Naimski odniósł się do kwestii realizacji gazociągu Baltic Pipe w kontekście zbliżających się ważnych terminów z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego Polski. W 2019 r. kończy się kontrakt na tranzyt gazu gazociągiem jamalskim przez Polskę do Niemiec, a w 2022 r. kończy się kontrakt na przysł gazu gazociągiem jamalskim do Polski, w 2019 r. zaś planowane są wybory parlamentarne w Polsce.
- Jest oczywistą rzeczą, że zdążymy. Musimy zdążyć z projektami dywersyfikującymi dostawy gazu do 2022 roku. Ten termin – mówiliśmy to kilka razy – nie zmienia się. On jest związany z datą zakończenia realizacji długoterminowego kontraktu z Gazpromem, kontraktu jamalskiego – powiedział.
- Projekt połączenia z szelfem norweskim przez Danię jest (…) w końcowej fazie rozmów, które prowadzą do ustalenia warunków prowadzenia tej inwestycji. To jest inwestycja, która musi się rozpocząć oczywiście zgodnie z regułami panującymi w UE, rozpocznie się otwarciem procedury "open season", pierwszej fazy procedury "open season" - badania rynku – powiedział pełnomocnik rządu.
Naimski dodał, że projekt jest o tyle skomplikowany, że ma więcej niż dwóch uczestników, co powoduje, że zgoda musi być wielostronnie zaakceptowana. - Jesteśmy na dobrej drodze - podkreślił.
Powiedział, że projekt jest zaawansowany w stopniu zgodnym z planem. Dodał, że odpowiedzialność za realizację inwestycji spoczywa na Gaz Systemie.
Odnosząc się do ogólnego bezpieczeństwa dostaw gazu do Polski Naimski powiedział, że na forum UE jesteśmy w ostatniej fazie negocjacji zapisów rozporządzenia dot. bezpieczeństwa dostaw gazu SoS, które ma zapewnić solidarność krajów unijnych w przypadku przerwania dostawa gazu do któregoś z nich. Wyjaśnił, że kłopot polega na tym, że zgodne deklaracje dotyczące konieczności solidarności napotykają na przeszkody w praktyce.
- Okazuje się, że regionalizacja odpowiedzialności napotyka olbrzymie opory, a jak schodzimy do kwestii finansowej odpowiedzialności w razie kryzysu to zaczynają się spory o pieniądze – powiedział.
Naimski powiedział, że w razie przerwy w dostawach gazu ze wschodu możemy otrzymać z zachodu ponad 5 mld metrów sześciennych gazu, choć przez wiele miesięcy trwał spór o to, czy w przypadku kryzysu gaz nie powinien być najpierw dostarczany do wielkiego magazynu po stronie niemieckiej, a dopiero potem do Polski.
Jego zdaniem wydaje się, że sprawę udało się załatwić, niemniej trzeba pamiętać, że w UE panuje zasada, że „nic nie jest ustalone, jeśli wszystko nie zostało ustalone” w związku z tym, te zapisy trzeba traktować jako robocze, ale korzystne dla Polski.
Minister wyjaśnił, że jeśli chodzi o magazyny gazu w Polsce, to jesteśmy w dość dobrej sytuacji, mamy bowiem możliwość zmagazynowania ponad 3 mld metrów sześciennych gazu. Kolejne magazyny są budowane, co daje elastyczność dostaw w przypadkach koniecznych.
Naimski poinformował, że w planie jest rozbudowa interkonektora z Ukrainą do przynajmniej 5 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Gaz System ustala warunki tej rozbudowy z ukraińskimi firmami, a źródła ewentualnych opóźnień leżą po ich stronie.
Dodał, że na bezpieczeństwo wpływają też dostawy LNG – PGNiG podpisał drugi długoterminowy kontrakt na dostawy z Kataru. - Można powiedzieć, że te dostawy z Kataru są w tej chwili oparte na zdrowych ekonomicznych zasadach – powiedział.
Według Naimskiego otwarta pozostaje sprawa dostaw LNG ze Stanów Zjednoczonych. Wskazał na kwestie techniczne, ale także ceny amerykańskiego LNG, które musi konkurować z ceną tego gazu z innych regionów świata, ale także z ceną gazu dostarczanego rurociągami do Europy.
Naimski ocenił, że problemem geostrategicznym jest budowa gazociągu Nord Stream II oraz Opal. Wskazał, że z powodu sprzeciwu polskiego UOKiK, konsorcjum do budowy się nie zawiązało. Firma Nord Stream stara się zdobyć finansowanie dla projektu w europejskim sektorze finansowym. Jednocześnie nie ma zgody kluczowego kraju dla przebiegu gazociągu, czyli Danii. Wątpliwości tego kraju dotyczą tego, czy Nord Stream II ma podlegać regulacjom unijnego trzeciego pakietu energetycznego, czy nie.
- Jest rzeczą oczywistą, że jego część przebiegająca na terytorium UE musi, ale jest kwestią sporną i niedookreśloną, jak to jest z częścią podmorską na wodach - w zasadzie – ekonomicznych (…). To jest nierozstrzygnięte, jesteśmy świadkami sporu prawnego między dyrekcjami KE – powiedział minister. Zapewnił, że Polska uważa, że cały Nord Stream powinien podlegać regulacjom UE.
Namiski przypomniał, że decyzja KE oddająca Gazpromowi w praktyce całą przepustowość rurociągu Opal została zaskarżona przez polski rząd i PGNiG do trybunału unijnego i sądu niemieckiego, w związku z czym wykonanie decyzji KE wstrzymano.
Obecny na konferencji naczelnik wydziału infrastruktury w resorcie energii Piotr Sprzączak powiedział, że do skargi polskiej dotyczącej rurociągu Opal przyłączyła się właśnie Litwa i Łotwa.
Naimski zaznaczył, że nie może udzielić informacji o koszcie inwestycji Baltic Pipe, bowiem „jesteśmy przed umowami, które to będą regulowały w szczegółach”.
- Gaz System, który będzie inwestorem z polskiej strony jest w stanie finansowo ponieść ten koszt samodzielnie – poinformował.
Według Naimskiego cenna jest gotowość PGNiG do udziału finansowego w tym przedsięwzięciu. Firma jest żywotnie zainteresowana inwestycją, bowiem ma na szelfie norweskim swoje złoża, produkcję gazu i ropy oraz przewiduje dalsze inwestycje w tym zakresie.
Natomiast dyrektor pionu rozwoju w Gaz System Paweł Jakubowski, pytany o termin rozpoczęcia wstępnej fazy procedury „open season” dla Baltic Pipe, wyjaśnił, że w tej chwili trwają ostatnie ustalenia i przygotowania między Gaz Systemem a operatorem duńskim Energinet.
- Zbliżamy się do końca tych ustaleń. Jeszcze chwilę musimy poczekać, dlatego, że chcielibyśmy być bardzo dobrze przygotowani do procedury "open season". Jest to na tyle poważny projekt, że chcielibyśmy uniknąć jakichkolwiek, nawet minimalnych ryzyk czy niedopowiedzeń (…). Chciałbym, żebyśmy mogli tę procedurę uruchomić wkrótce – powiedział.
Zastrzegł jednak, że nie może podać konkretnej daty. - Myślę, że w bardzo krótkim czasie będziemy gotowi, żeby tę procedurę uruchomić – dodał. Wskazał, że chodzi o to, by procedura ta była przeprowadzona w sposób maksymalnie krótki i profesjonalny, aby zakończyła się wiążącymi umowami przesyłowymi.