Grecja jako pierwsze państwo strefy euro zostanie najpewniej uznana przez agencje ratingowe za kraj częściowo niewypłacalny (selective default). To efekt wczorajszego szczytu przywódców strefy euro. Wczoraj wieczorem porozumienie blokował już tylko Europejski Bank Centralny (EBC), który domagał się rekompensaty za utratę wartości posiadanych obligacji (50 mld euro).
Wypracowana w ramach unijnej „17” umowa zakłada, że banki, które posiadają greckie obligacje, nie będą mogły liczyć na pełny zwrot pieniędzy w terminie ich zapadalności. W zamian otrzymają do wyboru: ich zamianę na obligacje długoterminowe (do 30 lat), wykupienie po cenach rynkowych (a więc ze stratą) przez Europejski Mechanizm Stabilizacji Finansowej (EFSM) lub zamianę na obligacje o dłuższym terminie zapadalności (roll-over).
"Banki przystaną na takie rozwiązanie, bo alternatywą jest niekontrolowane, a nie tzw. selektywne bankructwo Grecji. Jednak dla agencji ratingowych sytuacja, w której emitent obligacji nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań, oznacza bankructwo" - tłumaczy „DGP” Ben May, ekonomista londyńskiego instytutu analitycznego Capital Economics.
Do tej pory EBC zapowiadał, że nie będzie udzielał kredytów pod zastaw greckich obligacji, jeśli kraj zostanie uznany za „niewypłacalny”. Jednak w trakcie środowego spotkania w Berlinie z kanclerz Angelą Merkel i prezydentem Nicolasem Sarkozym szef EBC Jean-Claude Trichet „niechętnie” wycofał się z tej groźby. Dodatkowo nowe obligacje greckie mają być gwarantowane przez EFSM. "Uniknięcie bankructwa Grecji przestało być przeszkodą do porozumienia" - powiedział holenderski minister finansów Jan Kees de Jager.
Reklama
Plan przejęcia części kosztów oddłużenia Grecji przez prywatnych inwestorów był konsultowany z największymi europejskimi bankami: we wczorajszym szczycie uczestniczył prezes Deutsche Banku Josef Ackermann, szef BNP Paribas Daudoin Prot oraz dyrektor zrzeszającego unijne banki Instytutu Finansów Międzynarodowych Charles Dallara. Dzięki temu dług Aten (150 proc. PKB) ma być sprowadzony do rozmiarów, które będą możliwe do spłacenia.
Reklama
Jednocześnie EFSM wraz z MFW ma udzielić Grecji kolejny pakiet pomocy wart 70 mld euro. Posłuży on do zwiększenia kapitału greckich banków i stworzy warunki do przełamania recesji. Nowe kredyty mają mieć niższe oprocentowanie (3,5 proc.) w stosunku do pierwszego programu pomocowego z maja 2010 roku (5,5 proc.). Będą także miały dwukrotnie dłuższy (15 lat) okres zapadalności (na to samo mogą liczyć Irlandczycy i Portugalczycy).
"Problem niektórych krajów strefy euro polega na tym, że ich gospodarki nie rosną, a więc nie są one w stanie zacząć spłacać długu. To trzeba zmienić" - powiedziała Angela Merkel. Aby czwartkowe porozumienie weszło w życie, konieczna będzie jednomyślna ratyfikacja zmiany statutu EFSM przez parlamenty wszystkich krajów strefy euro. Fundusz nie może dziś ani skupywać obligacji na rynku wtórnym, ani udzielać pożyczek bankom, ani udzielać kredytów krajom bez formalnej zgody Eurogrupy. Ratyfikacja może okazać się wyjątkowo trudna w Niemczech, Holandii i Finlandii, gdzie opinia publiczna jest niechętna dalszej pomocy dla Grecji.
Szefowa MFW Christine Lagarde, która uczestniczyła w obradach, uważa, że fundusze, jakimi dysponuje EFSM, powinny zostać zwiększone. W tej chwili wynoszą one 440 mld euro. Przywódcy UE porzucili natomiast forsowany w środę przez Sarkozy’ego w Berlinie plan nałożenia na banki podatku na sfinansowanie części kosztów pomocy dla Grecji. Nie udało się przezwyciężyć problemów technicznych: podatek musiałyby ściągać władze narodowe każdego państwa i nie mógłby on obowiązywać w krajach UE spoza strefy euro. To oznaczałoby naruszenie warunków równej konkurencji w ramach Unii.
George Osborne, brytyjski minister finansów, uznał, że wczorajsze porozumienie jest tylko pierwszym krokiem do rozwiązania problemów strefy euro. Jego zdaniem ostatecznym rozwiązaniem musi być przekształcenie unii walutowej w unię fiskalną zdolną emitować wspólne euroobligacje. W jej ramach Niemcy gwarantowałyby dług krajów południa Europy, ale w zamian Berlin miałby decydujący wpływ na politykę gospodarczą całej Unii. Porozumienie spowodowało znaczący wzrost kursu euro – z 1,413 do 1,432 dol.