Stało się tak dwukrotnie w przypadku odzieżowej firmy LPP. Za pierwszym razem, kiedy metki jej marek znaleziono w zawalonej szwalni w Bangladeszu, a teraz kiedy firma wyprowadza się za granicę, żeby płacić mniejsze podatki. Sięgamy też po bojkot jako narzędzie politycznego nacisku.

Reklama

Najskuteczniejszym i najgłośniejszym bojkotem zorganizowanym na terenie naszego kraju była zdecydowanie akcja klientów mBanku i Multibanku pod nazwą "Nabici w mBank". Zdesperowani puchnącymi ratami kredytów mieszkaniowych we frankach szwajcarskich zażądali - zgodnie z umowami kredytowymi - zmiany oprocentowania na niższe. Kiedy o akcji zrobiło się głośno w mediach, bank zaproponował kompromisowe rozwiązanie. Część klientów się na nie zgodziła, ale wielu postanowiło kontynuować protest, ale tym razem już na sali sądowej. Pod pozwem zbiorowym podpisało się 1247 osób. W lipcu ub. r. sąd I instancji przyznał im rację. Trudno jednak powiedzieć, czy akcja zniechęciła innych konsumentów do brania kredytów akurat w tych bankach.

Sukcesem za to skończył się bojkot marki Adidas po tym, jak firma zdecydowała się zamienić otaczający tor konny na warszawskim Służewcu 1,5-kilometrowy mur na swoją reklamę. Teoretycznie pomysł firmowego graffiti trafiał doskonale do grupy docelowej marki. Nie wzięto jednak pod uwagę, że mur stanowi jedno z najświętszych miejsc sztuki ulicznej w Polsce. Przeciwko zamianie go w słup reklamy protestowano na facebookowym profilu "adisucks" 26 tys. osób. Akcja przyniosła natychmiastowy efekt – firma wycofała się ze swojego pomysłu i przeprosiła. Społecznego tabu dotknęła także Kompania Piwowarska, kiedy wywiesiła gigantyczny baner z napisem "Zimny Lech" naprzeciwko Wawelu. Pomimo początkowego oporu, kiedy bojkot zaczęło popierać w Internecie coraz więcej osób, koncern się ugiął i reklam zdjął.

Na świecie jednak bojkot konsumencki częściej niż u nas traktowany jest jako doskonała okazja do "ukarania" danego kraju. I tak na przykład w sierpniu ub. r. kilkaset restauracji w Stanach Zjednoczonych przestało serwować swoim klientom takie uznane rosyjskie wódki jak Stolicznaja i Russkij Standart. Akcja odbywała się w proteście przeciwko uchwalonej w Rosji ustawie zakazującej propagandy homoseksualnej. Podobna sytuacja miała miejsce w Stanach w 2003 r., kiedy konsumenci zbojkotowali francuskie wina, aby w ten sposób ukarać Francuzów za sprzeciw względem interwencji w Iraku. Bojkot tylko w czterech miastach – Bostonie, Los Angeles, Huston i San Diego - kosztował winiarzy znad Sekwany 112 mln dol.

Przedmiotem najskuteczniejszego bojkotu w historii stała się jednak amerykańska Coca-Cola. Kiedy koncern w 1967 r. wszedł na rynek izraelski, przestali ją kupować… Arabowie. W efekcie trwającego aż do 1991 r. protestu, rynek w krajach należących do Ligi Państw Arabskich - wielokrotnie większy od izraelskiego - zdominowała konkurencja z Pepsi. Do dnia dzisiejszego producentowi napojów nie udało się odzyskać utraconej pozycji lidera.

Bojkot w Polsce jest instytucją dobrze znaną, ale rzadko udaje się na dużą skalę. Być może dlatego, że nie wszyscy wiedzą, że powinno sięgać się po niego z umiarem. Tak jak poseł Prawa i Sprawiedliwości z Bielska-Białej Stanisław Pięta, który pod koniec 2012 r. wezwał do bojkotu niemieckiego piwa Paulaner, bo… reklamę trunku dojrzał na łamach Gazety Wyborczej. Reklamujecie się w gazecie, która popiera zabijanie nienarodzonych dzieci, homomałżeństwa i esbecką agenturę? - pytał na swoim profilu. Spotkała go za to adekwatna reakcja internautów. Z krótkiego przeglądu dzisiejszej Wyborczej wnoszę, że całe to towarzystwo nie wybiera się do kina na Hobbita, z pewnością nie do kin Helios, nie korzysta z usług banku Santander, nie podróżuje PKP. Sięgam po telewizyjną z piątku i dorzucam golarki Braun, Alior Bank, Żywiec. Może po prostu nie wychodźcie z domów.Czy przestanie się Pan również kąpać? Myć zęby? Używać papieru toaletowego? Te wszystkie produkty też reklamowane są w »Wyborczej«.