Akcjonariusze notowanych na warszawskiej giełdzie spółek zdecydowali już o tym, co zarządy przedsiębiorstw zrobią z wypracowanymi w 2013 r. zyskami. Część tych pieniędzy trafiła lub trafi w najbliższej przyszłości w postaci dywidendy do udziałowców. W ten sposób niektórzy giełdowi potentaci zyskują po kilkadziesiąt, a nawet po kilkaset milionów złotych.
Numerem jeden jest tu 28-letni Tomasz Domogała, szef rady nadzorczej i główny akcjonariusz firmy Famur, producenta maszyn górniczych. Na jego konto wpłynęło pod koniec lipca ponad 288 mln zł, czyli znacznie więcej niż kontrolowana przez niego spółka zarobiła w minionym roku. 2013 r. nie był bowiem dla Famuru szczególnie udany – spadły zarówno przychody, jak i wynik finansowy. Czysty zysk wyniósł 213,2 mln zł, podczas gdy rok wcześniej był o prawie 75 mln zł wyższy. Akcjonariusze firmy zdecydowali jednak, że na dywidendę zostanie przeznaczony nie tylko cały zeszłoroczny zarobek, lecz także spora część zysków z lat minionych. W sumie prawie 404,5 mln zł.
Famur nigdy wcześniej nie wypłacił swym akcjonariuszom tylu pieniędzy. Spółka dotychczas wolała gromadzić zyski. Wyjątkiem był 2012 r., kiedy do udziałowców Famuru trafiło ponad 298,5 mln zł, jednak tamta dywidenda w większości miała niepieniężny charakter (chodziło o akcje firm Zamet oraz PGO), a w gotówce z myślą o opłaceniu przez akcjonariuszy podatku wypłacono niespełna 58 mln zł.
Domogała zepchnął w efekcie na drugą pozycję Michała Sołowowa, który był dywidendowym liderem rok wcześniej. Kielecki biznesmen zgarnął tym razem „tylko” 256 mln zł. To przypadająca na niego, jako głównego akcjonariusza Synthosu, dywidenda w wysokości 31 groszy na każdą akcję tej spółki. Choć ćwierć miliarda złotych to suma zawrotna dla zdecydowanej większości Polaków, daleko jej do dywidend, jakie otrzymywał w poprzednich latach. Już wypłata z zysku Synthosu za 2011 r. przewyższała tegoroczną. Wtedy główny akcjonariusz oświęcimskiej firmy otrzymał 413 mln zł, a rok później do jego kieszeni trafiło prawie 630 mln zł. Tak wielka dywidenda wypłacona indywidualnemu akcjonariuszowi to na naszym rynku kapitałowym rekord wszech czasów.
Sołowow jest głównym udziałowcem jeszcze dwóch giełdowych spółek – Echo Development oraz Rovese – jednak one nie dzielą się zyskami z akcjonariuszami.
Zeszłorocznymi zarobkami podzieliło się ze swoimi akcjonariuszami kilka giełdowych firm ze stajni Zygmunta Solorza-Żaka. Sam przedsiębiorca, dzięki wypłatom z ATM Grupy, ZE Pątnów-Adamów-Konin, a przede wszystkim z Cyfrowego Polsatu, otrzymał lub otrzyma niebawem w sumie ponad 100 mln zł.
Giełdowi inwestorzy, których tegoroczne wpływy z dywidend wyniosły kilkadziesiąt milionów złotych lub mniej, znaleźli się poza podium. 47,9 mln zł, jakie już w czerwcu trafiły do Luisa Amarala, największego akcjonariusza spółki Eurocash, zapewniły mu 4. pozycję na naszej liście. Portugalczyk – podobnie jak wspomniany już wcześniej Michał Sołowow – musiał się zadowolić tym razem mniejszą sumą niż rok wcześniej. Dywidenda przypadająca na jedną akcję Eurocashu wyniosła tym razem 79 gr, podczas gdy przed rokiem było to 90 gr.
Zyskiem ze swoimi akcjonariuszami podzieliły się wszystkie spółki, w których znaczące udziały ma Zbigniew Jakubas: CNT, Mennica Polska, Netia, Newag i Polna. W efekcie ten znany inwestor wzbogacił się o prawie 41,4 mln zł.
Ponieważ w naszym zestawieniu uwzględniliśmy także tych przedsiębiorców, którzy kontrolują spółki giełdowe poprzez podległe im fundusze (często zarejestrowane za granicą), na naszej liście znalazł się także najbogatszy z Polaków – Jak Kulczyk. Dzięki temu, że w tym roku dywidendy wypłaciły Ciech i Pekaes, do kontrolowanych przez przedsiębiorcę firm trafiło prawie 39 mln zł. Warto jednak zwrócić uwagę, że spółki notowane na GPW to zaledwie jedna dziesiąta majątku biznesmena z Wielkopolski. Ich łączna wartość rynkowa to obecnie nieco ponad 1,3 mld zł, podczas gdy cały majątek najbogatszego Polaka szacowany jest na 12–13 mld zł.
Na podobnej zasadzie jak Kulczyk wśród dywidendowych rekordzistów znaleźli się także Dariusz Miłek, akcjonariusz firmy NG2 (21,4 mln zł dywidendy i 7. pozycja na naszej liście) oraz Jerzy Starak, udziałowiec giełdowej Kruszwicy (13,6 mln zł dywidendy i miejsce 11.), czy Jacek Rutkowski, posiadacz pakietu akcji spółki Amica (10,9 mln zł z 12. pozycją).
O ile w dziesiątce znalazł się Leszek Sobik (kojarzony głównie z masłem sprzedawanym pod marką Sobik), który dzięki inwestycjom w Plast-Box i w Lentex oraz w dwie spółki notowane na NewConnect otrzymał w tym roku w formie dywidendy 20,9 mln zł, to jego biznesowy partner Krzysztof Moska znalazł się dopiero na 32. pozycji w naszym zestawieniu (z 3,77 mln zł dywidendy). Wyżej niż ten znany giełdowy inwestor sklasyfikowany musiał być m.in. Wiaczesław Kantor, właściciel rosyjskiej firmy Acron, która wciąż czyni podchody, aby przejąć Grupę Azoty. Ten przedsiębiorca poprzez podmioty zależne jest już posiadaczem ok. 20-proc. pakietu akcji chemicznej firmy i z tego tytułu otrzymał prawie 4 mln zł dywidendy z jej zysku za 2013 r.
Prawie taką samą sumę z zeszłorocznego zysku Comarchu otrzymał jako dywidendę założyciel tej firmy Janusz Filipiak. Zajął tym samym kolejną po Kantorze, 28. pozycję w naszym rankingu dywidendowych rekordzistów.
Przekraczające 1 mln zł dywidendy z zysków spółek notowanych na głównym parkiecie warszawskiej giełdy otrzymało lub otrzyma w tym roku około 70 indywidualnych inwestorów.
Wielkim nieobecnym na liście tegorocznych dywidendowych rekordzistów jest bez wątpienia Leszek Czarnecki. Główny akcjonariusz giełdowych spółek Getin Holding, Getin Noble Bank, LC Corp oraz Open Finance nie otrzyma od nich ani złotówki w postaci dywidendy. Zgodnie z decyzją swych akcjonariuszy wszystkie te przedsiębiorstwa zachowały swoje zyski wypracowane w 2013 r. Getin Holding – prawie 15 mln zł, LC Corp – 23,4 mln zł, a Open Finance i Getin Noble Bank – po 52 mln zł przeznaczyły na kapitał zapasowy. Natomiast gros zarobku tej ostatniej firmy – prawie 311 mln zł – poszło na pokrycie jej strat z minionych lat.
Rok wcześniej Czarnecki z pewnością znalazłby się na liście, ponieważ swoimi zyskami z akcjonariuszami podzielił się Getin Holding (dywidenda wyniosła 10 gr na akcję). Zapewne także za rok nazwisko jednego z najbogatszych Polaków będzie można znaleźć w tego typu wykazie. Zgodnie z przyjętą w połowie tego roku polityką dywidendową swoim zyskiem ma się z akcjonariuszami podzielić Getin Noble Bank. Za rok na wypłaty miałby przeznaczyć 120–220 mln zł, a w kolejnym 180–300 mln zł.
Na liście nie ma również nazwiska kontrowersyjnego inwestora giełdowego Mariusza Patrowicza. Spółki, których jest akcjonariuszem, na ogół – nawet gdy wypracowują zyski – nie wypłacają dywidendy. Z kolei powodem nieobecności w naszym zestawieniu Ryszarda Krauzego jest to, że giełdowe firmy, których jest on jeszcze współwłaścicielem (np. Petrolinvest), przynoszą straty.
ROZMOWA
Inwestorzy lubią jasną politykę emitentów
JAROSŁAW DOMINIAK, prezes Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych
Bartłomiej Mayer: Co inwestor, który dostaje kilkadziesiąt milionów złotych dywidendy, robi z takimi pieniędzmi?
Jarosław Dominiak: Nigdy nie zaglądam innym do portfeli. Jednak myślę, że osoby otrzymujące najwyższe dywidendy to ludzie, którzy podchodzą do biznesu wielowymiarowo. Dlatego mogę przypuszczać, że np. rozważają nowe możliwości biznesowe, które pasują do działalności spółek, które wypłaciły im te dywidendy i kapitału mogą potrzebować właśnie na to.
Jak pan ocenia wypłacanie przez spółki szczególnie wysokich dywidend?
Jeśli spółka ma zabezpieczone potrzeby inwestycyjne, a rentowność prowadzonego przez nią biznesu nie jest zbyt duża, to wypłata sowitej dywidendy jest w pełni uzasadniona.
Czy indywidualni gracze, podejmując decyzje inwestycyjne, biorą pod uwagę fakt, że niektóre firmy giełdowe regularnie wypłacają dywidendy?
Im więcej jest na giełdzie spółek, które dzielą się swoim zyskiem, i to nie jednorazowo, ale długofalowo, tym powszechniej inwestorzy indywidualni mogą korzystać z możliwości dywidendowej strategii. A właśnie taką metodę inwestycyjną mogą z powodzeniem stosować osoby, które myślą o naprawdę długoterminowych inwestycjach. Jest już na naszej giełdzie kilka tego typu spółek, które regularnie wypłacały dywidendę na tyle wysoką, że w ciągu sześciu, siedmiu lat akcjonariuszom zwracała się cała cena zakupu walorów. A teraz, przy obecnych stopach procentowych, przyjęcie dywidendowej strategii inwestycyjnej wydaje mi się szczególnie sensowne. Również chciałbym część swojego własnego portfela w taki właśnie sposób skonstruować.
Jakie jest zainteresowanie indywidualnych inwestorów takimi strategiami?
Nie mam twardych danych, ale wiem, że podczas różnego rodzaju szkoleń w ciągu ostatnich czterech, pięciu lat pytania o sposoby konstruowania tego typu portfeli są coraz częstsze.
Co inwestorzy indywidualni lepiej oceniają: wypłatę d ywidendy czy przeznaczenie zysku spółki na skup własnych akcji, co również jest korzystne dla akcjonariuszy?
To zależy od aktualnej wyceny rynkowej spółki. W sytuacji niedowartościowania skup własnych akcji może być korzystniejszy niż wypłata dywidendy, ale jeśli spółka jest przewartościowana, to buyback nie ma sensu i lepiej widziana jest wypłata z wypracowanego przez firmę zysku. Jedno jest pewne: coraz bardziej doceniane przez inwestorów są te spółki, które deklarują jasno, jaką politykę dywidendową będą prowadzić. I nie musi to być coroczna wypłata. Bo jeśli zarząd woli pozostawić zysk w spółce, a umieją to odpowiednio uzasadnić, to również sytuacja jest czysta.