O 4,3 proc. zwiększyły się wydatki inwestycyjne przedsiębiorstw w 2017 r. – wynika z opublikowanych wczoraj danych GUS. Firmy przeznaczyły na inwestycje 136,5 mld zł, o 5,6 mld zł więcej niż rok wcześniej.

Reklama

Nie lubią wydawać

Żeby wyciągać jakieś wnioski z tych liczb, najpierw potrzebne są dwa zastrzeżenia. Pierwsze: dane nie pokazują pełnego inwestycyjnego obrazu. Dotyczą firm małych, średnich i dużych – czyli zatrudniających 10 osób i więcej. Nie uwzględniają mikroprzedsiębiorców. Zastrzeżenie drugie: nie ma tu informacji o inwestycjach sektora publicznego, a to on teraz jest inwestycyjną forpocztą.
Z raportu jak na dłoni widać, że przedsiębiorcy nie kwapili się do zwiększania wydatków na swój rozwój. Choć pieniędzy im nie brakowało. Czysty zysk firm zatrudniających 10 i więcej osób wyniósł w 2017 r. ponad 175 mld zł i był o 7,5 proc. większy niż rok wcześniej. To średni wzrost, bo największe firmy, mające ponad 250 pracowników, miały wynik o 12,6 proc. lepszy. One mogą się też poszczycić największym, prawie 10-proc. wzrostem przychodów. Mimo to nakłady inwestycyjne zwiększyły tylko o 3 proc. Tylko, bo to mniej niż ogół przedsiębiorstw.
Co gorsza tuzy preferowały specyficzny rodzaj inwestowania, większość wydatków przeznaczyły na samochody – wzrosły one aż o 27 proc. w skali roku, natomiast np. nakłady na nowe maszyny i urządzenia niemal się nie zmieniły.
Podobną modę widać również u pozostałych przedsiębiorców, choć w mniejszej skali. Najmniejsi, z liczbą pracowników między 10 a 49 osób, wydali na auta o 1,8 proc. więcej niż w 2016 r. A przedsiębiorstwa z kadrą od 50 do 249 osób zwiększyły nakłady na samochody o 6,6 proc.

Skąd run na auta

Krystian Jaworski, ekonomista banku Credit Agricole, widzi dwa powody tych wzrostów. Pierwszy to tzw. niska baza z 2016 r., kiedy to wydatki na zakup aut spadały o kilkanaście procent. Drugi to atrakcyjna oferta leasingowa i stosunkowo niskie koszty finansowania floty samochodowej.
Wystarczy zobaczyć, jak wyglądały wyniki leasingodawców. Pod koniec 2017 r. wartość umów leasingowych rosła nawet o 30 proc. rok do roku – mówi Jaworski. To w połączeniu z bardzo dobrą sytuacją finansową firm (rekordowe zyski) sprawiło run na samochody. Bo inne inwestycje z punktu widzenia przedsiębiorców były zbyt ryzykowne.
Firmy boją się inwestować w nowe fabryki i maszyny do produkcji, bo na rynku nie ma rąk do pracy. Jeśli już kupują maszyny, to dlatego że muszą wymienić stare na nowe – ocenia ekonomista.
Marcin Luziński z BZ WBK zwraca uwagę, że zwiększone zainteresowanie środkami transportu widać było już w danych o PKB za IV kwartał 2017 r., kiedy to inwestycje w gospodarce po raz pierwszy od dawna wyraźnie wzrosły. I zgadza się, że lepiej byłoby zobaczyć duży wzrost nakładów na maszyny. Bo mogłoby to oznaczać, że polscy przedsiębiorcy starają się zastąpić coraz droższą i mniej dostępną pracę kapitałem i stawiają na automatyzację.
Niby problemy na rynku pracy powinny skłaniać do takiego ruchu, ale może być też odwrotnie. Czyli brak pracowników jest powodem wstrzymywania inwestycji w zwiększanie produktywności – mówi ekonomista. Ma nadzieję, że prędzej czy później zobaczymy w danych coraz większe wydatki na nowy sprzęt do produkcji.
Myślę, że w przyszłym roku będzie to wyglądało lepiej i ta zmiana strukturalna, czyli zastępowanie pracy kapitałem, czeka tuż za naszym progiem – mówi Luziński.

Inwestują, bo muszą

Kto najczęściej inwestował w maszyny i urządzenia? Ciekawie wyglądają dane z branży „administrowanie i działalność wspierająca”. Choć nazwa brzmi zawile, to kryją się pod nią usługi takie jak sprzątanie czy ochrona.
Z całą pewnością można powiedzieć, że to właśnie tutaj dokonuje się ta strukturalna zmiana, o której mówił ekonomista BZ WBK. Po wprowadzeniu ozusowania umów-zleceń i minimalnych stawek godzinowych, co spowodowało duży wzrost kosztów pracy, właściciele firm ochroniarskich zaczęli inwestować w elektroniczny monitoring. Dzięki temu starają się utrzymać jakość oferty i jej cenę przy mniejszym zatrudnieniu.
W tym sektorze inwestycje w maszyny i urządzenia wzrosły w 2017 r. o 10 proc., przy czym w najmniejszych firmach aż o 125 proc. To jest zresztą typowe zjawisko: w produktywność inwestowali ci, którzy byli do tego zmuszeni i szukali dodatkowych przewag na rynku. We wszystkich badanych przez GUS przedsiębiorstwach zatrudniających 50–249 osób nakłady na maszyny wzrosły w ubiegłym roku o blisko 15 proc. Tak się składa, że w tym samym czasie zyski w tej grupie – jako jedynej – spadły o blisko 2 proc.
Inny rodzaj „przymusu” to szybki technologiczny rozwój branży z utrzymującym się wysokim popytem na produkt. Widać to na przykładzie produkcji komputerów, wyrobów elektronicznych i optycznych, gdzie inwestycje w maszyny wzrosły o ponad 27 proc., a w budynki aż o 52 proc. To dużo powyżej średniego wzrostu, który dla pierwszego rodzaju inwestycji wynosił 3,3 proc., zaś dla drugiego 2,3 proc. rok do roku.