Niecały miesiąc po wejściu w skład organizacji Rosjanie już stanęli w obliczu skarg na łamanie dopiero co podpisanych porozumień. Członkostwo w WTO oznacza, że państwo może się stać podmiotem mechanizmu rozstrzygania sporów przewidzianego przez tę organizację. Rosja powinna zrozumieć, że Europa traktuje ten mechanizm bardzo poważnie i nie zawaha się walczyć o swoje prawa, gdy zostaną one naruszone – mówił niedawno unijny komisarz ds. handlu Karel De Gucht.
Wątpliwości wzbudza wprowadzenie opłat recyklingowych od pojazdów. Bruksela twierdzi, że pod pozorem dbania o środowisko przywraca się cła importowe, tyle że pod inną nazwą. Auta krajowe zostały bowiem zwolnione z opłat. Zaś w trakcie negocjacji akcesyjnych Rosja obiecała obniżyć cła na pojazdy z ok. 30 proc. do poniżej 25 proc. To dyskryminacja europejskich producentów. Opłaty za auta będą w rzeczywistości wyższe niż przed wejściem Rosji do WTO – krytykuje De Gucht.
Kolejną kwestią sporną jest embargo na import bydła i świń. Moskwa uzasadniła to występowaniem w kilku państwach UE wirusa Schmallenberg u krów. Wstrzymanie importu ze względu na wskazania sanepidu to rosyjska tradycja. Szef sanepidu Giennadij Oniszczenko dał się poznać jako dostarczyciel pretekstów do uderzenia w handel z krajami, które sprawiają Rosji problemy polityczne. Stąd m.in. znane z niedawnej historii zakazy importu polskiego mięsa, gruzińskiego wina, łotewskich szprotów czy białoruskiego mleka.
Z drugiej strony Rosja także zdążyła już wszcząć dwie procedury antydumpingowe przeciwko importerom ciężarówek z UE i Turcji, co – w razie wygranej – może się skończyć nałożeniem karnych ceł na tego typu pojazdy. Moskwa już się szykuje na liczne postępowania przed Organem Rozstrzygania Sporów WTO. W tym celu władze planują zaangażowanie prawników z zagranicy, ponieważ rosyjskim brakuje doświadczenia.
Reklama