony przez Radę Ministrów przed końcem czerwca.