Zapowiada się gorący wrzesień na polskim niebie. Resort skarbu zabierze się w końcu za podległe sobie spółki lotnicze. Według informacji DGP aktywną rolę w porządkach odegra Agencja Rozwoju Przemysłu, która za pośrednictwem kontrolowanego przez siebie MS TFI kupi od LOT 38 proc. akcji Eurolotu.
Sprawy nie komentują przedstawiciele Skarbu Państwa i Eurolotu. Odpowiedź uzyskaliśmy jedynie od Agencji Rozwoju Przemysłu.
Agencja i TFI nie są obecnie w procesie zakupu akcji Eurolotu – stwierdziła Roma Sarzyńska, rzecznik prasowy ARP. Jednak po pytaniu, czy agencja jest zainteresowana zrealizowaniem takiego planu, rzecznik ucięła rozmowę.
Z kolei prezes LOT Marcin Piróg powiedział wczoraj w Krynicy, że jego firma sprzeda swoje udziały w Eurolocie.
Reklama
Udział ARP w takim scenariuszu urealnia fakt, że już raz pomagała ona LOT-owi. W marcu tego roku odkupiła od linii spółkę, do której należy baza techniczna samolotów. A teraz przewoźnikowi znowu przydałaby się pomoc.
Reklama
LOT potrzebuje pieniędzy choćby na wpłaty kolejnych rat dla Boeinga za nowe samoloty, a te mają pojawiać się w firmie stopniowo od połowy listopada – twierdzi Zbigniew Sałek, wiceszef Międzynarodowego Stowarzyszenia Menedżerów Lotnisk.
Jednak jak ustalił DGP, decyzja o sprzedaży Eurolotu nie jest jedyną, która dotyczy tej spółki. LOT ma przekazać do Eurolotu wszystkie połączenia krajowe. Obecnie latanie po kraju jest podzielone. Do Eurolotu należą tylko trasy, które łączą polskie aglomeracje, ale omijają Warszawę. Tymczasem najbardziej lukratywne są połączenia z regionów do Warszawy. Te należą do LOT-u. Tyle że w rzeczywistości samoloty do ich obsługi ma Eurolot. Ta ostatnia spółka wykonuje natomiast loty na zlecenie swojej starszej siostry, która za to otrzymuje wynagrodzenie. Jednak duża część kwoty zostaje w kieszeni LOT-u. Utrzymywanie takiego stanu narodowa linia uważa za konieczność. Według przedstawicieli LOT-u pasażerowie przemieszczający się do Warszawy w dużej części przesiadają się potem do innych samolotów linii odlatujących za granicę.
Jednak te linie przynoszą straty. Być może dlatego, że LOT włączył się w cenowy wyścig o pasażerów z OLT, który nie latał za granicę, a tylko po kraju. Zresztą sam Marcin Piróg mówił w Krynicy, że udziały w Eurolocie są mniej strategiczne. Poza tym pod młotek idzie Casinos Poland.
Prezes twierdzi, że nie wyprzedaje majątku, aby ratować płynność, jednak sytuacja LOT-u jest niełatwa. Piróg przyznał, że przewoźnik po pierwszym półroczu miał straty i że zapewne także wynik za cały rok będzie ujemny. Tymczasem jeszcze niedawno prognozował, że LOT zarobi ponad 52 mln zł. Jedną z głównych przyczyn strat jest według prezesa wysoka cena paliwa, które stanowi aż 30 proc. kosztów firmy.