Czy w Polsce opłaca się inwestować w przemysł?
Reklama
Bez przemysłu nie ma gospodarki. A Polacy potrafią być konkurencyjni, co widać choćby na przykładzie Newagu.
Przemysł ma jednak ten mankament, że gdy już się w niego zainwestuje, to na długo.
To dla mnie nie jest problem, szczególnie że przywiązuję się do swoich biznesów. To mój charakter i moja zasada funkcjonowania na rynku. Ipaco założyłem w 1983 r., Multico w 1989 r., w Mennicy Polskiej jestem od 1999 r., w Polnej od 2001 r., w Newagu od 2002 r. We wszystkich firmach jestem dalej udziałowcem i rozwijam je w dalszym ciągu.
Nie potrzebowałby pan wsparcia państwa w swoich inwestycjach przemysłowych?
Reklama
Nawet nie myślę o tym, żebym mógł takie wsparcie otrzymać. Żyję i prowadzę biznes wystarczająco długo, by wiedzieć, że strukturalnego wsparcia dla przedsiębiorczości w Polsce nigdy nie było. Są tacy ludzie, którzy sobie coś umieli wychodzić i załatwić, ale strukturalnego wsparcia dla polskiego biznesu nie ma i nie było.
A jak wyobrażałby sobie pan takie wsparcie?
Wspierane powinny być np. proeksportowe inwestycje polskiego przemysłu. Mógłby powstać budżet gwarancyjny – coś na kształt KUKE – dla projektów realizowanych na Ukrainę, gdzie jest wielki popyt na nasze produkty, czy do krajów Afryki, gdzie firmy z Polski coraz mocniej próbują działać. I wprowadziłbym przywileje w korzystaniu z takiego budżetu dla firm, które tworzą najwięcej miejsc pracy.
Czy w Polsce państwo w ogóle jest teraz partnerem dla biznesu?
Było takim partnerem przez kilkanaście lat, od 1989 r. do 2005 r., za rządów Unii Wolności i za AWS czy za lewicy. Przez cały ten czas państwo i biznes wzajemnie sobie ufały. Nie mam na myśli żadnych nieformalnych, nielegalnych układów, tylko właśnie partnerstwo. Państwo nie bało się rozmawiać z biznesem, biznes nie bał się państwa. Oczywiście zdarzały się patologie, dopiero powstawał przecież polski nowy system wolnego rynku. Ale był dialog i zaufanie.
ZOBACZ TAKŻE: Krzanowski: Płaca minimalna wyższa, zlikwidować śmieciówki>>>
Co się z tym stało?
Wystarczyły dwa lata rządów PiS, by na polityków, urzędników padł paraliżujący strach. PiS ukrócił funkcjonujące wtedy patologie, zmniejszył korupcję i uważam, że to były bardzo potrzebne zmiany. Problem w tym, że od tamtej pory urzędnicy robią wszystko, żeby nie musieć podejmować decyzji. Tylko wtedy, gdy o niczym nie decydują, nie muszą się potem tłumaczyć przed przełożonymi, przed prokuratorem itd. W Polsce nikt nigdy nie został rozliczony za brak działań i niepodejmowanie decyzji, natomiast za podejmowanie decyzji – owszem. Ten bezwład trwa nadal – osiem lat rządów Platformy Obywatelskiej nic nie zmieniło. Panuje nieufność i z biznesem nikt nie chce teraz rozmawiać.
Proszę zwrócić uwagę, że od dekady nie ma praktycznie żadnych projektów typu PPP (partnerstwo publiczno-prywatne – red.). Niektórzy mówią pół żartem, że trzeba by od razu dodać jeszcze jedno, czwarte P, bo bez prokuratora w takich przedsięwzięciach już się nie obejdzie.
Przedsiębiorcy również nie mają już zaufania do siebie?
To fakt. Dobrym tego przykładem są zawierane dzisiaj umowy. Każda z nich liczy co najmniej kilka stron najróżniejszych prawnych zapisów dotyczących zabezpieczeń, gwarancji itd. Takie konstruowanie umów ma zabezpieczać przed potencjalną nieuczciwością naszego kontrahenta.
Nic w tym dziwnego, skoro w biznesie jest coraz więcej cwaniactwa i oszustw. Świat biznesu i tzw. finansjery w Polsce też miewa swoje grzechy. Przykład to chociażby Amber Gold.
Czy to nie jest, przynajmniej po części, wina naszego wymiaru sprawiedliwości i toczących się latami spraw, których nie da się zakończyć przed przedawnieniem?
To oczywiście jeden z większych problemów, jaki wszyscy odczuwamy, zwłaszcza w biznesie. Jeśli państwo, niezależnie od tego, kto przejmie ster władzy, w ciągu czterech, pięciu lat nie rozwiąże tej kwestii, to wszyscy będziemy mieli wielki kłopot.
Jakie inne problemy do rozwiązania pan dostrzega?
10 lat temu nieco inaczej patrzyłem na wiele problemów. Dziś widzę, że wymiar sprawiedliwości nie może działać tak opieszale. Ponadto uważam, że powinniśmy dążyć do bardziej sprawiedliwego systemu wynagradzania pracowników, dostrzegając tych najmniej zarabiających. Czy jest sprawiedliwe to, że duża międzynarodowa sieć handlowa, która prawie cały swój majątek zdobyła w Polsce, płaci kasjerce 1240 zł na rękę, bo mniej już nie może? Można by to jakoś usprawiedliwić, gdyby niska siatka płac dotyczyła całej struktury zatrudnienia firmy, a firma przeżywała trudności. Tymczasem podwyższenie minimalnego wynagrodzenia nawet o 200 zł zmieni sytuację życiową najmniej zarabiających.
A ile zarabia się u pana?
We wszystkich firmach produkcyjnych jesteśmy w średniej krajowej, tj. powyżej 3500 zł brutto. Oczywiście mogą zdarzyć się niższe wynagrodzenia pracowników pomocniczych bądź rozpoczynających pracę i wykonujących proste czynności, np. sprzątanie.
W Polsce coraz częstsze są postulaty podniesienia minimalnego wynagrodzenia. Słusznie?
To populistyczna głupota.
Dlaczego?
W Warszawie minimalne wynagrodzenie oznacza ubóstwo z uwagi na wysokie koszty utrzymania, ale już pod Przemyślem czy Białą Podlaską, gdzie te koszty są niższe niż w stolicy, jest kwotą, za którą daje się przeżyć. Dlatego uśrednienie minimalnego wynagrodzenie dla całego kraju jest błędem.
A zatem podniesienie kwoty wolnej od podatku? Kto ma wyłożyć te 11 mld zł, które są potrzebne, aby ta kwota wynosiła nie 3091 zł jak teraz, ale 8 tys. zł?
Ci, którym się w życiu powiodło. Ludzie tacy jak ja.
Chciałby pan płacić wyższe podatki?
Nie miałbym z tym żadnego problemu. Uważam, że dla osób zarabiających kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie zapłacenie dodatkowej kwoty 2–3 tys. zł nie rujnuje ich budżetu.
Czyli powrót do trzeciego progu podatkowego?
Zdecydowanie tak!
Od jakiego poziomu?
Uważam, że każdy, kto zarabia powyżej 600 tys. zł rocznie, to ok. 150 tys. euro, powinien od tej nadwyżki płacić 40-proc. podatek! W Niemczech od dochodu powyżej 150 tys. euro podatek wynosi 45 proc., we Włoszech powyżej 75 tys. euro – 43 proc., we Francji powyżej 379 tys. euro – 45 proc. Ten 40-proc. podatek od nadwyżki w części pokryłby uszczuplenie budżetu z tytułu wyższej kwoty wolnej od podatku. Reszty należy szukać, chociażby eliminując wyłudzenia w podatku VAT.
To lewicowe postulaty...
Lewicowość, co do zasady, nie jest złym rozwiązaniem.
Najwięcej dla przedsiębiorczości w Polsce zrobił rząd Millera – mam na myśli obniżkę podatków CIT i PIT do 19 proc. Gdyby nie to, bylibyśmy dziś w ogonie Europy, daleko za Rumunią i Bułgarią. A tak dzisiaj także Niemcom opłaca się działać w Polsce i tu odprowadzać swoje podatki.
Kapitalizm nie może dziś być systemem wilczym, pazernym, jak kiedyś, to musi być kapitalizm z ludzką twarzą.
A jeśli kapitalizm taki się nie stanie, to czeka nas bunt?
Polityczny bunt młodych już mamy, co pokazały wybory prezydenckie, niewiele potrzeba, aby przerodził się w szerszy bunt niezadowolonych.
Pana partnerzy, koledzy też tak to widzą?
Większość z nich też to rozumie. Jest ich coraz więcej.
Czy Polska ma politykę gospodarczą?
Ja jej nie widzę. U nas wszystko dzieje się ad hoc. Może jestem niesprawiedliwy w tej ocenie, ale nie widzę żadnego przykładu skutecznej długofalowej polityki gospodarczej prowadzonej przez państwo, którą można by dać za wzór.
Żadnego?
Jeden jedyny przykład to konsekwentne dokładanie do górnictwa węgla kamiennego. Z naszych pieniędzy co roku miliardy złotych idą na nieefektywną branżę. Kilka lat temu zwalnianym górnikom wypłacono gigantyczne odszkodowania sięgające 120 tys. zł na głowę. Po to, by znaleźli pracę w innych branżach. Okazuje się, że część z nich nadal pracuje w górnictwie i znów przychodzi z żądaniami.
W tym roku minister skarbu ogłosił, że koncerny energetyczne być może będą przejmować państwowe kopalnie. Najlepszym rozwiązaniem problemu jest wrzucenie bankruta na grzbiet zdrowego organizmu gospodarczego. Giełdowe kursy firm energetycznych poleciały od razu w dół, ale w rządzie nikt się tym nie przejmował, choć państwo ma w tych spółkach nieco ponad połowę akcji. To przejaw wielkiej arogancji ze strony państwa. Od 30 lat budujemy elektrownię atomową i gdzie jesteśmy?
Dam inny przykład: jest w Polsce dwóch dobrych producentów pociągów, którzy z powodzeniem walczą o krajowe i o zagraniczne zamówienia. Może ich składy to jeszcze nie pendolino, ale te pociągi mogą bezpiecznie i szybko, bo z prędkością do 200 km na godzinę, przewozić ludzi. Tymczasem nasze państwo kupuje pociągi we Włoszech, płacąc za nie kilka razy więcej, niż zapłaciłoby za nasze. Co stało na przeszkodzie, by zalecić polskim konkurującym ze sobą producentom – Pesie i Newagowi – przygotowanie odpowiednich superskładów? Państwo zaoszczędziłoby na tym spore pieniądze, a dodatkowo byłoby kilka tysięcy miejsc pracy. Same plusy.
Kolejnym niechlubnym przykładem jest wykończenie przez GDDKiA ponad 900 firm budowlanych pracujących przy budowie dróg i autostrad. To daje smutny obraz polityki gospodarczej.
Co powinno być podstawą polityki gospodarczej państwa polskiego?
Podstawową rzeczą jest właśnie uczciwość państwa wobec przedsiębiorcy i odwrotnie.
A czy w Polsce powinny istnieć firmy strategiczne?
Większość firm, które znalazły się na liście podmiotów strategicznych, nie powinna tam być. Czy państwo się zawali, jeśli przestanie istnieć warszawska giełda? Czy zawali się, jeśli Grupa Azoty albo nawet PKN Orlen będą prywatne. Nie, nie zawali się. Czy musi istnieć kontrolowana przez państwo Poczta Polska? Wcale nie.
Które firmy faktycznie mają strategiczne znaczenie?
Bez wątpienia infrastruktura kolejowa i energetyczna, czyli sieci przesyłowe energii elektrycznej. Sieć ropociągów i rurociągów paliwowych oraz gazociągów przesyłowych. A czy produkcja energii elektrycznej musi być kontrolowana przez państwo? Jest jednak i pytanie odwrotne – czy państwo powinno na siłę pozbywać się wszystkich firm, które nie mają strategicznego znaczenia? Uważam, że jeśli firma generuje zyski i ma perspektywę wzrostową, to ze sprzedażą nie należy się spieszyć.
Problem w tym, kto miałby tymi firmami zarządzać.
To prawda. Część z nich jest zarządzana przez sprawnych menedżerów, ale w wielu mamy do czynienia z kolesiostwem przy obsadzie stanowisk. I to kolejny poważny zarzut wobec polskiego państwa.
Komentarze(88)
Pokaż:
Frustrat, bezzebny, bez wlasnego zycia prywatnego, nienawidzacy ludzi,
cyniczny i wyrachowany- od lat dzierzy tron prezesa i trwa na scenie politycznej bezkarnie,
mimo ze dezorganizuje zycie kraju.
Ten wybitny geniusz polityczny doprowadzil do kompletnego upadku swoja partie Porozumienie Centrum (swego czasu nawet startowal w wyborach z ramach Ruchu Odbudowy Polski, politycznego przeciwnika AWS, w którym to AWS zrzeszona byla jego partia, czyli PC - iscie makiaweliczny plan!!!). Pózniej, po wygranych wyborach w 2005 roku Jaroslaw Kaczynski doprowadzil do upadku wlasny rzad, nie bedac w stanie przetrwac nawet pól kadencji (!). Od 2007 r. Jaroslaw Kaczynski przegral pod rzad wybory prezydenckie raz, wybory parlamentarne dwa razy, wybory samorzadowe dwa razy i wybory do europarlamentu dwa razy (no dobrze - niech bedzie raz).
W tym czasie z jego partii PIS odeszli niemal wszyscy najbardziej znani politycy. Czesc do PO, czesc utworzyla róznego rodzaju kanapowe partyjki typu Polska jest Najwazniejsza czy Sprawiedliwa Polska. Czesc uciekla sama, czesc wywalil, broniac stolka.
Prawdziwy geniusz!
Jego jedyna godna podziwu cecha jest wytrwalosc.
Po tylu kleskach powinien juz dawno odejsc na emeryture. Ale trwa.
Mozna sie tylko zastanawiac, czy trzyma go wytrwala chec poprawy Rzeczypospolitej,
czy zwykle pragnienie zemsty...
Więcej takich jarubasów a staniemy się jak Ukraina.
Ewa zapewne piękniejsza. Masz gust (
Premier Kopacz powołała prof. Zembalę tylko i wyłącznie ze względów wizerunkowych PeŁO; ABY POPRAWIĆ WYNIKI W SONDAŻACH I ABY DO WYBORÓW PARLAMENTARNYCH, TO PROF. ZEMBALA ZBIERAŁ CIĘGI KRYTYKI A NIE ONA !
Prof. Zembala póki co, nawet nie domyśla się tego, nie rozumie tego, bo jest profesorem medycyny, wybitnym lekarzem specjalistą a nie politykiem.
- NA TEJ SAMEJ ZASADZIE DECYDENCI KLIKI TRZYMAJĄCEJ WŁADZĘ WYTYPOWALI I POWOŁALI WSZYSTKICH INNYCH, NOWYCH MINISTRÓW, BO TEJ KLICE CHODZI JEDYNIE O KASĘ I UTRZYMANIE INTRATNYCH STOŁKÓW DLA SIEBIE I SWOICH.
- GDYBY NAPRAWDĘ CHCIELI NAPRAWY RZECZYPOSPOLITEJ RZĄDZENIA, GDYBY CHCIELI ZMIAN, TO PRZYSTĄPILI BY DO NICH JUŻ DAWNO - PRZECIE MIELI DO TEGO MOŻLIWOŚCI JAK NIKT NIGDY DOTĄD; MIELI PEŁNIĘ WŁADZY, MIELI WIĘKSZOŚĆ W PARLAMENCIE.
ZUS wypłacił rencistom jednorazowo zaległe świadczenia, ale państwo zabrało pieniądze, pobierając wyższy podatek. W ten sposób budżet zrekompensował sobie wydatki.
Mieszkanka Olsztyna, choć przeszła na emeryturę, musiała dorabiać. Kontynuowała pracę w firmie, w której była wcześniej zatrudniona. Zakład Ubezpieczeń Społecznych zawiesił jej jednak wypłatę świadczeń. W podobnej sytuacji znalazło się wiele osób, które do września 2011 r. nie rozwiązały stosunku pracy zawartego przed przejściem na emeryturę. Sprawa trafiła do Trybunału Konstytucyjnego.
W 2012 r. TK uznał te przepisy za niezgodne z konstytucją i nakazał wypłatę emerytom zaległości wraz z odsetkami. Rok później Sejm przyjął ustawę o ustaleniu i wypłaceniu zaległych emerytur.
Mieszkanka Olsztyna dostała zaległe świadczenia wraz z odsetkami. Wypłata była jednorazowa. Skumulowała się z wypłaconą w tym samym roku emeryturą i kobieta weszła w drugi próg podatkowy. Zamiast zapłacić podatek w wysokości 18 proc., musiała oddać urzędowi podatkowemu 32 proc. dochodów. Emerytka nie miała możliwości złożenia w ZUS-ie wniosku o wypłatę zaległości w ratach.
Sprawą zajęła się posłanka PiS-u Anna Arent. – Wskutek błędu ustawodawcy doszło do sytuacji, w której skumulowały się wypłaty z tytułu zaległej emerytury z wypłatą świadczeń bieżących, w konsekwencji spowodowało to zwiększenie obciążeń podatkowych – mówi Arent. Podkreśla, że taka sytuacja jest niesprawiedliwa. W interpelacji skierowanej do ministra pracy i polityki społecznej zwraca uwagę, że „emeryci nie ze swojej winy nie otrzymali należnych im świadczeń, a tym samym nie powinni ponosić ujemnych konsekwencji kumulacji wypłaconego świadczenia ze świadczeniami otrzymywanymi na bieżąco”. Proponuje, aby kwoty podatku odnieść do dochodu z okresu zawieszenia świadczeń.
Podobnie sytuację ocenia Krzysztof Michałkiewicz, poseł PiS-u, były minister pracy i polityki społecznej. – Powinno znaleźć się takie rozwiązanie, by osoby te nie musiały płacić wyższego podatku tylko dlatego, że ZUS popełnił błąd – mówi Michałkiewicz.
to niemożliwe jest
R a d o s ł a w S i k o r s k i złożył rezygnację z funkcji marszałka Sejmu. Do czasu wyboru jego następcy obowiązki marszałka pełnić będzie zgodnie z procedurą najstarszy wiekiem wicemarszałek.
Rezygnacja S i k o r s k i e g o – to pokłosie afery taśmowej. Marszałek Sejmu jest jednym z jej głównych bohaterów. Jego rozmowy z Jackiem Rostowskim są, oprócz wynurzeń Bartłomieja Sienkiewicza o teoretycznym państwie oraz "chu**u, d*pie i kamieni kupie", stały się jednymi z najgłośniejszych. To właśnie S i k o r s k i planował „zaje**ć PiS” komisją śledczą. Przypominamy o czym dyskutowali wówczas dwaj panowie.
S i k o r s k i : "Ty, ja uważam, że można zaje**ć PiS komisją specjalną w sprawie Macierewicza".
R o s t o w s k i: "No a co innego jest dzisiaj?"
S i k o r s k i: "No taaaak. Kaczyński się przyspawał do Macierewicza i teraz trzeba Macierewiczem ich obu na dno pociągnąć. (...) Można zrobić dwuletni cyrk. I niech oni się tłumaczą.(...) Wiem, bo byłem przy tym".
R o s t o w s k i: "Dobrze, tylko trzeba namówić. Musisz Donalda namówić".
S i k o r s k i: "Donald się waha, ale lekko za. Powiedział: niewykluczone".
To nie jedyne knajpiane wynurzenia R a d e c z k a jakie został potajenie nagrane i udostępnione w mediach, w tym także w internecie.
RADECZEK - SWOJĄ "DYPLOMATYCZNĄ ELOKWENCJĄ", W KNAJPIANYCH POGADUCHACH PRZY OŚMIORNICZKACH, WINKU PO 1200 $ FLASZKA I HAWAŃSKICH CYGARACH - WSZYSTKO ZA NASZĄ KASĘ, UŻYWAJĄC JEGO DYPLOMATYCZNEJ NARRACJI "U D * * P I Ł" SIEBIE I POCIĄGNĄŁ NA DNO POLSKĄ DYPLOMACJĘ I KLIKĘ POWSI PSL TRZYMAJĄCĄ WŁADZĘ.
OŚMIORNICZKI MU ZASZKODZIŁY? A MOŻE TE HAWAŃSKIE CYGARA, ŻE TAK PLÓTŁ ? LICHO WIE, ZRESZTĄ ZA DUŻO WCZEŚNIEJ Z TRAMPKARZEM DONKIEM SIĘ KUMPLOWAŁ A TO NIKOMU CHOĆBY I NAJMĄDRZEJSZEMU NA DOBRE NIGDY NIE WYSZŁO.
TERAZ, I PLATFORMA I RADEK MAJĄ POZAMIATANE.
NAWET KOPACZ, MISTRZYNI W OKŁAMYWANIU POLAKÓW ZAKPIŁA SOBIE Z R A D E C Z K A ODMAWIAJĄC MU JEDYNKI NA LISTACH WYBORCZYCH.
PO PUBLIKACJACH W MEDIACH AMERYKAŃSKICH I ŚWIATOWYCH JAK GO W OGÓLE DO DYPLOMACJI WEZMĄ KIEDY, TO CHYBA NA WOŹNEGO ALBO DO KNAJPY NA WYKIDAJŁĘ. ZDROWO MUSIAŁ CHYBA PRZED JOHN ELLIS J. BUSH'EM SUMITOWAĆ SIĘ.
NAROBIŁ OBCIACHU NIE TYLKO SOBIE ALE I WŁASNEJ ŻONIE BO ONA ZNANĄ DZIENNIKARKĄ JEST (Anne Elizabeth Applebaum, po mężu S i k o r s k a (ur. 25 lipca 1964 w Waszyngtonie) – znana amerykańsko-polska dziennikarka, laureatka Nagrody Pulitzera (2004), publicystka „The Washington Post”. Absolwentka uniwersytetu Yale, London School of Economics i Oksfordu. Karierę dziennikarską rozpoczęła w 1988 jako korespondentka „The Economist” w Warszawie; jest specjalistką od spraw Europy Wschodniej. Do 1991 opublikowała serię artykułów o przemianach społecznych
i politycznych w Europie Wschodniej. Pracowała następnie jako redaktor działu zagranicznego a później zastępcaO KIEDY redaktora naczelnego tygodnika „The Spectator” w Londynie. Obecnie jest korespondentką i publikuje m.inn. na łamach „Washington Post”).
- O co chodzi ? Wyjaśniam: Jeszcze jako Szef MSZ R a d o s ła w S i k o r s k i oficjalnie mówił o Amerykanach jako najważniejszych sojusznikach Polski, w oparciu o których możemy budować naszą potęgę geopolityczną. Sojusz
i zapowiadana stała obecność wojsk amerykańskich w Polsce wpływa na naszą stabilność geopolityczną. Podnosi również notowania polskiej gospodarki i zwiększa gotowość zagranicznych inwestorów do inwestowania w naszym kraju. Sojusz to coś, co się ma na czarną godzinę – mówił cytowany przez IAR R a d o s ła w S i k o r s k i , przebywając w marcu 2012 r. z wizytą w Waszyngtonie.
Co jednak naprawdę myślał S i k o r s k i o współpracy Polski z USA – wyszło na jaw przy okazji kolejnych taśm z podsłuchów. W nagranej prywatnej rozmowie S i k o r s k i o stosunkach polsko-amerykańskich mówił coś zupełnie innego; "Sojusz Polska – Stany Zjednoczone jest: „nic niewartym robieniem loda Amerykanom, którzy traktują nas jak murzynów. Bullshit (z ang: g... prawda) kompletny. (...) i będziemy uważali, że wszystko jest super, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom. Frajerzy, kompletni frajerzy".
Takie m.inn. sformułowania, z ust ministra S i k o r s k i e g o padły podczas jego nagranej rozmowy z Jackiem Rostowskim w warszawskiej restauracji Amber Room.
- Media amerykańskie i światowe właśnie z powodu nagrania na taśmach S i k o r s k i e g o zajmowały się aferą taśmową i dymisjami w polskim rządzie cytując niechlubne słowa S i k o r s k i e g o pod adresem USA, które zostały nagrane podczas jego spotkań w warszawskiej restauracji Sowa i Przyjaciele.
- Polska dyplomacja została obnażona i ośmieszona. Wcześniej przez sześć lat sprawowania funkcji ministra spraw zagranicznych R a d o s ł a w S i k o r s k i zapewniał Polaków o ważnej roli sojuszu polsko-amerykańskiego.
- Pikanterii całej sprawie związanej z publikacją artykułu w w/w sprawie na łamach „Washington Post” dodaje fakt, że to właśnie na łamach tego dziennika publikuje Anne Applebaum – żona R a d o s ł a w a S i k o r s k i e g o.
Tymczasem amerykańscy dziennikarze na łamach „Washington Post” przedstawiali jego niewybredne porównanie stosunków polsko-amerykańskich (służalczości strony polskiej do Amerykanów) do seksu oralnego.